Siostra chce się wprowadzić do naszego mieszkania, ale mąż jest stanowczo przeciwny: jestem między młotem a kowadłem

newsempire24.com 3 dni temu

Nazywam się Kinga i stoję przed strasznym wyborem: ryzykuję kłótnię albo z rodzoną siostrą, albo z ukochanym mężem. Serce się kraje a rozum nie podpowiada dobrego wyjścia.

Moja starsza siostra Alicja zawsze traktowała mnie dziwnie. O trzy lata starsza, od dziecka zazdrościła mi rodzicom. Wydawało jej się, iż kupują mi więcej lalek, słodyczy, ubrań. Choć w rzeczywistości mama i tata kochali nas jednakowo. Tylko ja zawsze cieszyłam się z drobiazgów, a ona traktowała je jak coś oczywistego.

Pamiętam, jak Ala zabierała mi zabawki tylko po to, żeby doprowadzić mnie do płaczu, nie żeby się nimi bawić. Z biegiem lat nic się nie zmieniło.

Gdy poznałam Piotra — mojego przyszłego męża, Alicja stała się jeszcze chłodniejsza. Za moimi plecami szeptała rodzicom, iż nasze małżeństwo nie potrwa długo. Miałam wtedy 22 lata, Piotr 24. A Ali — już 25, bez żadnych perspektyw na związek.

Po ślubie zamieszkaliśmy u jego mamy. Ale niedługo teściowa wyszła za mąż za cudzoziemca i wyjechała za granicę, zostawiając nam w spadku swoje dwupokojowe mieszkanie w Krakowie.

Po paru latach zmarł dziadek Piotra i zapisał mu swoje dwupokojowe mieszkanie w innej dzielnicy. Tak w naszych rękach znalazły się od razu dwa lokale.

Postanowiliśmy jeden wynajmować, a zarobione pieniądze odkładać na naukę naszego syna Jakuba. Ma teraz 12 lat, a czas leci niesamowicie szybko.

Tymczasem Alicja, jakby chciała mnie dogonić, zaraz po moim ślubie pospiesznie wyszła za pierwszego lepszego — za Darka. Człowieka leniwego, nieodpowiedzialnego, który ledwo wiąże koniec z końcem. Mimo to siostra urodziła mu troje dzieci. We czwórkę tłoczyli się w maleńkim “mieszkaniu garsonierze”, kupionym za pieniądze z becikowego i skromną pomoc rodziców.

Zawsze było mi żal siostrzeńców: biednie ubrani, głodni, ciągle chorzy. Rodzice pomagali Ali finansowo, ale ich możliwości były ograniczone — emerytury nie są przecież wysokie.

Długo ukrywaliśmy przed siostrą, iż wynajmujemy mieszkanie. Prawie półtora roku udawało nam się zachować to w tajemnicy. W końcu jednak Ala się dowiedziała.

I pewnego dnia przyszła do mnie z konkretnym żądaniem:

— Kinga, no przecież rozumiesz! — prawie płakała. — Wy wynajmujecie mieszkanie, a my tu jak śledzie w puszce! Obok was jest świetna szkoła artystyczna, nasza Zosia marzy o tańcu, a Staś chce uczyć się muzyki! No pomóż! Wpuśćcie nas na razie za darmo, a jak Darek znajdzie pracę, ja też wyjdę — i będziemy wam płacić choć trochę. Przecież jesteśmy rodziną!

Patrząc na nią, czułam dziwną mieszankę litości i strachu. Litości wobec dzieci — i strachu o naszą przyszłość.

Opowiedziałam o wszystkim Piotrowi.

— Nie! — odparł stanowczo. — Tylko po moim trupie! Ta zgraja rozwali mieszkanie w drobny mak, a grosza nie zobaczymy! Ich Darek coś znajdzie? On w życiu choćby tydzień nie przepracował! A twoja siostra jeszcze czwarte urodzi — byle nie iść do roboty!

Próbowałam go przekonać, iż to tymczasowe, iż teraz jest im po prostu ciężko.

— Ty sama wierzysz w to, co mówisz? — zaśmiał się gorzko. — Damy im palec, a oni rękę po łokieć odgryzą. Nie! Już szukam nowych lokatorów!

Następnego dnia zadzwoniła Alicja:

— Prawie wszystko spakowane! Jeszcze parę kartonów — i się wprowadzamy! Czekaj na nas!

Siedziałam z telefonem w dłoni i nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Nie powiedziałam, iż pakują się na próżno… Nie powiedziałam, iż ich nie wpuścimy.

Boję się zasmucić mamę — ma chore serce. Każdy silniejszy stres może ją kosztować życie.

Boję się stracić siostrę na zawsze — a jednocześnie boję się zniszczyć swój związek z mężem.

Stoję przed wyborem, który łamie mnie od środka.

Serce podpowiada, żeby pomóc krwi z krwi. Ale rozum i pamięć o dziecięcych krzywdach przypominają: Ala zawsze tylko brała, nigdy nie dawała.

A Piotr… Był przy mnie zawsze: wspierał, podnosił, budował ze mną nasze życie. Teraz prosi o jedno — żebym chroniła naszą pracę, naszą rodzinę, naszą przyszłość.

I rozumiem: choćby nie wiem jak bolało, muszę powiedzieć “nie”.

Muszę znaleźć w sobie siłę, by odmówić siostrze. Niech się złości. Niech nienawidzi. Wybieram męża, syna, naszą rodzinę.

Ale jakże boli ten wybór… Jakże gorzko zrozumieć, iż rodzona krew może postawić cię przed tak straszną decyzją…

Idź do oryginalnego materiału