26-latka jest mamą 4-letniego chłopca i podczas urodzin męża doszło do bardzo niebezpiecznej sytuacji. Otóż kobieta przyznała, iż w ich domu znajdowała się stara szafka na książki, w której wraz z mężem trzymali kasety VHS. Mebel był niezbyt stabilny i już dwukrotnie się przewrócił. Choć para miała się go pozbyć, jakoś ciągle nie było na to czasu. Tego pechowego dnia mieli gości, a syn leżał na podłodze i z nudów kopał półkę. Nagle szafka się przechyliła.
Nieszczęśliwy wypadek
Cała zawartość, jak i sam mebel zaczął spadać na dziecko. Matka z głośnym okrzykiem rzuciła się w kierunku szafki i w ostatniej chwili odciągnęła malca. 4-latek choćby się nie przestraszył, zaczął się śmiać i nazwał mamę dziewczyną Flash (bardzo szybki bohater komiksów DC Comics). Kobieta przytuliła malca i zaczęła płakać. Emocje wzięły w górę, a ona nie mogła się uspokoić.
Zamiast słów wsparcia i wyciszenia usłyszała jedynie z ust siostry, iż jak zwykle dramatyzuje, bo przecież nic takiego się nie stało. Gdyby tego było mało, rzuciła do jej męża, iż czeka go "piekielne małżeństwo", sugerując, iż jej reakcja była histeryczna i niewłaściwa.
Teraz kobieta obwinia się, iż zepsuła urodzinową imprezę, a także ma poczucie winy, iż wcześniej nie zadbała o bezpieczeństwo dziecka.
Nie tego potrzebuje matka
Sama niestety doświadczyłam sytuacji, gdy moje dziecko było w niebezpieczeństwie. I to prawda, iż matka zrobi absolutnie wszystko, by ratować swoją pociechę. Nagle skoczyła mi adrenalina, a ja dokładnie wiedziałam, co robić. W jednym przypadku to było rzucenie się w dół stromej fosy, w innym udzielenie pierwszej pomocy i wezwanie karetki. Zero paniki, zero zbędnego myślenia, intuicyjne i automatyczne działanie. Nagle byłam zdolna funkcjonować w jakimś zupełnie innym trybie.
Zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku, gdy już byłam pewna, iż dziecku nic nie grozi, nagle zaczęłam płakać tak bardzo, jak nigdy mi się nie zdarza: głośno i donośnie, a łzy ciekły mi po policzkach. Poczułam ból ciała i zmęczenie, zaczęło schodzić ze mnie całe napięcie. Nagle moją głowę zalało tysiąc myśli i sprzeczne emocje. Nie byłam w stanie tego kontrolować.
Chyba nie przesadzę, twierdząc, iż w takiej chwili matki zwykle nie dostrzegają, iż dokonały czegoś niesamowitego. Za to obwiniają się, iż mogły przewidzieć tę niebezpieczną sytuację, analizują, czy dało się tego uniknąć. Czują lęk, ale i ulgę.
W takiej chwili same wystarczająco się nakręcamy, mając świadomość, iż mogło się to wszystko skończyć dramatycznie. Dlatego jedyne, czego matka potrzebuje w takiej chwili, to usłyszeć, iż już naprawdę wszystko jest ok.
A co do historii tej mamy: jej mąż zaniósł szafkę do garażu i poprosił żonę, by ta więcej nie zapraszała siostry do ich domu. Internauci mają nadzieję, iż go posłucha.