Scena z restauracji paraliżuje. Rodzice, co się z wami dzieje? Wstyd!

mamadu.pl 8 miesięcy temu
Zdjęcie: Wyjście z dziećmi do restauracji jest dużym wyzwaniem. fot. tomsickova/123rf


Byłam ostatnio świadkiem niezbyt miłej rozmowy, choć w sumie rozmową to trudno nazwać. Bardziej nazwałabym to atakiem, bombardowaniem. Akcja miała miejsce w restauracji, do której na niedzielny obiad wybrała się rodzina z trójką dzieci. Niestety, nie wszystkim się to podobało. Niektórzy nie potrafili utrzymać nerwów na wodzy. Wybuchli.


Wyjście z dziećmi do restauracji, która nie serwuje wyłącznie dań typu fast-food, jest dużym wyzwaniem. Przynajmniej dla mnie. Oczekiwanie na potrawy zawsze się dłuży. Maluchy najpierw się nudzą, potem marudzą, a na końcu zaczynają wymyślać głupie zabawy i zachowują się zdecydowanie nie tak, jak powinno zachowywać się w restauracji. Dlatego postanowiłam, iż dopóki wszystkie moje dzieci trochę nie dorosną, "eleganckich" restauracji odwiedzać nie będziemy. Koniec i kropka.

Mały harmider


Jakiś czas temu, kiedy dzieci były u babci, wybraliśmy się z mężem do restauracji. Przyznaję, nie zdarza nam się to dość często, dlatego tym bardziej nie mogłam się doczekać. Wybraliśmy się do sprawdzonego miejsca. Odwiedzają je i małżeństwa, zakochani, i rodziny z dziećmi.

To przytulna, fajna i stworzona z myślą o wszystkich restauracja. Dobrze, iż zarezerwowaliśmy wcześniej stolik, bo w przeciwnym razie musielibyśmy trochę poczekać w kolejce. Już na wejściu moją uwagę zwrócił stolik, przy którym zasiadali rodzice z trójką dzieci. Na moje oko miały tak około 5, 7 i 8 lat (dwóch chłopców i dziewczynka).

Dzieciaki zachowywały się dość głośno, ale w sumie bez przesady. Akurat do krzyków i hałasów jestem przyzwyczajona. Jako matka trójki dzieci raczej zbyt dużo spokoju nie zaznaję. Choć zwróciłam na nie uwagę, nie byłam oburzona, zniesmaczona, ani nic w tym stylu.

Miałam dość


Los tak chciał, iż nasz stolik znajdował się w pobliżu wspomnianej rodziny. Siedzieli tuż za moimi plecami. Choć na początku zbytnio nie przeszkadzało mi zbyt głośne zachowanie dzieci, to już po chwili, przyznaję, miałam dość.

Chciałam porozmawiać z mężem, powspominać, odpocząć. Niestety, nie dało się. Nasi restauracyjni sąsiedzi kłócili się i śmiali na przemian. Było głośno aż do tego stopnia, iż nie słyszałam, co mówi mój mąż. Przyznaję, coraz bardziej mnie to denerwowało.

Nie mogłam zrozumieć, dlaczego rodzice nie zwrócą im uwagi, dlaczego nie spróbują uspokoić, czymś zająć. Zagryzłam zęby, nie chciałam, by ktokolwiek ani cokolwiek zepsuło nam wieczór. Postanowiłam się wyłączyć, odciąć od otoczenia. Robiłam wszystko, by ich nie słuchać.

Ona nie wytrzymała


Ktoś głośno krzyknął, aż podskoczyłam. Nie wiedziałam, co się dzieje. Odwróciłam się i zobaczyłam kobietę, która nie wytrzymała. Podeszła do stolika, przy którym siedzieli rodzice z trójką dzieci. Głośnym, stanowczym i bardzo konkretnym głosem powiedziała "To nie plac zabaw, to restauracja dla ludzi, którzy umieją się zachować".

Zapadła cisza. Wszyscy zamilkli, jakby się przestraszyli. Dzieci zamarły, rodzice także. Nikt nie odezwał się ani słowem. Po chwil kątem oka zobaczyłam, jak rodzice z dziećmi wstają, ubierają się i wychodzą z restauracji. Mam wrażenie, iż rodzice byli trochę zawstydzeni, zmieszani. Oni chyba nie zdawali sobie sprawy z tego, iż zachowanie ich dzieci może komuś przeszkadzać.

Zrujnowany obiad


Jak się okazuje, takie zachowanie przeszkadza wielu. Jedna z kobiet opublikowała na TikToku filmik z restauracji. Zwierza się przed kamerą, jak dzieci z pobliskiego stołu zrujnowały jej obiad w restauracji.

– Odwiedziliśmy naprawdę fajną restaurację w Tulsie – mówi do kamery, po czym przerywa, gdy w tle słychać głośne krzyki dzieci.

Kobieta opowiada, iż niedaleko niej znajduje się stolik, przy którym siedzi mama z dziećmi. Te z kolei słuchają głośno tabletu.

– Nasz posiłek kosztował nas oboje 140 dolarów z napiwkiem i musiałam słuchać wrzeszczących dzieciaków (…). Ludzie, zostawcie swoje dzieci w domu. Znajdźcie opiekunkę i nie zabierajcie ich – dodaje.

Przyznaję, choć sama mam dzieci i jestem już przyzwyczajona do krzyków, to wychodząc do restauracji, chciałabym odetchnąć, odpocząć. Absolutnie nie jestem za zostawianiem pociech w domu, ale chyba warto czasami zwrócić im uwagę. Zrobić coś, zająć czymś, tak by inni w spokoju mogli zjeść obiad czy kolację.

Idź do oryginalnego materiału