Rodzice mówią STOP! Masowo wypisują dzieci z lewackich zajęć w szkołach
Nowy przedmiot, który miał być rewolucją w polskiej edukacji, w praktyce okazuje się totalną klapą. Choć rząd i resort edukacji reklamowały go jako „edukację zdrowotną”, wielu rodziców nie ma złudzeń – to próba wprowadzania do szkół lewackiej ideologii pod płaszczykiem nauki o zdrowiu.
Już pierwsze dane pokazują, iż frekwencja na zajęciach jest dramatycznie niska. W niektórych gminach rezygnuje ponad 90% uczniów, a w wielu szkołach całe klasy zostały wypisane przez rodziców. To masowy sprzeciw, którego nie da się zignorować.
Poparcie w sondażach, klęska w szkołach
Według badań ponad połowa Polaków deklarowała poparcie dla wprowadzenia edukacji zdrowotnej. Jednak, gdy przyszło do realnych decyzji, rzeczywistość okazała się brutalna. W gminie Czarny Dunajec z ponad 1200 uczniów na zajęcia zapisano zaledwie kilkadziesiąt dzieci. W wielu szkołach we Wrocławiu czy Warszawie frekwencja nie przekracza kilku osób w klasie.
Rodzice masowo podpisują deklaracje rezygnacyjne i jasno mówią: nie pozwolimy, by nasze dzieci były indoktrynowane treściami, które nie mają nic wspólnego z nauką.
Czego obawiają się rodzice?
Dla wielu rodzin problem nie tkwi w samym pomyśle rozmów o zdrowiu czy profilaktyce. najważniejsze wątpliwości budzi program, w którym – jak podkreślają krytycy – znalazły się tematy narzucane przez ideologów, a nie lekarzy czy specjalistów.
Rodzice pytają:
-
dlaczego zamiast rzetelnej wiedzy o zdrowym stylu życia, diecie czy sporcie, akcentuje się kwestie światopoglądowe?
-
kto będzie prowadził te zajęcia – lekarze i psycholodzy, czy przypadkowi nauczyciele bez przygotowania?
-
dlaczego w demokratycznym kraju próbuje się przemycać treści, które nie mają poparcia wśród większości społeczeństwa?
Lewacka ideologia pod przykrywką?
Przeciwnicy przedmiotu twierdzą, iż edukacja zdrowotna w obecnym kształcie to nie neutralna nauka, ale narzędzie ideologiczne. Obawy budzą szczególnie zapisy dotyczące wychowania seksualnego, tożsamości i kwestii kulturowych.
Rodzice podkreślają, iż nikt nie ma prawa zastępować ich w wychowaniu dzieci i przekazywaniu wartości rodzinnych. „To my, a nie urzędnicy czy aktywiści, decydujemy, jak wychowujemy nasze dzieci” – mówią zgodnie.
Rząd w defensywie
Ministerstwo Edukacji próbuje bronić się, tłumacząc, iż zajęcia są „dobrowolne” i mają służyć uczniom. Jednak to właśnie dobrowolność obnażyła skalę sprzeciwu. Gdy rodzice dostali możliwość wypisania dzieci, skorzystali z niej masowo.
Eksperci zauważają, iż rząd znalazł się w pułapce własnej propagandy. Chwalono się nowoczesnym programem, a teraz trzeba tłumaczyć, dlaczego pustoszeją klasy i dlaczego frekwencja jest tak dramatycznie niska.
Rodzice wygrali pierwszą bitwę
Masowe rezygnacje to jasny sygnał, iż polskie społeczeństwo nie zgadza się na ideologizację szkoły. Rodzice pokazali, iż są świadomi, czujni i gotowi walczyć o przyszłość swoich dzieci.
Pytanie, co zrobi rząd? Czy będzie próbował na siłę wprowadzać kontrowersyjny przedmiot jako obowiązkowy, czy wyciągnie wnioski i postawi na prawdziwą edukację zdrowotną – wolną od ideologii?
Jedno jest pewne: rodzice już pokazali, iż nie dadzą sobie wmówić, iż to politycy wiedzą lepiej, jak wychowywać ich dzieci.