Nieoczekiwany bukiet i zwrot losu
Gosia siedziała sama w swoim małym mieszkaniu w Kutnie, gdy ciszę przerwało pukanie do drzwi. Nieuważnie wyciągnęła się z kanapy i spojrzała przez wizjer. Za drzwiami stał młody mężczyzna z ogromnym bukietem róż. *„Kto to?”* – pomyślała, marszcząc brwi.
— Kto tam? – spytała, nie otwierając od razu.
— Kwiaty dla pani… – odpowiedział nieznajomy.
Gosia uchyliła drzwi, wpatrując się w gościa z nieufnością.
— Dla mnie? – zdziwiła się.
— Tak, dla pani – uśmiechnął się chłopak. – To pani Aneta?
— Nie, jestem Gosia – odparła, czując, jak w środku budzi się gorycz.
— Chwileczkę – zmieszał się, siegając po telefon. – Przepraszam, chyba pomyliłem mieszkania…
— Nic się nie stało – westchnęła, wymuszając słaby uśmiech.
Dziś kończyła dwadzieścia pięć lat. Pierwsze urodziny, które spędzała sama. Nie chciała widzieć przyjaciół, wychodzić, udawać, iż wszystko jest w porządku.
— Nie możesz zamknąć się w domu i smucić! – nalegała jej przyjaciółka Kasia. – Masz dopiero dwadzieścia pięć! Jeszcze spotkasz swoją drugą połówkę. A ten Marek nie wart jest twoich łez. Ubieraj się, zajedziemy po ciebie!
— Nie, Kasia, nie dziś – stanowczo odmówiła.
— Ale to twoje urodziny! Trzeba świętować!
— Nie mam ochoty.
Rozstanie z Markiem wciąż ją bolało. Spotykali się prawie rok, choćby się zaręczyli. Wtedy była w siódmym niebie. Aż do dnia, gdy odkryła, iż ma drugą kobietę – Martę. Kiedy Marta oznajmiła, iż jest w ciąży, ojciec dziewczyny, istotny biznesmen i szef Marka, postawił ultimatum: ślub albo zwolnienie.
— Poważnie proponujesz mi bycie twoją kochanką?! – krzyknęła, czując, jak ziemia usuwa się jej spod nóg.
— W końcu się nie zmienimy – wzruszył ramionami. – Ja wciąż cię kocham.
— *Kochasz?!* – parsknęła. – Więc dlatego zdradzałeś?!
Wróciła myślami do matki, którą ojciec zostawił, gdy miała trzy lata. *„Oby tobie się udało”* – powtarzała często. Teraz i jej serce było złamane.
Nagle znowu zapukano. W wizjerze znów stał ten chłopak. Tym razem trzymał inny bukiet.
— Znów pomyłka? – spytała.
— Nie – uśmiechnął się. – To dla ciebie. Wszystkiego najlepszego, Gosiu.
— Nie musiałeś… – zawahała się.
— Powiedziałaś, iż nie świętujesz. Chciałem cię zaprosić na spacer… Ale widzę, iż już jesteś gotowa na miasto – dodał, patrząc na jej sukienkę.
— Jak się nazywasz? – spytała nagle.
— Bartek.
— Bartek, jadę z przyjaciółkami. Chodź z nami.
To był najlepszy wieczór w jej życiu.
Później okazało się, iż Bartek jest projektantem wnętrz, a kwiaty doręczał, pomagając koledze z kwiaciarni.
— Tylko raz pomyliłem adres – śmiał się, trzymając ją za rękę. – Ale to nie pomyłka. To los.
Dziś mają dwóch synów i wspólną pracownię. Czasem wspominają ten dzień, gdy szczęście zapukało do drzwi – zupełnie nieoczekiwanie.