Noś wsparcie byłej synowej, a syn uważa to za zdradę
Historia matki, której serce nie potrafi milczeć, gdy obok ktoś potrzebuje pomocy.
— Inga, po co się w to pakujesz? — szepczą przyjaciółki. — Ona jest dla ciebie nikim. Ożeni się jeszcze raz i choćby nie będzie pamiętać, jak miała na imię. A wnuczek dorośnie i też nie będzie wiedział. Tylko nerwy i grosze na wiatr.
A mi wstyd. Wstyd, iż wychowałam syna bez męskiej ręki, a teraz płacę za to, czego mu wtedy nie dałam — sumienia.
Mój Artur ożenił się siedem lat temu. Jego wybranka, Weronika, przyjechała do naszego Gdańska na studia. gwałtownie się wynieśli, wynajmowali mieszkanie, budowali swoje małe życie. Z Weroniką od początku jakoś nie złapałam wspólnego języka. Nie kłóciłyśmy się, ale między nami stała niewidzialna ściana.
Nie wtrącałam się. Pracowałam od rana do wieczora, emerytura jeszcze nie wchodziła w grę. Wpadałam w odwiedziny, gdy mnie zapraszali, sama też ich zaglądałam.
Po kilku latach urodził im się synek — Jasio. Rodzina dalej mieszkała na wynajmie, marząc o kredycie. Ale gdy tylko malec poszedł do przedszkola, zaczęły się awantury.
Artur przekonywał mnie, iż żadna inna kobieta nie wchodzi w grę. Ale ja jestem matką — czuję, gdy coś jest nie tak. I rzeczywiście: ledwo Jaś poszedł do przedszkola, syn podał na rozwód.
— Mamo, nie rób z tego dramatu. Będę płacił alimenty. A przy okazji, Milena jest w ciąży — to teraz moja rodzina. A Weronika niech sobie radzi sama. Niech wraca do rodziców, mają na wsi świeższe powietrze — rzucił, nie patrząc mi w oczy.
Pokłóciliśmy się ostro. Weronika nie chciała wyjeżdżać — w jej rodzinnej wsi pod Białymstokiem nie było ani pracy, ani przedszkola. Rodzice też nie czekali na nią z otwartymi ramionami. Szukała pokoju do wynajęcia, bo sama nie dała rady utrzymać mieszkania.
Mimo wszystko utrzymywałam z nią kontakt. Gdy moja siostrzenica przekazała ubrania po swoim synu, zgłosiłam się, żeby je zawieźć — trzeba było przymierzyć. Przyszłam w porze obiadu — akurat Weronika karmiła Jasia. Poczęstowała mnie talerzem kapuśniaku.
— Nie lubię kapuśniaku bez mięsa… — mruknął chłopiec. — Mama nie kupiła kurczaka, bo musimy zapłacić za mieszkanie.
Weronika odwróciła się do okna. I cicho zapłakała.
Nie wytrzymałam. Poprosiłam, żebym mogła zabrać Jasia na spacer. Kupiłam jedzenie, słodycze. Gdy wracałam do domu, przypomniałam sobie, jak w czasach PRL-u jadłam “pusty” kapuśniak u babci. Tylko wtedy był kryzys, a teraz — zwykła obojętność ojca.
Od tamtego dnia zaczęłam jej pomagać pieniędzmi. Syn nie wiedział. Aż pewnego dnia Jasio się niechcący wygadał.
— Super, tak? Wnuczce nie możesz roweru kupić, a im płacisz za czynsz! — wściekł się Artur.
— A ty wolisz, żeby twój syn spał na dworcu? — nie wytrzymałam. — Uciekłeś od odpowiedzialności, a ona sama się boryka. Wstydzę się za ciebie. Więc płacę — żeby choć trochę zniwelować twoje chamstwo.
— Czyli wybrałaś obcą kobietę zamiast własnego syna?
Niech i tak będzie. Ale wnuk — on nie jest obcy. I dopóki żyję, nie będzie jadł kapuśniaku na wodzie. choćby jeżeli syn tego nigdy nie zrozumie.