Rodzice i nauczyciele oburzeni pomysłem kurator oświaty. „Uzasadnienie ścięło mnie z nóg”

news.5v.pl 4 godzin temu
  • Nauczyciele z przedszkoli twierdzą, iż kuratorium zakazało im uczyć pisania w zerówce, bo są do tego nieprzygotowani i przez swoją niekompetencje wywołują u młodych falę dysleksji i dysgrafii
  • Część placówek w Małopolsce zastosowało się do wytycznych kurator oświaty, inne nie zamierzają tego robić
  • — Ja po prostu przypomniałam pedagogom pracującym na tym etapie edukacji, jaka jest podstawa programowa w przedszkolu — tłumaczy kurator Gabriela Olszowska
  • Małopolska Kurator Oświaty poinformowała też podległych sobie nauczycieli z przedszkoli, iż ci nie powinni wprowadzać dzieciom podręczników, bo te są na tak wczesnym etapie edukacji „niepożądane”
  • Więcej podobnych tekstów znajdziesz na głównej stronie Onetu

— Moja córka poszła od września do zerówki — mówi Hanna, mieszkanka Tarnowa. — Po wakacjach pobiegła do przedszkola podekscytowana. Była taka dumna, iż idzie do zerówki, bo tam będą uczyli się już literek. Mówiła mi o tym przez całe lato. Dlatego od pierwszego dnia w nowym roku szkolnym pytałam ją, jakie literki już poznała. Zawsze odpowiadała, iż jeszcze się ich nie uczą i choćby nie mają jeszcze własnych książeczek. Było to dziwne, bo w młodszych grupach dzieci je miały. Myślałam, iż może jest jakiś problem w drukarni i książki jeszcze do naszego przedszkola nie dotarły. Ostatnio jednak mieliśmy zebranie z rodzicami i panie wytłumaczyły nam, że… „jest problem”.

Jak mówi rozmówczyni Onetu, przedszkolanki powiedziały rodzicom, iż od tego roku dyrekcja przedszkola zakazała im uczyć dzieci w zerówce pisania. Nie był to jednak „autorski” pomysł samej placówki tylko wytyczne z Kuratorium Oświaty w Krakowie.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Dostaliśmy „wytyczne” z których wynika, iż nie możemy uczyć dzieci pisać i bardzo niewskazane jest, by dzieci miały też jakiekolwiek podręczniki. choćby te dedykowane dla ich wieku — mówi nauczycielka małopolskiego przedszkola, która zgodziła się z nami porozmawiać. — Mamy też nie uczyć dzieci kreślenia liter. Uzasadnienie, jakie nam podano, mnie osobiście ścięło z nóg. Otóż zdaniem pani kurator, my nauczyciele przedszkolni, jesteśmy do nauczania takiego nieprzygotowani i przez naszą niekompetencję wśród dzieci rośnie fala dysleksji i dysgrafii.

Przedszkola podzielone. Część kuratorium posłuchało, inni uważają wytyczne za głupotę

Jak mówią kolejni z naszych rozmówców, po takiej informacji z kuratorium oświaty, małopolskie przedszkola i oddziały przedszkolne przy szkołach podstawowych podzieliły się niemal równo na pół. Część z nich karnie dostosowała się do tego, co wymaga kurator Gabriela Olszowska. Inne postanowiły pracować dalej po staremu.

— Mam 20 lat doświadczenia w zawodzie — mówi nam Halina, jedna z przedszkolnych nauczycielek z okolic Nowego Sącza. — Wiem, co jest dla dzieci dobre, a co nie. Od początku września uczę swoje dzieciaczki w zerówce literek. Maluchy kreślą je w swoich zeszytach. Oczywiście nie ma mowy o żadnych ocenach. jeżeli widzę też, iż mam w grupie chłopca czy dziewczynkę, któremu takie ćwiczenie ewidentnie nie pasuje, to od razu mówię takiemu dziecku, iż może sobie te ćwiczenia odpuścić i iść się bawić. To mi się zawsze sprawdzało. Dlatego uważam, iż tak powinno zostać. Bo teraz to faktycznie bronimy te słabsze dzieci, ale te szybciej się rozwijające karzemy — mówi i stanowczo dodaje. — To, co teraz wymyślono to celowe ogłupianie nowego pokolenia.

W podobnym tonie wypowiada się Ola, nauczycielka z zerówki w publicznym przedszkolu pod Oświęcimiem. — Gdybym mogła, to najchętniej też dalej uczyłabym normalnie dzieci tak, jak dotychczas — mówi przedszkolanka. — Ale mam nad sobą taką panią dyrektor, która dokument z kuratorium potraktowała bardzo rygorystycznie i zakazała nam zamawiania dla dzieci podręczników i jakiegokolwiek ćwiczenia z nimi pisania liter. Zbuntowałyśmy się z koleżankami, więc został wprowadzony kompromis. Mogę poświęcić te 10-15 minut dziennie na to, by pokazywać dzieciom daną literkę i mówić, iż np. literka „B” ma takie dwa brzuszki jak bałwanek i to właśnie na tę literkę rozpoczyna się słowo „babcia” czy „bębenek”. Jednak pod żadnym pozorem dzieci nie mogą wziąć ołówka do ręki i próbować takiej literki spróbować nakreślić. To paranoja!

Tomasz Mateusiak/Onet / Onet

W bardzo wielu polskich przedszkolach dzieci mają podręczniki (ze szlaczkami i rysunkami) dużo wcześniej niż w zerówce. Teraz okazuje się, iż w małopolskich przedszkolach książki te są niepożądane.

— Ja mam bardzo podobną sytuację, którą wyjaśniłam rodzicom i teraz prowadzimy „edukacyjną partyzantkę” — kręci głową Zuzanna, młoda nauczycielka wychowania przedszkolnego z Podhala. — Ci rodzice, którzy byli chętni, kupili sobie podręczniki i mają je w domu. Ja więc w przedszkolu tłumaczę dzieciom literki i opowiadam o nich, a 6-latki próbują je kreślić pod okiem rodziców w domu. Oczywiście tylko ci, którzy chcą, ale chce większość. Rodzice boją się, iż jak teraz ich dzieci nie złapią na spokojnie podstaw pisania, to w pierwszej klasie nauczyciel z programem będzie tak pędził, iż dla części z nich będzie zbyt mało czasu, by to oswoić — tłumaczy Zuzanna.

„Platforma znów miesza w życiu naszych dzieci”

Rodzice 6-latków z Małopolski generalnie są zbulwersowani tym, co spotyka ich dzieci. — Na maluchach znów robi się eksperymenty — kręci głową z niedowierzaniem Izabela, mieszkanka Zakopanego, mama Stasia. — Mam córkę starszą dwa lata. Ona normalnie nauczyła się podstaw pisania w zerówce i bardzo dobrze radziła później sobie w pierwszej klasie, gdzie tę wiedzę podtrzymała. Ten system funkcjonował dobrze chyba od czasów, gdy sama 30 lat temu rozpoczynałam naukę w szkole. Po co to teraz zmieniać — pyta.

Jeszcze ostrzej całą sytuację ocenia Tomasz, mieszkaniec Krakowa i ojciec 6-letniego Adasia. — Jestem daleki od popierania PiS-u, ale mam dziwne wrażenie, iż jak tylko do władzy wróciła Platforma Obywatelska, to znów zaczęło się „mieszanie” w życiu naszych dzieci. Dziś dla pani kurator 6-latek jest zbyt mały, by zaczynać naukę pisania. Ciekawe, iż gdy ta sama partia rządziła poprzednio, to zmienili prawo tak, iż wszystkie 6-latki miały przymusowo rozpoczynać naukę w szkole w pierwszej klasie! Wówczas przekonywano społeczeństwo, iż dzieci w tym wieku są absolutnie gotowe na przebywanie w klasie i naukę.

Nie dla „akcelerowania”

Gabriela Olszowska w rozmowie z Onetem broni jednak swojego stanowiska.

Art Service / PAP

Ministra edukacji Barbara Nowacka oraz krakowska kurator oświaty Gabriela Olszowska

Z jej stanowiskiem częściowo zgadza się Agnieszka Nowak-Gąsienica, była wiceburmistrz Zakopanego i nauczycielka posiadająca wieloletnie doświadczenie pedagogiczne.

— Podstawa programowa zarówno dla nauczania przedszkolnego, jak i nauczania wczesnoszkolnego określa, iż dziecko ma się nauczyć pisać i czytać nie w zerówce czy 1 klasie tylko na tym „etapie nauczania”, czyli przed ukończeniem 3 klasy — tłumaczy.

— Dlatego to, co chce przekazać nauczycielom pani kurator, po części rozumiem. Znam dzieci, które super nauczyły się pisać i czytać już w zerówce i później w pierwszej klasie się trochę nudziły. Ale znam też takie dzieci, które mają z tym problem jeszcze w 2. klasie i w zerówce nauka pisania to było dla nich po prostu za wcześnie. Obie grupy dzieci są w normie. Dlatego też nie mogę zgodzić się z tym, by stawiać sprawę tak skrajnie, czyli „nie uczymy w zerówce nic”. Nauczyciele w zerówce to specjaliści. Zaufajmy im. Oni widzą, z którym dzieckiem mogą jak pracować.

Idź do oryginalnego materiału