Rodzice zaczynają bać się o dzieci. Rotacja cioć w przedszkolach to już plaga

mamadu.pl 4 miesięcy temu
Zdjęcie: Maluchy nie rozumieją, gdzie podziała się ich ukochana ciocia. Fot. 123rf.com


Niedawno udałam się z córką do sali zabaw. Moja rezolutna 4-latka (którą najwyraźniej muszę oduczyć rozmowy z obcymi!) wdała się w dyskusję z pewnym tatą. Mężczyzna zaczepił mnie, gdyż z wypowiedzi dziecka domyślił się, iż chodzi do pobliskiego przedszkola. Zdradził, iż z żoną i córeczką mieszkają nieopodal i chciał poznać moją opinię o placówce. Mocno zaskoczyło mnie jednak jedno pytanie.


W swojej opowieści skupiłam się na zajęciach dydaktycznych, wyżywieniu, czasie, jaki dzieciaki spędzają na dworze, podejściu pań do różnych kwestii. Pamiętam, iż gdy szukaliśmy przedszkola i byliśmy zaraz po przeprowadzce, ciężko było podjąć decyzję. Nie znaliśmy nikogo, kogo moglibyśmy podpytać o opinie. Choć córeczka mojego rozmówcy ma dopiero 2 latka, to wraz z żoną już rozglądają się za odpowiednim miejscem. Zaskoczyło mnie jednak jedno z pytań, które mi zadał.

U nas bez zmian


– Jak duża jest rotacja pań? – usłyszałam i z początku trochę się zdziwiłam. Owszem, w minionym roku szkolnym doszła jedna nowa nauczycielka, ale kadra od lat jest stała i zgrana. Nikt nie zrezygnował przez ostanie lata z pracy. Mężczyzna wyjaśnił mi, iż dopytuje, bo w żłobku, do którego w tej chwili chodzi jego córka, jest ciągła rotacja cioć. Choć to bardzo kompetentne i lubiane panie, to zmieniają się co 2-3 miesiące, a w ciągu minionego roku były już cztery różne. Jego zdaniem to praktyka działająca na niekorzyść dzieci.

Trudno się z tym nie zgodzić. Jak dzieciaki mają czuć się dobrze w placówce, gdy po kilku tygodniach oswajania się z ciocią ta nagle znika i pojawia się następna, by po kilku kolejnych tygodniach odejść? Taki 2-latek z dnia na dzień traci osobę, której ufał i z którą czuł się bezpiecznie.

Niestety nie jest to odosobniony przypadek. Na facebookowych grupach rodzice dopytują, czy takie rotacje to norma. Jeden z tatów zgodził się opowiedzieć, jak to wygląda u jego synka w żłobku.

Znika jedna za drugą


– U nas rotacja jest ostatnio zaskakująco duża i faktycznie zaczyna nam to mocno doskwierać. Mieliśmy świetną ekipę cioć, które sprawiły, iż ten żłobek był wyjątkowy i polecaliśmy go w ciemno. Czuć było zaangażowane i świetne podejście. Widać było, iż sprawiało im to radochę. Z większością rodziców zbudowały też personalną relację. Niestety adekwatnie w ciągu 2-3 miesięcy wszystko się posypało i dziś bym chyba nie polecił naszego żłobka – mówi nam Bartek z Wrocławia.

– Najpierw odeszła jedna z cioć, miesiąc później druga. Ostatnio zniknęła trzecia, więc coś musiało być na rzeczy. Wszystkie miały miesięczny okres wypowiedzenia, więc to naprawdę jest bardzo mało na znalezienie kogoś nowego. jeżeli ktoś sensowny ma złożyć wypowiedzenie w swojej starej pracy, przepracować okres wypowiedzenia, zacząć nową pracę... to bardzo trudno znaleźć kogoś na zakładkę. I to widać – wyjaśnia mój rozmówca i dodaje, iż przede wszystkim cierpią na tym dzieci.

Widać gołym okiem, iż jest gorzej


– Czujemy to w jakości i podejściu nowych cioć, które są bez porównania do tej poprzedniej ekipy. Tutaj też bardzo widać, jak mega ważne jest zgranie takiego zespołu, a gdy jest taka rotacja, to o jakim zgraniu możemy mówić? Złapałem się ostatnio choćby na tym, iż zastanowiłem się, czy taki zestaw cioć na pewno jest najbezpieczniejszy. Nigdy wcześniej nie miałem takich rozkmin – żali się Bartek i dodaje: – Sam widziałem i potwierdzili to inni rodzice, iż często korzystają z prywatnych telefonów, mając dzieci pod opieką. Zresztą to widać czasami choćby po tych paru minutach rano i po południu, czy i jak ktoś jest zaangażowany.

– Ja rozumiem, iż ta praca jest bardzo trudna i wymagająca. Nie wiem, jak wyglądają zarobki, ale raczej nie są to kokosy, więc ta rotacja może wynikać z tego. Wydaje mi się jednak, iż rekrutacja do opieki nad dziećmi w wieku 1-3 powinna być dość specjalistyczna, tymczasem mam wrażenie, iż ostatnio przypomina bardziej zatrudnianie pań z łapanki – dodaje sfrustrowany tata.

Wolą zostać nianiami


Problemy ze znikającymi ciociami niestety dotyczą także wielu przedszkoli. Czemu odchodzą? Joanna Jakubiak z agencji Zaufana niania jakiś czas temu w rozmowie z Onetem przyznała, iż ostatnio widać większe zainteresowania pracą opiekunek do dzieci, a spora część kandydatek to właśnie byłe pracownie żłobków i przedszkoli.

Duże grupy dzieci, niskie pensje i częste choroby to główne przyczyny rezygnacji z pracy w żłobku lub przedszkolu. Wiele z tych pań jest zdemotywowanych ciągłymi rotacjami wśród koleżanek, niezgranym zespołem, a choćby tym, iż mimo dużego doświadczenia są traktowane na równi z osobami, które wykazują się znacznie mniejszym profesjonalizmem i doświadczeniem.

Idź do oryginalnego materiału