Przez długi czas moje życie przypominało bajkę. Miałam kochającego mężczyznę, czułam, iż niedługo zostanę mamą i z euforią przygotowywałam się do ślubu. Jednak jedna wizyta w szpitalu zburzyła wszystko, co ceniłam, pozostawiając mnie w rozpaczy.
Razem z moim narzeczonym, Bartkiem, planowaliśmy przyszłość: wynajęliśmy przytulne mieszkanie w Krakowie i marzyliśmy o naszym ślubie. Spędzaliśmy wieczory razem, ciesząc się ciszą i swoim towarzystwem. Miesiąc przed uroczystością dopadły mnie poranne mdłości. Serce podpowiadało, iż to cud, o którym marzyłam. Nie dzieliłam się tym z Bartkiem — chciałam zrobić mu niespodziankę, podarować moment szczęścia. Pewnego dnia pojechałam do rodziców, by podzielić się euforią z mamą.
W taksówce zaczęło mi się kręcić w głowie, ale zignorowałam to — zmęczenie, pomyślałam. W domu mama zrobiła mi herbatę rumiankową, i trochę mi ulżyło, ale w nocy ogarnął mnie gorączka, jakby ogień trawił mnie od środka. Walczyłam, ale mama, nie zważając na moje protesty, wezwała pogotowie. Lekarz, po zbadaniu mnie, zbladł i wydał wyrok:
— Musimy natychmiast do szpitala. Podejrzenie ciąży pozamacicznej.
Te słowa spadły jak grom z jasnego nieba. Chciałam tak bardzo podarować Bartkowi dziecko, a teraz marzenie rozsypało się na kawałki, zostawiając tylko strach i ból.
Obudziłam się po operacji na sali, gdzie zmęczony lekarz patrzył na mnie ze współczuciem.
— Przepraszam, dziewczyno. Ledwo cię uratowaliśmy.
Dopiero przy wypisie zrozumiałam, za co przepraszał. Uratowali mi życie, ale nadzieję na bycie matką odebrali na zawsze. Nie mogłam powiedzieć Bartkowi prawdy — strach, iż mnie porzuci, znając, iż nie mogę dać mu dzieci, dławił mnie. Przecież tak kocha maluchy! W domu skłamałam, iż to było rutynowe badanie. Nie wiem, czy mi uwierzył, ale jego matka, pani Alicja, na pewno coś podejrzewała.
Tydzień przed ślubem planowaliśmy z Bartkiem wziąć urlop, by odpocząć przed uroczystością. Ale obowiązki zawodowe nas pochłonęły — kończyłam istotny projekt, podczas gdy Bartek zajmował się domem. W końcu, wcześniej wolna, wróciłam, wyobrażając sobie jego uśmiech. Ale przekraczając próg, usłyszałam fragment rozmowy, który zmroził mi krew w żyłach. Głos pani Alicji brzmiał donośnie:
— Mówiłam ci, iż dalej biega do tego Stanisława! Cały tydzień spędziła w szpitalu ginekologicznym, a ty nic!
— Mamo, to było tylko badanie… — próbował tłumaczyć się Bartek.
— Obudź się! Ona zrobiła aborcję! I to nieudaną. Jestem kobietą, wiem, po co leżą w szpitalu. Trzeba odwołać ślub. To nie będzie uroczystość, a skandal!
Świat obrócił się w mgłę, i osunęłam się bez przytomności. Gdy się ocknęłam, zobaczyłam Bartka i jego matkę. Pani Alicja naciągnęła uśmiech:
— Obudziłaś się, kochana? Napij się słodkiej herbatki. Musicie z Bartkiem porozmawiać. Idę.
Byłam przerażona, a Bartek zaczął mówić:
— Kasia, jak się czujesz? Musimy pogadać. Ślub trzeba przełożyć. Jesteś zbyt osłabiona. Wracaj do zdrowia, a później się pobierzemy.
— Bartek, mówisz poważnie? Nie chodzi ci o moje zdrowie…
— O czym mówisz?
— Słyszałam rozmowę waszą! Też myślisz, iż zrobiłam aborcję z powodu zdrady?
Odwrócił wzrok, co było gorsze niż jakiekolwiek słowa.
— Kocham cię, dlatego mogę wybaczyć. Wszystkim zdarza się błądzić. Ale potrzebuję czasu.
— Wybaczyć?! Nigdy cię nie zdradziłam! Miałam ciążę pozamaciczną, prawie umarłam! Ukryłam to, by cię nie ranić. A ty mnie zostawiasz przez wymysły twojej matki?!
— Wiem, iż Stanisław przez cały czas cię kocha. Sam mi to mówił. Może uległaś dawnym uczuciom…
— Nie było niczego!
— Więc czemu milczałaś o diagnozie?
— Bałam się cię stracić! Teraz nie będę mogła urodzić twojego dziecka!
— Kasia, przepraszam, ale nie wierzę. Muszę się zastanowić. Ślub odłożymy, a ja zamieszkam u rodziców.
Zebrał się i wyszedł, choćby na mnie nie patrząc. Moje zdrowie, mój ból — było mu wszystko jedno. Zatopiły go wyimaginowane podejrzenia. To koniec. Mój świat się zawalił.
Podczas gdy był u rodziców, pani Alicja całkowicie zatruła jego myśli. Zostałam sama — bez narzeczonego, bez dziecka, bez nadziei. Jak żyć dalej, gdy wszystko, co kochałam, obróciło się w proch? Nie wiem.