Rewolucja na polskich porodówkach? To rozwiązanie już świetnie sprawdza się za granicą

mamadu.pl 6 miesięcy temu
Zdjęcie: Medykalizacja porodów doprowadziła do wzrostu liczby cesarek w Polsce. fot. nataliaderiabina/123rf.com


W Polsce już ponad 50 proc. porodów odbywa się przez cesarskie cięcie, co oznacza duże zmedykalizowanie tego procesu. Tymczasem powstał pomysł na to, jak zachęcić kobiety do prób porodu siłami natury, jeżeli nie ma ku niemu przeciwwskazań. Środowisko medyczne zastanawia się, czy powrót izb porodowych mógłby zachęcić ciężarne decyzji o porodzie naturalnym.


Oddziały porodowe są zamykane


Niedawno media obiegła informacja o tym, iż podjęto decyzję o zamknięciu 100 polskich oddziałów położniczych. Dla wielu kobiet oznacza to naprawdę trudną sytuację: jeżeli zaczną rodzić, niektóre z nich będą musiały dojechać do porodówki oddalonej choćby o 100 km od ich miejsca zamieszkania. Decyzja o zamknięciu oddziałów podyktowana była zbyt małą liczbą porodów w ciągu roku, przez co oddziały nie były się w stanie utrzymać.

– Należałoby zamknąć połowę porodówek – te, w których odbieranych jest 300-400 porodów w ciągu roku, innymi słowy jeden na dobę. To nie jest opłacalne ani nie daje odpowiedniego treningu zespołowi – komentował wtedy sytuację dr Wojciech Puzyna, dyrektor Szpitala Specjalistycznego św. Zofii w Warszawie.

Teraz w portalu termedia.pl poruszono kwestię, która z zamykaniem porodówek niejako się wiąże. Pojawił się bowiem pomysł reaktywowania izb porodowych, z których ostatnią zamknięto w 2008 roku. Warto przypomnieć, iż izby porodowe były miejscami otwartymi, w których to położne sprawowały całkowitą opiekę nad rodzącymi. Lekarze brali udział w porodzie siłami natury tylko wtedy, gdy dochodziło do jego komplikacji: wtedy rodzącą przewożono do oddziału szpitalnego. Placówki nie podlegały szpitalom i NFZ zdecydował o ich zamknięciu z powodu nietrzymania się standardów ginekologii i położnictwa, które przygotowane były pod szpitale i szpitalne oddziały położnicze.

Z tego powodu izby przestały w Polsce istnieć. Na ich miejsce pojawiło się kilka przyszpitalnych domów narodzin, w których kobiety mogą rodzić dzieci w warunkach zbliżonych do domowych. Większość takich miejsc, tak jak w przypadku izb porodowych, prowadzą położne. Żeby urodzić tam dziecko, trzeba przejść kwalifikację i być zdecydowanym na poród fizjologiczny, bez medycznego wsparcia (o ile nie będzie to konieczne).

Położne z kompetencjami lekarzy


W artykule w portalu termedia.pl możemy przeczytać, iż przywrócenie izb porodowych mogłoby być krokiem ku temu, żeby zmniejszyć liczbę cesarskich cięć w Polsce. Od kilku lat statystyki podają, iż już ponad 50 proc. porodów odbywa się dzięki tej metody, która nie zawsze jest zasadna. Powrót do izb porodowych mógłby dać położnym możliwość rozwoju, doświadczenia i decyzyjności, które często są im zabierane na oddziałach położniczych przez lekarzy.

Dzięki większej kompetencji położnych, medyków można by przekierować do zadań, w których są naprawdę potrzebni. Taka zmiana być może poprawiłaby statystyki porodów fizjologicznych i odciążyła system, który marnuje potencjał i wiedzę położnych.

W dalszej części artykułu przywołano słowa dr Puzyny: "To prawda, iż w wielu krajach UE przyjmowane są liczne porody domowe lub realizowane są one w domach narodzin. I to funkcjonuje znakomicie. W Szwecji położne prowadzą samodzielnie około 80 proc. kobiet w ciąży, wykonują USG, przyjmują ich porody i zajmują się nimi w połogu. Dzieje się tak, ponieważ systemu nie stać na to, by zatrudniać lekarzy do stanów fizjologicznych. Również z tych powodów przywrócono zawód położnej w USA".

Profesor dodaje jednak: "Jednak wprowadzenie na masową skalę takiego rozwiązania w Polsce wymagałoby rewolucji systemowej […] gdybyśmy myśleli o odbudowaniu sieci izb porodowych czy raczej przyszpitalnych domów narodzin, musielibyśmy dać sobie wiele lat na wyszkolenie dużej grupy położnych do samodzielnej pracy. Bo takich specjalistek z doświadczeniem praktycznym jest w tej chwili w Polsce niewiele".

Prowadzą ciąże i odbierają porody


W warszawskim szpitalu św. Zofii, którym zarządza dr Puzyna, taka "izba" funkcjonuje już od wielu lat: Dom Narodzin otwarty w 2012 roku prowadzi opiekę okołoporodową wyłącznie przez położne, a lekarze dzięki temu mogą skupić się na porodach, które są bardziej skomplikowane.

W Warszawie (ale także wielu innych dużych miastach) jest też grono położnych, które prowadzą prywatne praktyki. W ramach tej działalności prowadzą m.in. domowe porody pacjentek. Jadąc do takiego porodu w domu, są jednak przygotowane na to, iż w każdej chwili będą musiały zorganizować transfer rodzącej do szpitala.

Oprócz przyjmowania porodów i naturalizacji tego procesu, w Polsce położne od 2017 roku są też uprawnione do prowadzenia fizjologicznych ciąż. Niestety taki wykwalifikowanych i doświadczonych w tej dziedzinie położnych w Polsce przez cały czas jest zbyt mało.

Żeby zdecydować się na powrót izb porodowych (albo raczej przyszpitalnych izb), należałoby równocześnie zadbać o podwyższenie kwalifikacji położnych, które miałyby pracować w takich miejscach.

Źródło: blog.zapytajpolozna.pl, termedia.pl, czlowiekodrodzenia.pl


Idź do oryginalnego materiału