Mam 33 lata i jestem w trakcie in vitro. Od dawna staram się o dziecko.
Ludzie piszą: „Stara baba, spóźniłaś się”. „Minął twój czas, teraz już za późno”. „Natury nie oszukasz”. „33 lata masz? No to już za ścianą, bidulko”.
Gdy byłam młodsza, naturalna ciąża mogłaby być niemożliwa ze względu na endometriozę. Młode dziewczyny mierzące się z tą chorobą też walczą z niepłodnością. Problem może również leżeć po stronie partnerów. Kombinacji jest naprawdę wiele, ale internetowi „specjaliści” zrzucają całą „winę” na kobiety.
„Ty przegrałaś już dawno swoją szansę na macierzyństwo. Tylko psiecko ci zostało wariatko”. „Pokarało cię, iż czekałaś”.
Owszem, kobiety po trzydziestce mają średnio nieco mniejsze szanse na bycie rodzicem niż dwudziestolatki. Ale mężczyźni też. Dlaczego obciąża się tym tylko nas?
„Kobiety odbijają się od ściany, kończy się ich czas, a mężczyźni są wtedy w swoim peaku”. Średni to peak, w którym masz obniżoną płodność i gorszą jakość spermy. Ale to, co służy do obwiniania i poniżania kobiet, służy też do gloryfikowania mężczyzn.
Nigdy nie wiesz, co przeżyła osoba, którą właśnie obwiniasz o późną ciążę. Nie masz pojęcia, ile poronień, lat starań, chorób i innego rodzaju trudnych doświadczeń ma za sobą. A jednak oceniasz.
Kobita 30 lat to staruszka
Co rusz czytam ostatnio:
„Stary chłop nigdy nie jest tak stary jak stara baba”.
„Facet ma swoje najlepsze lata w przedziale 35–45, baba w przedziale 16–29”.
„Kobiety 33+ swoimi decyzjami wyeliminowały się z bycia żoną i matką z porządnym mężczyzną. Trzeba tylko uczyć mężczyzn, aby mieli do siebie szacunek i nie uznawali takich kobiet za dobrą opcję dla rodziny”.
„Takie życie, zobacz na aktorki po 35 lat, co już grać mogą jedynie babcie”.
„Kobieta 30 lat to staruszka, a mężczyzna 30 lat to młodzieniec, taka prawda i was to boli”.
„Czego nie rozumiesz? Kobieta po 30 napotyka ścianę. Zaś facet dopiero zaczyna prawdziwe gody. Wracaj do garów dzbanie”.
„Baba ma AŻ 33 lata, chłop TYLKO 33 lata”.
„Kobieta ma być młoda i jędrna. Po trzydziestce? Stara baba”.
Dla tych ludzi lepiej, by dwudziestolatka zaszła w ciążę z nieodpowiednim partnerem, który ją zostawi i odmówi płacenia alimentów lub zrobi piekło z życia jej i dziecka.
Dla nich lepiej, by urodziła niedojrzała emocjonalnie i zależna finansowo od rodziców nastolatka niż „stara baba”. Wolą skazać dziecko na krzywdę, niż pozwolić kobiecie decydować o sobie – i z euforią uzasadniają to „biologią”. Dzięki temu czują się silni.
Gotowa, dojrzała, kochająca z wzajemnością i mająca warunki do wychowania dziecka osoba, która sama podjęła decyzję o zajściu w ciążę, to ich koszmar. Takie kobiety są szczęśliwe i samodzielne, a nie przerażone, zaszczute i podporządkowane męskim rozkazom i chceniom.
Od lat każdy sposób, by we mnie uderzyć, jest dobry: komentowanie wyglądu, atakowanie moich bliskich czy wykpiwanie życia prywatnego. Teraz gdy próbuję zajść w ciążę, dostaję życzenia poronienia czy śmierci dziecka, o którym marzę.
Ci sami ludzie, którzy zalewają mnie swoją nienawiścią, ostentacyjnie narzekają na niską dzietność w tym kraju.
„Ciąża to koszmar, ale musisz w nią zajść”
Jako nastolatki regularnie słyszymy, iż ciąża to koszmar. Ma wykluczyć nas ze społeczeństwa i zniszczyć nasze życie. Żyjemy w paraliżującej obawie przed ciążą jako największą katastrofą. A potem nagle zajście w nią ma się stać błogosławieństwem, zaś nasze lęki – zmienić w marzenie o niej.
Gdy mamy trzydzieści kilka lat, słyszymy, iż nastoletnia ciąża, która była nam przedstawiana jako życiowa porażka – jednak byłaby lepszym rozwiązaniem. Teraz już za późno, bo szesnaście czy osiemnaście lat to najlepszy czas na zostanie matką.
Słuchaj podcastu „Wychowanie płci żeńskiej”:
Spreaker
Apple Podcasts
W którym momencie kończy się ciąża jako tragedia, a zaczyna błogosławieństwo? Kto o tym decyduje? Pytam o to arbitrów logiki na X. „Nie umiesz bez skrajności? Ciąża w wieku 24–26 lat” – odpowiada jeden z nich. Głos rozsądku!. Mamy łaskawe dwa lata na ciążę bez krytyki i hejtu. jeżeli np. mierzymy się z niepłodnością czy chorobami i nie trafimy w wąskie okienko – nasza wina. Same się prosiłyśmy o wyzywanie nas i naszych rodzin przez obcych ludzi. Trzeba było zmieścić się w dwóch latach wyznaczonych przez obcego człowieka z internetu.
Dlaczego kobiety nie chcą zachodzić w ciążę?
Jako dwudziestokilkulatka nie miałam partnera. Studiowałam, bardzo rzadko chodziłam na randki czy imprezy. Moje koleżanki, które randkowały i imprezowały, słyszały, iż nie mają ambicji. Albo iż będą utrzymankami, które lecą tylko na pieniądze faceta i wykorzystują go. Ja słyszę, iż zmarnowałam najlepsze lata. Zawsze źle.
Miałam szukać kogoś na siłę, byle zadowolić obcego człowieka, który w wolnym czasie wyzywa trzydziestolatki od starych bab? Miałam zmuszać się do stosunku, na który nie byłam gotowa, byle zadowolić gościa, który po mojej inicjacji seksualnej zacznie wyzywać mnie od „szmat” i „puszczalskich”, pomstując, iż „już rozkładam nogi”?
Gdy miałam dwadzieścia kilka lat, dopiero zaczynałam pracować nad zaburzeniami obsesyjno-kompulsywnymi, z którymi się mierzę. Co rusz miałam napady lękowe, a mój organizm znajdował się w ciągłym stanie zagrożenia – ostatnie, o czym myślałam, to założenie rodziny. Próbowałam przetrwać.
Chcę, by moje dziecko było wychowywane przez dojrzałą emocjonalnie i psychicznie osobę, a nie przez kłębek nerwów.
Może gdybym od razu trafiła na dostosowaną do mojego zaburzenia psychoterapię, a nie polecony przez psychiatrę nurt, który potęgował moje objawy, szybciej wyszłabym z kryzysu. Może gdyby dostęp do ochrony zdrowia psychicznego, wiedza na temat zaburzeń i ich leczenia były w Polsce na wyższym poziomie – prędzej zdecydowałabym się na dziecko. Dopiero psychoterapia w USA mi pomogła.
14 lat szukałam lekarza, który pomoże mi w bólach podczas okresu, w trakcie stosunku i po wypróżnianiu. Diagnozę endometriozy i leczenie otrzymałam dopiero po trzydziestce – gdy trafiłam do kliniki leczenia niepłodności. Może gdyby ochrona zdrowia w Polsce pomagała kobietom z endometriozą, nie miałabym problemu z zajściem w ciążę i udałoby mi się to niedługo po tym, jak zaczęłam się o nią starać.
Może gdyby zamiast miliardów dla deweloperów i ulg dla miliarderów państwo inwestowało w dostępne mieszkania i ochronę zdrowotną, więcej osób decydowałoby się na dzieci. Która dwudziestokilkulatka czy dwudziestokilkulatek ma swoje mieszkanie? Czy w ciążę mogą zachodzić tylko dzieci bogatych, bo inni to roszczeniowa patologia, która tuż po dwudziestce nie zapracowała na dom?
Mamy rodzić dzieci w mieszkaniu rodziców? Wtedy jesteśmy pasożytami.
Mamy rodzić dzieci bez partnerów? Jesteśmy puszczalskie.
Mamy rodzić dzieci bez stałej pracy? Sprzedajemy się za 800+.
Bez dziecka jesteś bezdzietną lambadziarą. Z dzieckiem jesteś roszczeniową madką z 800+. Z dzieckiem we wczesnej młodości jesteś puszczalska i bez ambicji. Z dzieckiem w późniejszym wieku stajesz się nieodpowiedzialną babcią.
Za stara na ciążę, za młoda na własne opinie
Dla niektórych jestem za stara na ciążę, ale wciąż za młoda na własne poglądy. Regularnie słyszę, iż jestem gówniarą, która się wymądrza, a nic nie wie o życiu. Mam dorosnąć, nim zacznę dzielić się swoimi przemyśleniami.
Jesteśmy za stare na dzieci, ale za młode na własne opinie, wysokie stanowiska w pracy, działalność polityczną lub bycie ekspertkami. Kobieta zawsze jest za stara lub za młoda. Staruszka lub gówniara. Słyszy to niezależnie od wieku, a zależnie od tego, jak akurat chce się nas upokorzyć i co bardziej zaboli.
Kiedyś bardzo wstydziłam się swojego wieku. Po dwudziestce zaczęłam myśleć, iż wszystko jest już za mną. W świecie, w którym ideałem są nastoletnie kobiety z nastoletnimi ciałami, czujesz, iż po dwudziestym roku życia tracisz wartość. Z każdym rokiem coraz bardziej. Zapadasz się. Dopiero po trzydziestce nie mam problemu z moim wiekiem, nie wstydzę się go, nie ukrywam.
Gdy portal plotkarski chce skomplementować celebrytkę, pisze, iż wygląda jak nastolatka. Nic dziwnego, iż tak trudno nam poczuć się dobrze z tym, iż nastolatkami już nie jesteśmy.
Ale gdy przypomnę sobie siebie z czasów nastoletniości – pełną lęków, presji, ciągłego napięcia, kompleksów i niepewności, łatwą do wykorzystania, podporządkowaną – to myślę, iż za nic nie chciałabym tam wrócić. Jednak dla wielu ludzi to jest właśnie wzorzec – dobrego pracownika, lokatora czy żony.
My mamy dzieci rodzić, oni chcą je uwodzić
Ale najbardziej w tym wszystkim niepokoją mnie takie komentarze:
„Mężczyzna jest jak wino, kobieta jak mleko, imo normalne, iż szukasz siedemnastolatki czy osiemnastolatki”. Dorośli mężczyźni deklarują, iż chcą młodej i płodnej kobiety – a gdy zapytasz, kiedy jest płodna, często odpowiadają, iż od nastoletniego wieku. „Biologicznie są dojrzałe”.
Podobnie myślą nie tylko skrajnie prawicowe środowiska, skupione wokół Janusza Korwin-Mikkego. Niedawno członek Lewicy Grzegorz Janiczak romantyzował zapłodnienie piętnastolatki przez dorosłego faceta, nazywając to miłością.
Trzydziestoletnia kobieta? Za stara na urodzenie dziecka.
Trzydziestoletni mężczyzna? Idealny na uwodzenie dziecka.
Nie zliczę, ile niechcianych seksualnych zdjęć i treści dostałam w sieci od obcych mężczyzn jako dziecko i nastolatka. Znacznie więcej niż po dwudziestce. Dziś wiem, jak zareagować – mogę to zgłosić, sprzeciwić się i walczyć o konsekwencje dla człowieka dopuszczającego się przekroczeń. Jako dziecko nie wiedziałam, co robić. Byłam bezbronna. I dokładnie o to chodziło.
Nie chcę takiego świata dla mojego dziecka.
Niedawno zrobiłam akcję przeciwko uwodzeniu dzieci w internecie. Komentarze? „Zazdrościsz, iż one mają powodzenie”. „Typowe: stara baba jest zła, iż mężczyznom podobają się młodsze”. Ci ludzie tak znormalizowali seksualizowanie nieletnich, iż większym problemem jest dla nich mój wiek i protest niż wykorzystywanie młodziutkich, niedojrzałych emocjonalnie dziewczyn.
Przykro mi, ale ta stara baba nie pozwoli, by stare oblechy dowalały się do dzieci. Możecie mnie nazywać brzydką, zazdrosną, złą, czy jakkolwiek tam próbujecie zniechęcać kobiety do obrony dzieci przed dorosłymi predatorami. Nie chcę, by moją córkę czy syna podrywał jakiś dorosły gnój.
Myślę zresztą, iż wy też nie chcecie, by wziął na celownik wasze dzieci. Więc przynajmniej nie przeszkadzajcie, gdy ktoś działa i nie normalizujcie wykorzystywania seksualnego nieletnich w imię patologicznie pojętej wolności.
Czas na rewolucję starych bab.