Skarb w Dłoniach

polregion.pl 2 tygodni temu

**Prezent**

Halina przeszła po mieszkaniu, upewniając się, iż wszystko wyłączyła i zostawia porządek. Uwielbiała wracać do czystego mieszkania. Więc po co wyjeżdża ze swojego rajskiego zakątka? Po co? Żyje przecież jak w sanatorium – robi, co chce. Ale jeżeli nie pojedzie, córka będzie miała pretensje. Wyjazd nad morze to jej prezent urodzinowy dla Haliny.

Westchnęła, wywiozła walizkę z mieszkania i zamknęła drzwi na dwa zamki. Pociągnęła za klamkę, by upewnić się, iż dobrze zamknięte, i zadzwoniła do drzwi sąsiadki.

— Co, już wyjeżdżasz? — zapytała sąsiadka Ola.

— Tak, przyniosłam klucze. — Halina niechętnie podała jej wiązkę kluczy.

— Nie martw się, podleję kwiaty, dopilnuję wszystkiego. Odpoczywaj i nie przejmuj się — zapewniła Ola. — Masz szczęście do córki, kupiła ci wyjazd, korzystaj, mamo. A mój Jurek tylko o butelce myśli. Miał rodzinę, mieszkanie, wszystko przepił…

Halina współczuła sąsiadce, ale dopiero teraz dotarło do niej, iż zostawienie jej kluczy mogło być ryzykowne. A nuż jej syn wpadnie do mieszkania? Nic wartościowego tam nie miała, ale każda rzecz szkoda, jeżeli zginie. Wszystko kosztuje. I przykro, gdy ktoś grzebie w cudzych rzeczach. Żałowała, iż nie poprosiła kogoś innego o doglądanie mieszkania. Za późno na zmiany. I nie chciała urazić Oli nieufnością. Ile razy ta jej pomogła?

Sąsiadka dostrzegła wahanie na twarzy Haliny.

— Nie martw się, schowam klucze, Jurkowi nic nie powiem. Jedź spokojnie, wszystko będzie w porządku — obiecała.

Halina skinęła głową i ruszyła z walizką w stronę schodów.

— Z Bogiem — krzyknęła za nią Ola i zamknęła drzwi.

Na dworzec Halina poszła pieszo, po co brać taksówkę na dwa przystanki? A z walizą do autobusu tylko ludzi niepokoić. Przeszła tunelem na perony. Stał tam właśnie pociąg. Szła wzdłuż składu, wypatrując dziewiątego wagonu. Znalazła i zatrzymała się. Będzie czekać, by potem nie biegać w ostatniej chwili.

«A jeżeli numeracja wagonów jest od drugiego końca? — nagle się zaniepokoiła. — Nic, dyżurny zwykle ogłasza, zdążę dobiec» — uspokoiła się.

Tydzień temu córka niespodziewanie wpadła i oznajmiła, iż chce wręczyć prezent urodzinowy wcześniej, by Halina mogła się przygotować.

— Jesteś w ciąży? — spytała wtedy.

Drugie dziecko to oczywiście dobrze, ale pierwsze ma dopiero rok. Od pieluch ledwo odeszli, za wcześnie na kolejne.

— Nie, nie jestem. Kupiłam ci na urodziny wyjazd na południe. Pociąg wieczorem jedenastego, przedział. Masz. — Podsunęła kopertę. — Tydzień starczy, by się przygotować.

— Jak? Sama? Bez was? Co ty wymyśliłaś? W sam dzień urodzin! A goście, stół? Nie, nigdzie nie jadę. Oddaj bilet — stanowczo oświadczyła Halina.

— Mamo, specjalnie tak zrobiłam, żebyś nie stała cały dzień przy garach jak przy taśmie. Chciałam, żebyś miała święto — spotkanie z morzem. Kiedy ostatnio byłaś nad Bałtykiem? choćby nie pamiętasz. To prezent ode mnie i od Jacka. Rób z nim, co chcesz — odparła urażona córka. — jeżeli nie chcesz nad morze, zostajesz w domu, ale biletu nie oddam. jeżeli zajdę w ciążę, to o morzu można zapomnieć na lata. Wybrałam dobry pensjonat, tuż przy plaży — przekonywała.

I co było robić? Pomarudziła, iż bez jej zgody wszystko załatwili, ale zaczęła się pakować.

I tak oto Halina znalazła się na dworcu. Z tych wyjazdów, zwłaszcza sama, więcej stresu niż radości. Same obawy: czy zdąży na pociąg, z kim będzie w przedziale, jak się urządzi… A w jej wieku dodatkowy stres nie jest wskazany.

Gdy dyżurna ogłosiła przyjazd pociągu i iż numeracja wagonów zaczyna się od końca, Halina trochę odetchnęła. Wszystko dobrze przemyślała. niedługo rozległ się gwizd nadjeżdżającego składu. Halina zebrała się, mocniej ścisnęła uchwyt walizki, w drugiej ręce trzymała gotowe dokumenty. Nieopodal stali inni podróżni z bagażami.

Pociąg przemknął obok, już widać był koniec. Halina miała ochotę poderwać się i biec za wagonami. Wydawało jej się, iż pociąg przejedzie dalej, a ona w dwie minuty nie zdąży dobiec. Ale wreszcie stanął, drgnął i zastygł. Konduktorka dziewiątego wagonu otworzyła drzwi dokładnie naprzeciw Haliny, przetarła poręcz ścierką i szykowała się do sprawdzania biletów.

Halina pierwsza podała dokumenty, weszła do wagonu, weszła do przedziału, usiadła na ławce i westchnęła. No i po pół problemu — jest w pociągu.

Pociąg znów drgnął i ruszył, nabierając prędkości. Drzwi z hukiem odsunęły się na bok, do przedziału weszły trzy dziewczyny. Od razu zrobiło się gwarno i ciasno. Halina wyszła do korytarza, dając im się rozpakować.

Pociąg przyspieszył. Za oknami migały lasy i pola, ciemniała tafla jezior. Noce na początku lipca są krótkie, zanim zdąży się ściemnić, już świta. Dziewczyny, śmiejąc się, minęły ją, idąc do sąsiedniego wagonu. Halina wróciła do przedziału, przebrała się i położyła. Przy stukocie kół gwałtownie zasnęła.

Obudziła ją stacja i głos z głośnika. Niebo za oknem jaśniało. Zegarek na ręce pokazywał wpół do trzeciej. Z górnej półki zwisał kosmyk jasnych włosów. Halina choćby nie słyszała, kiedy dziewczyny wróciły. Pochwaliła je w duchu za ciszę i znów zasnęła.

Gdy obudziła się ponownie, przedział zalewało słońce, duszno było nie do zniesienia. Dziewczyny spały. Halina cicho wyszła na korytarz, przymknęła drzwi. Na klamce toalety wisiała tabliczka „zajęte”. Trzeba czekać.

— Nad morze pani jedzie? — zapytał mężczyzna z ręcznikiem na ramieniu.

— Tu chyba wszyscy jadą nad morze — odparła podobnym tonem Halina.

Nie miała ochoty na rozmowę, zwłaszcza stojąc pod toaletą. Odwróciła się,Halina uśmiechnęła się, wzięła głęboki oddech i postanowiła przyjąć nowy rozdział życia, który nagle otworzył się przed nią.

Idź do oryginalnego materiału