**Spotkanie przyjaciół**
Do drugiej klasy Michał poszedł już do innej szkoły, w innej wsi. Słyszał, jak ojciec mówił do matki:
Weroniko, list przyszedł od Jana, mojego przyjaciela z wojska, pamiętasz, jak mnie niósł, gdy złamałem nogę na ćwiczeniach.
No i co dalej? spytała żona Alina, a on milczał tajemniczo. Grzesiu, czemu milczysz? Mów!
A no to, iż Jan proponuje, żebyśmy do nich się przeprowadzili. Pisze, iż u nich dobrze się żyje. Ja jestem mechanikiem, a oni takich szukają, a ty weterynarzem, więc i dla ciebie praca się znajdzie. A nasz sołtys? Wszystko mu jedno, gospodarka się sypie, on tylko pije.
Może i lepiej westchnęła Alina. Już mi się sprzeczać z nim znudziło.
Przenieśli się. W nowej szkole posadzono Michała w ławce z Krzysiem chłopcem tęgim, żywym, z piegami na nosie. Od razu się zaprzyjaźnili. W ławce przed nimi siedziała Jadzia, jasnowłosa, z loczkami opadającymi na czoło, a długie włosy splecione w warkocz. Była sąsiadką Krzysia, więc razem chodzili do szkoły. Krzyś zawsze jej bronił i powtarzał Michałowi:
Jadzia będzie moją żoną, jak dorośniemy.
To jeszcze długo śmiał się Michał.
Ale po szkole Krzyś zabierał Jadzi tornister i szli we trójkę do domu. Michałowi podobało się w nowej wsi. gwałtownie zaprzyjaźnił się z chłopakami, odrabiał lekcje i biegł na dwór, gdzie z resztą dzieciaków zwiedzał każdy kąt.
Minęły trzy lata. Nagle zachorowała matka Michała, a niedługo potem umarła. Chłopiec płakał z żalu, chował się w kąt.
Jak teraz bez mamy? myślał.
Alinę pochowali. Został Grzegorz z synem sam. Bez matki wszystko było trudne, Michał bardzo tęsknił. Ojciec gotował niedobre zupy, ledwo co umiał. Sprawdzania lekcji nie było całe dnie spędzał w pracy, a wieczorem ledwo miał siłę na gospodarstwo.
Po pół roku Grzegorz przyprowadził do domu nową żonę Zofię z sąsiedniej wsi.
Synu, to Zośka. Od dziś będzie z nami mieszkać. Masz jej słuchać.
Michałowi Zośka się nie podobała. choćby Krzyś z Jadzią go żałowali.
Moja mama mówi, iż twoja macocha jest zła wyznała Jadzia. Podsłuchałam, jak mówiła z sąsiadką, iż u nich nikt nie chciał jej za żonę, a twój tata dał się omamić.
Oj, Jadzia, może to nieprawda bronił jej Krzyś, ale Michał wiedział już, iż nigdy nie pokocha jej jak matki.
No, zobaczymy powiedział po dorosłemu, a przyjaciele spojrzeli na niego uważnie.
Wieśniacy plotkowali, ale gwałtownie przestali. Zośka Michałem się nie interesowała nie miała swoich dzieci. Czym się zajmował, jak się uczył, było jej obojętne. A on czuł, iż ona go nie lubi.
Wkrótce urodziła syna, Pawła. Teraz cała uwaga skupiała się na niemowlaku. Ojciec też stał nad kołyską, uśmiechnięty. Michał stał się niepotrzebny. Pewnego wieczora podsłuchał, jak Zośka mówi do ojca:
Grzesiu, ciężko mi z dwójką dzieci. Michał leniwy, nie pomaga, a teraz jeszcze się odgryza.
Michał zdziwił się nigdy tak nie było, ale ona nagle opowiedziała ojcu niestworzone rzeczy.
Michał już duży. Odwieź go do babci.
Grzegorz posłuchał żony i postanowił odwieźć syna tam, skąd przyjechali do babci Anny, matki Aliny. Ciężko było Michałowi żegnać się z przyjaciółmi. Płakali we troje, obiecując pisać listy. Michał wyjechał. Napisali parę listów, ale w końcu kontakt się urwał.
Babcia kochała wnuka był wszystkim, co zostało po jej córce. U sąsiadów mieszkał Antoni z żoną Marianną i córką Kasią. Dziewczynka była pięć lat młodsza od Michała, ale bardzo się do niego przywiązała. Chodził do nich w odwiedziny, bo Marianna była przyjaciółką jego matki i traktowała go z sercem. Antoni też dobrze się nim opiekował.
Michał interesował się techniką, choćby książki o tym u Antoniego przeglądał. Sąsiad miał złote ręce sam robił meble, rzeźbił ozdoby na domu. Uczył Michała wielu rzeczy, wołał go, gdy naprawiał traktor, tłumacząc, co i jak.
Michał, pomóż mi tu uśmiechał się Antoni, a chłopak chętnie pomagał. Jutro o świcie jedziemy na ryby, powiedz babci, żeby cię obudziła.
Michał przywiązał się do Antoniego. Marianna lubiła gotować, zawsze coś smażyła, piekła, a potem zapraszała sąsiadów albo sama przynosiła im jedzenie.
Marianna, po co nam to nosisz? mówiła babcia. Sami zjedzcie.
Ciociu, zawsze za dużo ugotuję. A i mi przyjemnie was częstować.
Kasia też lubiła Michała. Chodziła już do szkoły, a on zawsze na nią czekał. Traktowała go jak starszego brata bawili się, rysowali, on woził ją na sankach.
Michał po szkole poszedł na politechnikę. Uczył się dobrze. Na wakacje wracał do babci. Pewnego razu, gdy wrócił z pracy na urlop, spotkał Kasię pod domem. Skończyła szkołę i poszła na pedagogikę. Dawno się nie widzieli.
Kasia! Jak ty się zmieniłaś! Piękna kobieta! Porwał ją w ramiona, kręcąc się, a ona się śmiała.
Uważaj, nie upuść mi córki zaśmiała się Marianna z podwórka.
Michał wyrósł na przystojnego mężczyznę barczysty, smagły, z pięknymi brązowymi oczami jak matka. Kasia patrzyła na niego z zachwytem.
Michał, ale ty sam też jesteś inny powiedziała. Prawdziwy mężczyzna.
Tego wieczora długo chodzili razem. Michał nagle zrozumiał, iż Kasia jest jego życiem. Tęsknił za nią, gdy byli daleko. Nigdy nikogo tak nie kochał.
Kasia też to czuła. Od dawna wiedziała, iż bez niego jest jej smutno.
Babcia starzała się, Michał widział to z każdym przyjazdem. Nie narzekała, ale wiedział, iż niedługo jej nie będzie.
Pewnego dnia babcia dała mu list od ojca. Zapraszał go na ślub brata, Pawła.
Nagle sobie przypomniał, iż ma syna burknął Michał. Przywiózł mnie tu i zapomniał. Czekałem, iż po mnie wróciMichał pojechał, ale po powrocie już tylko trzymał dłoń umierającej babci, wiedząc, iż teraz tylko Kasia jest jego rodziną.