Samotna matka w trudnej sytuacji finansowej przez pomyłkę wysłała SMS-a do miliardera, prosząc o pieniądze na mleko dla dziecka i tak zaczęła się niesamowita historia.
Marta Kowalska siedziała w małej, słabo oświetlonej kuchni swojego zniszczonego mieszkania, z ciężarem zmęczenia na ramionach. Była druga w nocy, a w sąsiednim pokoju jej synek, Jakub, płakał bez przerwy. Marta od godzin próbowała go uspokoić, ale łaknienie w jego płaczu nie pozostawiało wątpliwości. Mleka w proszku starczało tylko na ostatnią butelkę a co potem?
Samotna matka, ledwie wiążąca koniec z końcem, nie widziała wyjścia. Praca w barze ledwo pokrywała czynsz, nie mówiąc o podstawowych rzeczach dla Jakuba. Zastawiła już obrączkę, by kupić jedzenie, a rodzina nie mogła jej pomóc też ledwo dawali radę.
Wzięła telefon i otworzyła aplikację bankową stan konta był tragicznie niski. Wzrok przykuł się do wiadomości, którą trzymała w szkicach od dni, nigdy jej nie wysyłając. Numer znalazła w internecie ktoś oferował pomoc w zdobyciu mleka dla dzieci. Marta próbowała, ale odpowiedzi były krótkie i rozczarowujące.
Tej nocy, zdesperowana, napisała:
Witam Nie lubię o to prosić, ale nie mam już mleka dla dziecka, a wypłatę dostanę dopiero za tydzień. Mój synek płacze i nie wiem, co robić. jeżeli mógłby Pan pomóc, byłabym niewypowiedzianie wdzięczna. Przepraszam za kłopot, ale nie mam już do kogo się zwrócić. Dziękuję za przeczytanie.
Westchnęła głęboko i nacisnęła wyślij bez zastanowienia, palce drżące nad ekranem. Przyzwyczaiła się przepraszać za swoje problemy, ale teraz nie miała już nic do stracenia. Z cichym łkaniem opadła na krzesło, czekając na odpowiedź choć adekwatnie w nią nie wierzyła.
Kilka minut później telefon zadrżał.
Pojawiła się wiadomość:
Dzień dobry, tu Marek Nowak. Pomyliła się pani z odbiorcą, ale rozumiem, iż sytuacja jest trudna. Niech się pani nie martwi o mleko zadbam, żeby wszystko było.
Marta wpatrywała się w ekran, niedowierzając. Nie wiedziała, kto to jest. Marek Nowak? Brzmiało niejasno znajomo. Część jej myśli podejrzewała oszustwo. Wcześniej słyszała o naciągaczach, którzy podszywali się pod innych. A jednak ten komunikat brzmiał szczerze.
Zanim zdążyła odpowiedzieć, przyszedł kolejny SMS:
Mogę jutro wysłać potrzebne rzeczy. Proszę skupić się na sobie i synu. Już wszystko będzie dobrze.
Marta zamarła. To nie był przekręt, czuła to. Kimkolwiek był ten człowiek, oferował prawdziwą pomoc.
Łzy popłynęły. Po raz pierwszy od lat Marta pozwoliła sobie na nadzieję.
Następnego dnia pod drzwiami stanęła paczka kilka dużych kartonów z mlekiem modyfikowanym i krótka notatka.
Wiem, jak to jest. Mam nadzieję, iż to pomoże. Proszę dać znać, jeżeli będzie pani czegoś potrzebować.
Podpis brzmiał: Marek Nowak.
Marta stała jak wryta, wpatrując się w kartony. Nigdy nie dostała tak hojnego daru, zwłaszcza od obcej osoby. Czy to naprawdę się dzieje?
Z niedowierzaniem zaczęła rozpakowywać pudełka. W każdym były pieluchy, chusteczki, mleko znacznie więcej, niż śmiała marzyć. Po raz pierwszy od miesięcy odetchnęła. gwałtownie zrobiła zdjęcie i wysłała wiadomość.
Dziękuję, Panie Marku. Nie potrafię wyrazić, co to dla mnie znaczy. Dał Pan mi szansę zadbać o syna jestem dozgonnie wdzięczna.
Odpowiedź przyszła natychmiast:
Cieszę się, iż mogłem pomóc. To nie jest jałmużna. To wsparcie dla kogoś, kto go potrzebuje. Sam kiedyś byłem w podobnej sytuacji.
Marta zmrużyła oczy. Marek był na jej miejscu? Nie wiedziała nic o nim. Był bogaty? Biznesmeniec? Filantropem? Dlaczego się o nią troszczył?
Zanim zdołała zapytać więcej, przyszła kolejna wiadomość:
Jeśli będzie pani czegoś potrzebować jedzenia, ubrań, czegokolwiek proszę pisać. Mogę pomóc.
Marta osunęła się na krzesło, wpatrzona w ekran. Nie chciała nadużywać sytuacji, ale wdzięczność była przytłaczająca. Kim był ten człowiek? Dlaczego to robił?
W końcu zapytała:
Dlaczego mi Pan pomaga? Nie zna mnie Pan.
Odpowiedź nadeszła szybko: Bo wiem, jak to jest czuć, iż tonie się samotnie. Łatwo myśleć, iż nikogo to nie obchodzi, ale zapewniam panią, Marta, iż tak nie jest. Mam możliwości, by pomóc. Chcę tylko, by pani i syn mieli lepszą szansę. Nikt nie powinien przechodzić przez to w samotności.
Dłonie Marty drżały. To było zbyt wiele, by pojąć. W sercu poczuła iskrę nadziei, której nie doświadczała od lat. A jeżeli Marek naprawdę był odpowiedzią na jej modlitwy?
Z dnia na dzień Marek wysyłał coraz więcej zapłacił czynsz, gdy grożono eksmisją, kupił jedzenie, nowy wózek, choćby łóżeczko dla Jakuba.
Aż pewnego dnia przyszła wiadomość, która odebrała jej oddech:
Chciałbym się spotkać. Czas porozmawiać osobiście.
Marta była zdenerwowana. przez cały czas nie wiedziała, kim był. Czy to pułapka? A jednak czuła też podekscytowanie. W końcu Marek już zmienił jej życie.
Spotkali się w małej kawiarni. Marta przyszła wcześniej, ściskając telefon. Nie wiedziała, czego się spodziewać.
W drzwiach pojawił się wysoki, elegancki mężczyzna o pewnej siebie postawie. Serce Marty zabiło szybciej. To był on Marek Nowak.
Miło panią poznać powiedział z ciepłym uśmiechem.
Nie spodziewałam się, iż Pan tak wygląda wyznała.
Marek się zaśmiał. Widzę, iż jeszcze nie raz mnie pani zaskoczy.
Rozmawiali godzinami. Marta opowiadała o trudnościach, przeszłości, walce o przetrwanie. Marek słuchał bez oceniania. Czuła, jak ciężar znika z jej ramion.
W końcu Marek powiedział cicho:
Marta, pomogłem pani nie tylko dlatego, iż mogłem. Znam tę walkę. Ale chcę, by pani wiedziała już nie musi pani być sama. Ja, pani i Jakub możemy być rodziną, jeżeli pani zechce.
Marta zamarła.
Naprawdę?
Tak. Chcę wspólnej przyszłości. Nie tylko finansowo















