Starsza pani spojrzała z nienawiścią i powiedziała z pogardą jedno słowo: "Fabryka"

mamadu.pl 1 dzień temu
W Polsce rodzi się dramatycznie mało dzieci, a rodzicielstwo staje się coraz trudniejsze – nie tylko z powodów ekonomicznych, ale i społecznych. Rodzice zamiast wsparcia słyszą zarzuty, iż ich dzieci przeszkadzają, są zbyt głośne, zbyt żywiołowe albo iż jest ich po prostu za dużo. Tak jak mama pięciorga dzieci, którą na ulicy obca kobieta nazwała z pogardą "fabryką".


Matka została "fabryką"


W Polsce rodzi się coraz mniej dzieci. Demografowie alarmują – tak niskiej dzietności jeszcze nie było. Statystyki są bezlitosne, ale to nie tylko liczby. Za tym kryje się społeczny klimat, który coraz częściej staje się duszny dla rodziców. Bo choć dzieci jak na lekarstwo, to na ich obecność w przestrzeni publicznej reagujemy złością, zniecierpliwieniem i jawnym hejtem.

Rodzice słyszą, iż dzieci są za głośne. Że przeszkadzają w restauracjach, iż płaczą w pociągach, iż nie umieją się zachować. Zamiast empatii – przewracanie oczami i komentarze o bezstresowym wychowaniu, które jest złym rozwiązaniem wg niektórych. Zamiast wsparcia – szepty, krzywe spojrzenia i przyklejanie łatek. A kiedy ktoś ma więcej niż dwoje dzieci? Z miejsca dostaje łatkę patologii. Albo "fabryki".

Właśnie tak nazwano użytkowniczkę Threads o nicku fabryka.kids, która opisała w mediach społecznościowych to, co ją spotkało: "'Fabryka dzieci' – tak nazywają mnie obcy ludzie na ulicy. Nie znają mojego imienia. Nie znają mojej historii. Nie pytają, jak sobie radzę. Ale czują się w obowiązku ocenić. Rzucić komentarz. Przewrócić oczami. Wskazać palcem. Pamiętam jeden dzień. Byłam w ciąży z piątym dzieckiem. Z czwórką już wtedy szliśmy przez targ. Starsza pani spojrzała z nienawiścią i powiedziała z pogardą jedno słowo: 'Fabryka'.

Zamarłam. Ale potem przyszedł spokój. Bo jeżeli jestem fabryką – to fabryką miłości. Każde z moich dzieci to osobna historia. To nie jest 'ilość' – to są osoby. Życie. Głębia. Serce. Sens. Nie oczekuję, iż wszyscy zrozumieją. Ale mam prawo być na tej ulicy. Nie jestem problemem społecznym. Nie jestem ciężarem. Jestem matką. I w tej przestrzeni będę mówić. Dla siebie. Dla moich dzieci. Dla innych kobiet, które codziennie milczą".

Hejtujemy coraz bardziej


To mocne słowa, które są w punkt. Bo choć państwo mówi o potrzebie wspierania rodzin, to w praktyce wiele kobiet i ojców czuje się dziś intruzami w przestrzeni publicznej. Ludzie komentują, oceniają, osądzają. Często publicznie, zwykle bardzo krytycznie. Czasem wprost – jak ta starsza pani z targu. Innym razem po cichu – spojrzeniem, westchnieniem irytacji, odsunięciem się od stolika w kawiarni.

Tylko iż dzieci to nie hałas. To nie problem, który trzeba usunąć. To przyszłość tego kraju. A my, jako społeczeństwo, coraz częściej zachowujemy się tak, jakbyśmy tej przyszłości nie chcieli. Mamy rekordowo niski współczynnik dzietności. Polki rodzą średnio 1,2 dziecka wg danych GUS na rok 2024. I nie chodzi tu tylko o warunki materialne.

Coraz więcej kobiet mówi, iż nie chce mieć dzieci, bo boi się społecznego napiętnowania. Że nie chce wychodzić z wózkiem, bo już słyszała komentarze. Że boi się podróży z maluchem, bo wie, iż pasażerowie będą zirytowani. Że nie chce być matką, bo matki są dziś wyśmiewane, oceniane, wytykane. Szczególnie te, które mają więcej niż 1-2 dzieci.

Odbieramy dzieciom prawo do bycia dzieckiem


Tak jakbyśmy zapomnieli, iż każdy z nas kiedyś był dzieckiem. Że to, co dziś nas drażni – płacz, krzyk, dziecięca żywiołowość – to element rozwoju. I iż normalne dzieci nie są cicho. Normalne dzieci nie siedzą sztywno przy stole przez godzinę. Normalne dzieci uczą się świata – często hałaśliwie.

A rodzice nie potrzebują specjalnych przywilejów. Potrzebują tylko jednego: by ich dzieci mogły być dziećmi. By nie słyszeć, iż są "patologią", bo mają trójkę, czwórkę czy piątkę dzieci. By nie wstydzić się tego, iż wychowują przyszłe pokolenie.

Dziś, gdy populacja Polski się kurczy, powinniśmy dziękować tym, którzy mają odwagę być rodzicami. Tymczasem ich codzienność to często wstyd i napiętnowanie w sklepie, restauracji, urzędzie.

Może warto się zatrzymać, zanim powiemy kolejny komentarz w stylu tej "fabryki". Może warto spojrzeć z szacunkiem na mamę, która idzie z trójką dzieci przez sklep i ogarnia życie. Może, zamiast kręcić głową, warto się uśmiechnąć, jakoś wesprzeć. Albo po prostu dać spokój. Bo przyszłość nie zbuduje się sama. A dzieci nie wyrosną w kraju, który ich nie lubi.

Idź do oryginalnego materiału