Średniowieczna legenda wikingów potwierdzona. Odkryto "Człowieka ze studni"

menway.interia.pl 3 tygodni temu
Zdjęcie: Polsat


Czy można połączyć dawne legendy ze współczesną nauką? Odpowiedź na to pytanie dali norwescy archeolodzy, odkrywając szkielet, który należał do człowieka opisanego w średniowiecznych skandynawskich sagach. Kim był ten człowiek? I czy dowiedzieliśmy się o nim czegoś nowego?

Dzięki zaawansowanym technikom DNA, badaczom udało się powiązać szczątki znalezione w średniowiecznym zamku Sverresborg z wydarzeniami opisanymi w "Sadze o Sverrim". Przełomowe odkrycie, które odsłania tajemnice sprzed ponad 800 lat, zbliża nas do ludzi, których życie zachowano jedynie na kartach dawnych kronik.

Zagadka z zamku Sverresborg

W 1938 roku archeolodzy odkryli w studni na zamku Sverresborg w Norwegii szczątki mężczyzny, które od tamtej pory spoczywały w muzeum, czekając na nowocześniejsze metody badań. Te początkowo ograniczały się jedynie do analiz wizualnych, które pozwoliły ustalić, iż był to dorosły mężczyzna z okresu średniowiecza.

Reklama

Dopiero nowoczesne badania potwierdziły, iż "Człowiek ze studni" zmarł pod koniec XII wieku, mając między 30 a 40 lat. Na tylnej części czaszki wykryto wtedy uraz spowodowany tępym narzędziem oraz dwa cięcia, które prawdopodobnie były przyczyną jego śmierci. Skąd jednak wiemy, iż został on wspomniany w "Sadze o Sverrim"?

Historia zapisana w "Sadze o Sverrim"

"Saga o Sverrim", spisana w języku staronorweskim, opisuje losy króla Sverre Sigurdssona i jego walkę o tron. W jednym z rozdziałów pojawia się wątek z 1197 roku, gdy król Sverre spędzał zimę w Bergen, w swoim zamku Sverresborg. Jego wrogowie wtargnęli wtedy do fortecy przez tajne wejście i splądrowali ją, paląc wszystkie budynki wewnątrz murów. To wówczas wrzucili ciało martwego człowieka do miejscowej studni, a następnie zasypali ją głazami.

Teraz, dzięki określeniu przybliżonej daty śmierci "Człowieka ze studni" udało się dopasować rzeczywiste szczątki do postaci ze średniowiecznej legendy. "Jest to pierwszy raz, gdy osoba opisana w tych sagach rzeczywiście została odnaleziona" - mówi prof. Michael D. Martin z Norweskiego Uniwersytetu Naukowo-Technicznego.

Po 800 latach wiemy więcej o człowieku z sagi

Dzięki analizie DNA badacze uzyskali nie tylko informacje o wieku i pochodzeniu "Człowieka ze studni", ale także o jego wyglądzie - prawdopodobnie miał on niebieskie oczy i włosy w kolorze blond lub jasnobrązowym.

Analiza genetyczna wskazuje również, iż jego przodkowie wywodzili się z Vest-Agder, regionu w południowej Norwegii. Po ponad 800 latach udało nam się więc dowiedzieć więcej o człowieku wspomnianym w średniowiecznej sadze. Jak mówi Anna Petersén z Norweskiego Instytutu Badań nad Dziedzictwem Kulturowym - "Tekst sagi nie zawsze jest precyzyjny - rzeczywistość okazuje się znacznie bardziej złożona niż narracja".

Analiza DNA wymagała kompromisu

Prace nad identyfikacją "Człowieka ze studni" nie obyły się bez przeszkód. Szczątki były wielokrotnie dotykane, co stwarzało ryzyko zbadania zanieczyszczenia materiału genetycznego. Aby uzyskać czyste próbki, naukowcy zdecydowali, aby zmielić na proszek fragment zęba, przez co ten nie będzie mógł zostać wykorzystany w przyszłych badaniach.

Choć udało się dzięki temu uzyskać cenne informacje o pochodzeniu i wyglądzie mężczyzny, niemożliwe było przebadanie ewentualnych patogenów, które mogłyby rzucić nowe światło na przyczynę jego śmierci. Jak mówią naukowcy, był to kompromis, gdyż woleli nie ryzykować zakłamaniem wyników.

Profesor Michael D. Martin nie kryje entuzjazmu wobec możliwości, jakie oferują nowoczesne technologie w badaniach historycznych. Na fali najnowszego odkrycia planowane są już kolejne projekty, w tym poszukiwania szczątków świętego Olafa, patrona Norwegii, które mogą znajdować się w katedrze w Trondheim.

Osiągnięcie to pokazuje, jak dzięki nowoczesnym technikom analizy DNA, z każdym kolejnym odkryciem zbliżamy się do pełniejszego obrazu postaci znanych z dawnych legend i opowieści.

***

Bądź na bieżąco i zostań jednym z 90 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Geekweek na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

Idź do oryginalnego materiału