Samotność wśród bliskich

newsempire24.com 1 tydzień temu

Samotna wśród bliskich

– Mamo, przestań się tak przejmować! – zirytowana rzuciła Alicja, nie odrywając wzroku od telefonu. – Pomyśl tylko, nie przyjechali na twoje urodziny. Ludzie mają swoje sprawy.

– Jakie sprawy? – cicho zapytała Wanda Nowak, ściskając w dłoniach serwetkę. – Kasia obiecała przyjechać z dziećmi, Marek też mówił, iż się zwolni. A Tomek choćby powiedział, iż już kupił prezent.

– No i co? – Alicja w końcu podniosła głowę. – Kasia siedzi z chorymi dziećmi, Marek ma problemy w pracy, a Tomek utknął w delegacji. Nikt nie robi tego specjalnie.

Wanda milcząco nakrywała stół w salonie. Piękny obrus, najlepsze talerze, które wyjmowała tylko na specjalne okazje. Siedemdziesiąt lat – czy to nie specjalna okazja? Cały tydzień kupowała produkty, od rana przygotowywała ulubione potrawy dzieci. Śledź w śmietanie dla Kasi, smażone ziemniaki z grzybami dla Marka, tort napoleon dla Tomka.

– Alu, może jeszcze do nich zadzwonimy? – poprosiła. – Może jeszcze zdążą?

– Mamo, przestań! – Alicja wstała od stołu. – Muszę już iść do domu. Sławek sam z dziećmi, zmęczy się.

– Ale choćby nie zjedliśmy porządnie…

– Co tu jest do jedzenia? Same sałatki. W domu zjem normalnie.

Wanda patrzyła, jak młodsza córka pakuje torbę. Szybko, pospiesznie, jakby bała się spóźnić na coś bardzo ważnego.

– Dobrze, mamo, nie smuć się. Następnym razem wszyscy się zbiorą, zobaczysz.

Pocałunek w policzek, trzask drzwi. Wanda została sama przy stole nakrytym dla sześciu osób.

Siedziała długo, wpatrując się w puste talerze. W mieszkaniu panowała cisza, przerywana tylko tykaniem zegara na ścianie. Tego zegara, który dostała od zmarłego męża na trzydzieste urodziny. Ile świąt obchodzili przy tym stole! Urodziny dzieci, Nowy Rok, koniec szkoły, śluby…

Wanda wstała i zaczęła sprzątać ze stołu. Śledzia zapakowała do pojemnika – jutro zaniesie sąsiadce Halinie. Ziemniaki też do lodówki. Tort pokroiła i schowała. Wyszło sporo kawałków.

Gdy już wszystko posprzątała, usiadła w ulubionym fotelu męża i wyjęła telefon. Na ekranie świeciły się nieprzeczytane wiadomości.

“Mamusiu, wszystkiego najlepszego! Przepraszam, iż nie mogłam przyjechać. Dzieci chorują, temperatura pod czterdzieści. Na pewno wpadnę w weekend. Całuję.” To od Kasi.

“Mamo, gratulacje! Problemy w pracy, mogą mnie zwolnić, nie mogę się rozpraszać. Prezent przekażę przez Alę. Zdrowia życzę.” Marek, jak zawsze, zwięźle.

“Mamuś, z okazji jubileuszu! Utknąłem w Krakowie, lot odwołany. Nadrobię przy spotkaniu. Kocham.” Tomek, najmłodszy.

Wszyscy przepraszają, wszyscy kochają, wszyscy na pewno przyjadą później. Wanda schowała telefon i zamknęła oczy. Zmęczenie nadeszło nagle, ciężkie i kleiste.

Następnego dnia obudził ją dzwonek do drzwi. Na progu stała sąsiadka Halina z bukietem astrów.

– Wanda, z okazji wczorajszych urodzin! – uśmiechnęła się. – Przepraszam, iż wczoraj nie przyszłam, u wnuka były zawody.

– Dziękuję, Halu – Wanda wzięła kwiaty. – Wpadnij, napijemy się herbaty.

– Jak przebiegło przyjęcie? Dzieci przyjechały?

Wanda zagotowała wodę i milczała. Halina zrozumiała bez słów.

– Znowu nie mogli?

– Mają swoje sprawy – cicho odpowiedziała Wanda. – Praca, chore dzieci…

– Wanda, a mówiłaś im, jak ważne to było dla ciebie?

– Po co? Nie są już mali, powinni sami rozumieć.

Halina pokręciła głową.

– Powinni, ale nie rozumieją. Moje też takie. Dopóki nie powiesz wprost, nie dotrze.

Pili herbatę z resztkami tortu napoleon. Halina chwaliła, pytała o przepis, opowiadała o swoich wnukach. Wanda słuchała i myślała, iż z sąsiadką rozmawia się jej łatwiej niż z własnymi dziećmi.

– Wanda, może znajdziemy sobie jakieś zajęcie? – zaproponowała Halina. – Albo zapiszemy się do klubu seniora. Tam są tańce, śpiewanie.

– Co ty, Halu. Nie mam głowy do tego.

– A do czego masz głowę? Dzieci dorosłe, żyją swoim życiem. Dlaczego ty nie możesz żyć dla siebie?

Po wyjściu Haliny Wanda długo myślała o jej słowach. Żyć dla siebie? Ale jak? Całe życie żyła dla innych. Najpierw dla rodziców, potem dla męża, potem dla dzieci. choćby po śmierci męża żyła dla dzieci. Pomagała z wnukami, gotowała, prała, gdy przynosili ubrania.

Wieczorem zadzwoniła Kasia.

– Mamo, co słychać? Jak minęły urodziny?

– Normalnie – odpowiedziała Wanda.

– Ala mówi, iż byłyście tylko we dwie. Przecież tłumaczyłam, u nas koszmar. Witek ma gorączkę, Zosia kaszle. Wzywaliśmy lekarza.

– Rozumiem, córeczko. Dzieci są ważniejsze.

– Mamo, nie mów tak. Wiesz, iż cię kocham. Po prostu okoliczności się nie złożyły.

– Wiem.

– Słuchaj, możesz w sobotę wpaść? Posiedzieć z dziećmi parę godzin? Muszę do lekarza, z chorymi dziećmi nie przyjmą.

Wanda się zawahała.

– Dobrze, przyjdę.

– Dziękuję, mamo! Jesteś najlepsza!

Po rozmowie Wanda usiadła przy oknie i patrzyła na podwórko. Dzieci bawiły się w piaskownicy, matki gadały na ławkach. Zwyczajny wieczorny widok, ale dziś wydawał się jej obcy, niedostępny.

W sobotę poszła do Kasi. Dzieci rzeczywiście chorowały, choć już wracały do zdrowia. Witek marudził, domagał się uwagi. Zosia wieszała się na babci, prosiła, żeby poczytać.

– Babciu, czemu nie przychodzisz do nas codziennie? – zapytała Zosia, układając się na kolanach.

– A po co codziennie?

– No żebyśmy byli razem. Mama ciągle zajęta, tata w pracy. A z tobą fajnie.

Wanda mocniej przytuliła wnuczkę. Chociaż komuś była potrzebna.

Kasia wróciła po trzech godzinach.

– Mamo, wielkie dzięki! – wyglądała na zmęczoną. – Lekarz powiedział, iż to zwykłe przeziębienie.

– To dobrze.

– Słuchaj, możesz jutro też przyjść?Następnego ranka Wanda obudziła się z nową siłą, postanowiła zapisać się na kurs tańca i kupiła bilet do Gdańska, bo wreszcie zrozumiała, iż jej szczęście też jest ważne.

Idź do oryginalnego materiału