
„Kukułcze dzieci” często dorastają więc jako pilnie strzeżony rodzinny sekret. Kiedy prawda wychodzi na jaw, jest to dla nich duży szok. Psycholog Anja Paulmann z Wiesbaden zajmuje się tym tematem od ponad dziesięciu lat. Jej zainteresowanie zaczęło się po tym, jak została wyznaczona na kuratora procesowego w sprawie sądowej.
W tym czasie biologiczny, ale prawnie nieuznany ojciec domagał się prawa do kontaktów ze swoim dzieckiem. Od tego czasu Paulmann nie tylko naukowo bada zjawisko „kukułczych dzieci”, ale także wspiera osoby dotknięte tą sytuacją w pogodzeniu się z nią. Kontaktują się z nią dzieci, biologiczni lub prawni ojcowie, matki lub rodzeństwo.
WELT: Opisujesz „kukułcze dzieci” jako temat tabu i apelujesz o jego przełamanie. Dlaczego ludzie nie chcą o nich rozmawiać?
Anja Paulmann: „Kukułcze dziecko” jest tematem tabu, ale nie w sensie „ludzie o tym nie rozmawiają”. Zwykle jest on trywializowany, zgodnie z zasadą „to nie jest istotna kwestia”. Wyraźnie wskazuje na to również fakt, iż nie ma odpowiednich badań naukowych tego zjawiska. Jednocześnie wśród ekspertów panuje powszechna zgoda co do tego, iż dzieci adoptowane lub urodzone w wyniku zapłodnienia in vitro mają prawo wiedzieć o swoim pochodzeniu. Jednak w przypadku „kukułczych dzieci” eksperci ci często zalecają ukrywanie ich pochodzenia. Uważam, iż to błąd. Niesprawiedliwe jest odmawianie takim dzieciom tego prawa. Widziałam, ile wysiłku osoby, których ojciec wpisany w akcie urodzenia nie jest ich biologicznym rodzicem, wkładają w wyjaśnienie swojego pochodzenia. To pokazuje, jak egzystencjalne są dla nich te pytania.
WELT: O ilu dzieciach tutaj mówimy?
Paulmann: Szacuję, iż około dwóch do trzech proc. ludzi w Niemczech to tak zwane kukułcze dzieci. Istnieją badania, które szacują tę liczbę na zaledwie 0,8 proc., ale trzeba wziąć pod uwagę zróżnicowaną próbę. Opierają się one na badaniu materiału genetycznego, który został pierwotnie dostarczony do celów medycznych. jeżeli matki wiedziały o swoim „kukułczym dziecku”, nie włączyłyby domniemanego ojca do badania w pierwszej kolejności. A choćby jeżeli byłby to tylko jeden proc., przez cały czas mówimy o 800 tys. „kukułczych dzieci” w Niemczech. Kwestia ta nie jest więc bynajmniej błaha.
WELT: Czy wszystkie „kukułcze dzieci” są tak straumatyzowane, iż trzeba ich wysłuchać?
Paulmann:
Mogę to bardzo prosto obalić. Osoby dotknięte tym problemem przechodzą przez bardzo rozproszony proces, jeżeli chodzi o ten temat. Ponieważ myśl, iż „mój ojciec nie jest moim ojcem” jest potężna — nie można się z nią tak po prostu pogodzić. Potrzeba wiele , aby w ogóle rozważyć coś takiego. Kiedy osoba nagle dowiaduje się, iż ojciec, który ją wychowuje, nie jest jej biologicznym ojcem, zwykle doświadcza spontanicznego szoku emocjonalnego — ponieważ instynktownie wie, iż to prawda.
WELT: Jak to wygląda, gdy dziecko rzekomo nic nie wie o fałszywym ojcostwie?
Paulmann: Osoby, których to dotyczy, od najmłodszych lat wyczuwają, iż coś jest nie tak. Prowadzi to do dysonansu od urodzenia, który zakłóca więzi i upośledza poczucie własnej wartości. „Kukułcze dzieci” często mówią coś w stylu „Zawsze czułem, iż coś jest nie tak”. A jeżeli następnie zapytają swoją mamę, czy lub co może być nie tak, ta zwykle odpowiada: „Nie wydarzyło się nic złego”. To wpływa na ich pewność siebie.

„Kukułcze dzieci” od najmłodszych lat wyczuwają, iż coś jest nie tak
WELT: Dzieci coś czują, ale uczą się nie ufać własnej percepcji?
Paulmann: To prawda. Tajemnica może wpłynąć na więź zarówno z matką, jak i z ojcem. Ojciec nie może nawiązać bliskiej więzi z dzieckiem — być może dlatego, iż podejrzewa lub wyczuwa, iż coś jest nie tak. Matka również może mieć problem z nawiązaniem więzi, ponieważ nieustannie obawia się, iż zostanie zdemaskowana. Ta niepewność jest często przenoszona na dziecko, zwłaszcza jeżeli podświadomie wyczuwa ono, iż coś pozostaje niewypowiedziane w związku. „Kukułcze dziecko” to słoń w pokoju, którego wszyscy chcą przeoczyć.
WELT: Z pewnością ojcowie również są zaskoczeni prawdą?
Paulmann: Tak i nie. Są ojcowie, którzy od początku wiedzą, iż dziecko nie jest ich. Są też tacy, którzy to podejrzewają — na przykład, jeżeli miał miejsce romans — ale celowo nie chcą się upewniać. W przypadku „kukułczych dzieci” wiele kwestii jest tłumionych: przez matki, bo boją się konsekwencji, a przez ojców, bo nie chcą narażać związku. Pamiętam rozmowę z mężczyzną, który wyraźnie powiedział mi, iż dziecko nie może być jego, ponieważ on i jego żona nie uprawiali wtedy seksu. Nie chciał jednak stracić żony. To fascynujące, jak potężne są te mechanizmy wyparcia.
WELT: A matki? Z pewnością powinny wiedzieć najlepiej, kto jest prawdziwym ojcem?
Paulmann: Teoretycznie wiedzą, w końcu uprawiały seks z dwoma mężczyznami. Ale choćby w przypadku matek proces wyparcia jest często tak silny, iż przekonują same siebie, iż dziecko pochodzi od męża. Bo trzeba mieć dużo odwagi, żeby powiedzieć: „nie dość, iż cię zdradzałam, to jeszcze urodziło się z tego dziecko”. Często stawka jest o wiele większa: byt finansowy, rodzeństwo, ale także strach o związek.
WELT: Łatwo jest obwiniać matki, jeżeli chodzi o tę kwestię, prawda?
Paulmann : Oczywiście, ale biologiczni ojcowie również ponoszą odpowiedzialność. Zwłaszcza w przeszłości często panowało podejście: „Matka wie najlepiej, co jest dobre dla dziecka”. A jeżeli nie chciała powiedzieć dziecku, ojcowie akceptowali to i milczeli. Niektórzy z nich celowo zachowywali dyskrecję, być może dlatego, iż sami mieli już rodzinę i nie chcieli jej narażać. Ale oczywiście są też biologiczni ojcowie, którzy celowo zostali pozbawieni swojego dziecka. W końcu staje się jasne, iż decyzje w takich sytuacjach charakteryzują się bardziej interesami zaangażowanych stron, a mniej rzeczywistymi potrzebami dziecka. Dlatego też argument „ochronny” przywoływany przez wiele matek, iż działały one wyłącznie w najlepszym interesie dziecka, jest niesłuszny.
WELT: Dziś jednak nie jest już tak łatwo ukryć „kukułcze dziecko”. Testy genetyczne są dostępne tanio w internecie.
Paulmann: Testy były możliwe już w przeszłości — poprzez grupę krwi. jeżeli oboje rodzice mają pozytywną grupę krwi A, to dziecko nie może mieć grupy krwi AB. Takie rozbieżności mogły dostarczyć wskazówek, ale wiele osób nie chciało tego wiedzieć lub choćby nie chciało tego sprawdzać.

W dzisiejszych czasach jest trudniej ukryć „kukułcze dziecko” z powodu testów genetycznych, które są łatwo dostępne
WELT: Kiedy prawda nie może być dłużej ignorowana, co się wtedy zmienia?
Paulmann: Zaskoczyło mnie to, iż dla tych dzieci zmienia się wszystko — nagle, na przykład, okazuje się, iż cała ojcowska gałąź rodziny nie jest już z nimi spokrewniona. Jednak system rodzinny jako taki pozostaje zaskakująco stabilny. Pytałam osoby, których to dotyczyło, jaki wpływ miała prawda na sytuację w rodzinie, a odpowiedź zwykle brzmiała: „Żaden. Wszystko pozostało takie, jakie jest”. To pokazuje, jak silnie te więzi są budowane, aby trwały niezmienione — niezależnie od tego, jakie poważne prawdy wychodzą na jaw.
WELT: Co może być tego przyczyną?
Paulmann: Myślę, iż w szczególności matki bronią tej rodzinnej struktury do końca. Niektóre biorą na siebie odpowiedzialność, gdy tylko prawda wychodzi na jaw, ale są też takie, które nie wykazują żadnej świadomości ani chęci zmiany czegokolwiek. Znam wiele matek, które przez cały czas są przekonane, iż postąpiły słusznie . Te kobiety często nie są w stanie zareagować na krytykę dziecka, ponieważ uważają swoje zachowanie za niepodważalnie słuszne.
WELT: Z pewnością nie jest to łatwe dla nikogo zaangażowanego.
Paulmann:
WELT: A to może zniszczyć szczęśliwą rodzinę?
Paulmann: Cóż, niekoniecznie mówimy tu o szczęśliwych rodzinach, ponieważ w przeciwnym razie „kukułcze dziecko” by się nie urodziło, prawda? A taki sekret w rodzinie również nie jest dobry dla jej dynamiki.
WELT : Jak myślisz, dlaczego matki tak reagują?
Paulmann : Moim zdaniem problem nie leży wcale w dzieciach, jak się często twierdzi. To nie dzieci powinny być karane, tylko dorośli. I to mnie ogromnie irytuje. Chodzi o coś fundamentalnego: pochodzenie i tożsamość. Ostatecznie jest to forma arbitralności, gdy rodzice ukrywają przed dziećmi prawdę o ich pochodzeniu. Weźmy na przykład matkę, która ma romans, a następnie wybiera mężczyznę, który albo zarabia najwięcej, albo jest gotowy wziąć na siebie odpowiedzialność, a dziecko jest mu następnie „przypisane”. Pochodzenie jest traktowane arbitralnie, najważniejsze jest to, iż ktoś widnieje w akcie urodzenia jako ojciec.
WELT: Jakiej rady udzieliłabyś komuś, kto podejrzewa, iż jest „kukułczym dzieckiem”?
Paulmann: Zrobić wszystko, co możliwe, aby to wyjaśnić. Pierwszym krokiem jest oczywiście rozmowa z matką. A jeżeli to do niczego nie doprowadzi, można przeprowadzić testy, aby się upewnić. Otoczenie rodziców może również dostarczyć ważnych wskazówek. Prawie 70 proc. romansów jest nawiązywanych z osobami z najbliższego kręgu znajomych: sąsiadami, przyjaciółmi, kolegami z pracy itp. Jest bardzo prawdopodobne, iż biologiczny ojciec jest wśród nich. I na koniec: nie poddawaj się. Bo „kukułcze dzieci” także mają prawo do informacji o swoim pochodzeniu.