Przyjdź, kiedy zechcesz

polregion.pl 4 dni temu

Dzwoni telefon. Słyszy znajomy głos.

„Halo, Kinga?” – serce znieruchomiało, potem zaczęło bić głośno, szybko, aż zalśniło jej przed oczami. W ustach zaschło. Gdyby nie włączony telewizor, ten hałas obudziłby męża.

„Stęskniłem się. Nie mogłem dłużej czekać. Ciągle o tobie myślę. Spotkajmy się” – mówił ciepły męski głos w słuchawce.

Kinga wyszła z pokoju, cicho zatrzaskując za sobą drzwi. Oparła się o ścianę w przedpokoju. Nagle nogi stały się jak z waty, odmawiały posłuszeństwa.

„Kinga, jesteś tam?” – głos wołał, kusił, przerażał jej własną reakcją.

Nie powinna była odbierać. Gdyby tylko spojrzała na wyświetlacz…

Starała się zapomnieć, z całych sił wypierała tę szaloną noc. Wmawiała sobie, iż ma stabilne małżeństwo, dobrego męża, iż są razem od tylu lat. Nic więcej jej nie potrzeba…

Z przyszłym mężem chodziła do tej samej klasy. Tomek był prymusem, wygrywał olimpiady z matematyki i fizyki. W liceacie zaczął się nosić w okularach, więc gwałtownie przylgnęło do niego przezwisko „Belfer”. I słusznie – spokojny, trochę pulchny, z rumieńcami na policzkach, wyglądał jak typowy nauczyciel.

Kinga, jak większość dziewczyn w klasie, nie widziała w nim obiektu westchnień. Poprosić o ściągę, podpowiedź na klasówce – to co innego. Jej podobali się chłopacy pewni siebie, przystojni, sportowi, z poczuciem humoru.

Spotkali się przypadkiem kilka lat później na ulicy. Rozmawiali, wspominali szkolne czasy. Tomek nosił już soczewki. „W sumie całkiem miły” – pomyślała wtedy Kinga.

On skończył już studia w Warszawie, ona była na ostatnim roku medycyny. Wymienili numery „na wszelki wypadek”. Minęło pięć lat od matury, klasa planowała zjazd. Tomek obiecał zadzwonić, podać szczegóły. Kinga dała swój numer, ale nie zamierzała iść. I tak gwałtownie o nim zapomniała.

Ale kilka dni później zaprosił ją do kina. Chłopaków miała różnych, jednak nigdy nie wyszło nic poważnego. Ci, którzy jej się podobali, nie zwracali na nią uwagi. A z tymi, którzy jej nie interesowali, nie chciała się wiązać.

„Idź, rozejrzyj się, bo zostaniesz starą panną” – mawiała matka.

I Kinga poszła z Tomkiem do kina. Tak się zaczęło. niedługo wyznał jej miłość i oświadczył się. Było z nim bezpiecznie. Pracował w dużej firmie, mówili o nim, iż ma przed sobą świetlaną przyszłość.

„No i jeszcze się wahasz? Bierz, co los daje” – poradziła matka. I Kinga się zgodziła.

Ich związek był spokojny. jeżeli kłócili się, to tylko przez nią.

Później urodziła się córka. Teściowa nie wtrącała się, ale chętnie zajmowała się wnuczką. Rodzice Kingi też zawsze pomagali.

Na drugie dziecko się nie zdecydowała. Nigdy nie było między nimi namiętności. W łóżku Tomek też nie okazywał uczuć. Kinga czasem myślała, iż ich intymne życie jest zbyt rzadkie i nudne. Ale z drugiej strony – była pewna jego wierności. KolI wtedy, gdy pociąg zniknął w ciemności, Kinga zrozumiała, iż czas zacząć wszystko od nowa.

Idź do oryginalnego materiału