Dzisiaj piszę te słowa, czując się rozdarty między dwiema rodzinami i nie potrafiąc wybrać, którą z nich porzucić.
W czasach studenckich ożeniłem się z moją pierwszą miłością, Jadwigą. Była to burza uczuć, szaleństwo, które zaprowadziło nas przed ołtarz. Po ślubie zaczęło się zwykłe życie: praca, dom, codzienność. Doczekaliśmy się dwójki dzieci i, jak każda para, przeżywaliśmy wzloty i upadki. Były chwile radości, były kłótnie, ale dawaliśmy sobie radę. Myślałem, iż tak będzie zawsze — stabilne, przewidywalne życie. ale los zdecydował inaczej, a teraz stoję nad przepaścią, nie wiedząc, jak wyjść z pułapki, w którą sam się wpędziłem.
Miałem prawie 40 lat, gdy w naszej firmie w niewielkim mieście pod Poznem pojawiła się ona — Kinga, nowa pracownica. Wyglądała jak z innego świata: młoda, pełna energii, z uśmiechem, jakby zerwanym z okładki magazynu. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Myśli o niej wypełniały mi głowę, serce biło mocniej, gdy tylko przechodziła obok. Nie spodziewałem się, iż w moim wieku można zakochać się jak nastolatek. Ku mojemu zaskoczeniu, Kinga odwzajemniała moje uczucia. Jej spojrzenia, niewinny flirt, przypadki dotyk — wszystko to rozpalało we mnie ogień, o którym dawno zapomniałem.
Nasza relacja przemieniła się w romans. Stało się to niespodziewanie: jedna randka, jeden wieczór, i nie potrafiliśmy się zatrzymać. Z Kingą czułem się żywy, młody, wolny. W tych momach nie myślałem o zdradzie Jadwigi. Było mi zbyt dobrze, by przejmować się moralnością. Kinga wiedziała, iż jestem żonaty, ale to jej nie powstrzymywało. Spotykaliśmy się w tajemnicy, w wynajętych mieszkaniach, hotelach, z dala od ciekawskich oczu. Nie planowałem porzucać rodziny — wmawiałem sobie, iż utrzymam obie rzeczywistości w równowadze. To była iluzja, ale trzeamłem się jej jak tonący brzytwy.
Po kilku latach Kinga powiedziała mi, iż jest w ciąży. Gdy urodził się nasz syn, byłem w siódmym niebie. Trzymając go na rękach, nie wierzyłem, iż to się dzieje naprawdę. Moje życie, które wydawało się takie uporządkowane, wywróciło się do góry nogami. Znów czułem emocje, o których już zapomniałem: drżenie serca, euforia, wrażenie nowego początku. Ale razem ze szczęściem przyszło też brzemie. Żyłem dla dwóch rodzin. Jadwidze mówiłem, iż wyjeżdżam służbowo, a sam biegłem do Kingi i naszego syna. Byłem rozdarty, nie wiedząc, jak dokonać wyboru. Obie kobiety były mi bliskie, każda na swój sposób. Kochalem je obie, ale czułem, iż tracę kontrolę.
Z czasem Kinga się zmieniła. Macierzyństwo uczyniło ją wymagającą. Wychowywała naszego syna sama, i to odcisnęło na niej załeb. Zaczęła mi wypominać: iż za mało zarabiam, iż niewystarczająco się staram, iż za rzadko jestem. „Wiedziałeś, na co się porywasz” — mówiła, ale jej słowa bolały. Przecież wiedziała, iż mam żonę, iż mam inne dzieci, które też muszę utrzymać. Wymówki przerodziły się w awantury. Ale i w domu nie było lepiej. Jadwiga też zauważyła, iż pieniędzy ubywa. „Za mało zarabiasz, jak mamy żyć?” — krzyczała. Miotalem się między nimi, ale gdziekolwiek przyszedłem, czekały mnie kłótnie. Moje życie stawało się koszmarem, w którym nie było spokoju.
Jestem zmiesiączony. Zmęczony kłamstwami, zmęczony rozdartością, zmęczony niekończącymi się oskarżeniami. Każda z nich ciągnie mnie w swoją stronę, a ja nie umiem wybrać. Jadwiga to moja historia, moja rodzina, matka moich starszych dzieci. Przeszliśmy razem przez wiele, a myśl o porzuceniu jej rozrywa mi serce. Ale Kinga to moja namiętność, nowe życie, matka mojego syna. Bez niej nie wyobrażam sobie siebie. Obie są częścią mnie, ale nie mogę już dłużej trwać w tym piekle. Kogo zostawić? Kogo zdradzić? Miłość do obu kobiet pali mnie od środka, a ich żądania i awantury doprowadzają do rozpaczy. Stoję na rozdrożu, a każdy krok zdaje się prowadzić w przepaść. Jak wybrać, skoro każdy wybór oznacza złamane serce?
Dziś wiem jedno: chcąc mieć wszystko, tracimy najwięcej. Życie na dwa fronty to droga donikąd.