Słyszałaś mnie, mamo?

polregion.pl 6 dni temu

Wiedziałam, iż mnie słyszysz, mamo
— Babciu, opowiesz mi bajkę? — zapytał sześcioletny Kacper.

— Tylko krótką. Już dawno powinieneś spać. Jutro nie wstaniesz do przedszkola. — Barbara poprawiła kołdrę wnukowi.

— Wstanę — obiecał Kacper.

Barbara zgasiła górne światło, pozostawiając jedynie lampkę nad łóżkiem, sięgnęła po książkę z półki, włożyła okulary i ponownie usiadła na brzegu łóżka wnuka.

— Nie tak, połóż się obok mnie — poprosił Kacper i odsunął się, robiąc miejsce babci.

— Tak zasnę. — Ale wnuk patrzył tak błagalnie, iż Barbara westchnęła i położyła się obok niego.
Kacper natychmiast przytulił się mocniej i ziewnął.

Barbara zaczęła czytać, co chwilę nasłuchując, czy wnuk już śpi. Gdy upewniła się, iż chrapie, ostrożnie wstała z łóżka i wyszła z pokoju, cicho zamykając drzwi.

W kuchni dotknęła boku czajnika. Wydawało się, iż woda jeszcze gorąca. Nalała herbatę do kubka i usiadła przy stole. „Gdzie jest Kinga? Już jedenasta, a obiecała być przed dziewiątą. Może została u koleżanki? Zadzwoniłaby chyba. Zatelefonować? A jeżeli jest w drodze? Rozproszę ją i spowoduje wypadek. Boże, uchowaj.” — Przeżegnała się na widok ikonki na szafce. — „Poczekam jeszcze chwilę.”

Zrobiła łyk i skrzywiła się. Herbata była już zimna. Wylała ją do zlewu i podeszła do okna, za którym rozpościerała się gęsta, niepokojąca ciemność.

Nagle za plecami rozległ się dzwonek telefonu. Barbara podskoczyła ze strachu, rzuciła się do stołu, by przerwać głośną melodię i nie obudzić wnuka. Zamarła z telefonem w dłoni. Na ekranie wyświetlił się nieznany numer, a nie zdjęcie córki.

Oszuści? Na nich to za późno. A jeżeli Kinga ma rozładowany telefon? Odebrała.

— Dobry wieczór. Major Nowak. Kinga Kowalska jest pani córką?

— Tak. Co się stało? Dlaczego… — zaczęła Barbara.
— Jak mam się do pani zwracać? — przerwał jej męski, obojętny głos.

— Barbara Nowicka.

— Pani Barbaro, proszę się nie martwić…

— Jak nie mam się martwić? Policja nie dzwoni w nocy bez powodu. A może pan jest oszustem? Będzie pan teraz prosił o pieniądze? Bo nie mam, a choćby gdybym miała, nie dałabym. Dlaczego pan milczy?

— Kinga Maria Kowalska uległa wypadkowi na drodze krajowej…

Po tych słowach Barbara już nic nie rozumiała. Przycisnęła dłoń do piersi, próbując uspokoić gwałtownie bijące serce. Major wciąż mówił. Wzięła głęboki oddech i zakrztusiła się. W oczach pojawiły się łzy.

— Proszę mi powiedzieć… — wyszeptała ochrypłym głosem — czy żyje?

— Żyje, ale jest w śpiączce. Stan ciężki.

— W którym szpitalu? — Barbara z trudem wydobywała z siebie słowa.

— W czwartym, ale niech pani teraz nie jedzie. Jest pani z jej synem? Niech pani przy nim zostanie. Ona i tak jest na sali operacyjnej. Przyjedzie pani jutro, lekarz wszystko wyjaśni. Co robiła wieczorem na drodze krajowej? — spytał nagle major.

— Moment, skąd pan wie o synu?

— Stamtąd, skąd miałem jej numer — z telefonu. Dlaczego była na drodze? — powtórzył major Nowak… a może Nowicki? Barbara bezskutecznie próbowała przypomnieć sobie jego nazwisko, jakby to było teraz najważniejsze.

— Nie wiem… — zaczęła automatycznie i urwała. — Pojechała do koleżanki na urodziny. Jak ja ją odradzałam… — Pokręciła głową, jakby major mógł ją widzieć. — Pewnie została dłużej. Obiecała wrócić przed dziewiątą. Jej syn czeka… Boże, co mu powiem, gdy się obudzi? — jęknęła żałośnie.

— Więc pojechała na urodziny… Mogła pić?

— Co pan mówi? To porządna kobieta, wiedziała, iż syn czeka, iż trzeba wracać. Nie piłaby — zaprotestowała gorąco Barbara. „Chociaż kto wie?” — pomyślała w duchu. — Może zamierzała zostać na noc, ale zmieniła zdanie…

— Przepraszam, iż przeszkodziłem. — Major się rozłączył.

— Przeszkodził… Toż mnie zabił. Co teraz?

Barbara rwałaby się do szpitala, ale przypomniała sobie o Kacprze. Ciężko podniosła się z taboretu, na który osunęła się po tej rozmowie. Otworzyła lodówkę i wyjęła buteleczkę z kroplami uspokajającymi. Liczyła krople, ale się pomyliła. Kilkakrotnie potrząsnęła flakonikiem, aż strumień płynu o ostrym zapachu wylądował w kubku.

— Żeby na pewno — powiedziała głośno, dolała wody z czajnika i wychyliła duszkiem, choćby nie mrugnąwszy.

Usiadła na taborecie, trzymając flakonik w dłoni.

— Boże, zachowaj i przywróć nam Kingę, służebnicę Twoją. Został jej syn, nie opuszczaj chłopca. — Barbara żarliwie przeżegnała się przed ikonką na szafce.

Modliła się długo, aż w końcu, wyczerpana, zamknęła oczy.

— Babciu, obudź się! Babciu! Mama nie wróciła?

Wnuk potrząsał ją za ramię. Barbara powoli wydobywała się z ciężkiego snu. W głowie pojawiło się wspomnienie wczorajszej rozmowy i ostatecznie się ocknęła.

— Nie wróciła. Dzwoniła, mówiła, iż zostaje na noc — skłamała, choć wiedziała, iż będzie musiała powiedzieć prawdę. I lepiej zrobić to od razu. I tak się dowie.

— Kłamiesz. Słyszałem, jak z kimś rozmawiałaś. Ale to nie była mama.

— Kacperku, mama jest w szpitalu — wyznała ze skruchą Barbara i przyciągnęła wnuka, by nie widział jej łez.

— Zachorowała? — zapytał przestraszony Kacper, wyrywając się z jej objęć.

— Tak. Miała operację. Może… posiedziałbyś z ciocią Heleną, moją sąsiadką? A ja gwałtownie pojadę do szpitala i wszystko sprawdzę?

Chłopiec energicznie pokręcił głową.

— Jadę z tobą!

— No dobrze. Idź się umyć, a ja w tym czasie zagrzeję wodę. — Barbara popchnęła Kacpra w stronę drzwi. Sama wstała i zachwiała się. „Tego jeszcze brakowało” — postawiła czajnik na kuchence i poszła do pokoju zmierzyć ciśnienie. TakKinga w końcu wróciła do zdrowia, a rodzina odnalazła spokój, trzymając się teraz jeszcze mocniej niż kiedykolwiek.

Idź do oryginalnego materiału