Dzisiaj znów musiałam się zmierzyć z tą całą sytuacją. Jakże inaczej wyglądało to wszystko rok temu…
„Świetna masz sprawiedliwość, Halino Mikołajewno! Więc nasze dzieci w zeszłym roku smażyły się w ogrodzie, potem cały rok harowaliśmy, żeby doprowadzić twoją działkę do porządku, a teraz dzieci Natsi będą się cieszyć wygodami, podczas gdy nasze siedzą w domu? Bardzo to u ciebie uczciwe! nie wytrzymała Olga.
„Tak, mówiłam, iż to dla dzieci, ale nigdy nie powiedziałam, iż tylko dla waszych! Myślisz, iż nie mam innych wnuków? Najpierw wasze dzieci odpoczywały, teraz Natsi, wszystko w porządku!”
„Świetna sprawiedliwość… Kilka dni w zamian za rok naszej pracy. To choćby nie jest śmieszne.”
Olga zacisnęła pięści. Co teraz powie dzieciom? Cały rok żyły nadzieją, iż w końcu pojadą do babci, pobawią się na nowym placu zabaw, popływają w basenie… A teraz? Inne dzieci będą się tam bawić.
A zaczęło się tak niewinnie.
Zeszłego lata pojechali z Igorem na działkę. Ostatni raz Olga była tam może z dziesięć lat temu, gdy teść jeszcze żył. Nic się nie zmieniło stara, zaniedbana chałupa, skrzypiące okna, toaleta na zewnątrz. Dach się przechylał, a w środku śmierdziało wilgocią.
„Oj, ile tu roboty…” wzdychała Halina.
Igor ciął trawę, a Olga z teściową piły herbatę.
„Chętnie zabrałabym wnuki, ale co one tu będą robić?” westchnęła Halina. „Łapać żaby w strumieniu? To nie te czasy, dzieci chcą wygód.”
Olga pomyślała o swoim dzieciństwie na wsi. Dla niej choćby karmienie kur było przygodą.
„Może wspólnie to uporządkujemy?” zaproponowała.
Halina aż się rozpłakała z radości.
„Zamiast wydawać na zagraniczne wakacje, lepiej zainwestować w swoje!”
I tak się zaczęło. Nowe okna, remont płotu, meble do pokoju dziecięcego. W sierpniu chłopcy wrócili zachwyceni.
„Mamo, babcia Hala ma tak fajnie! Zbieraliśmy ślimaki, widzieliśmy jeża!”
„W przyszłym roku będzie jeszcze lepiej” obiecywała Olga.
Halina tylko się uśmiechała.
Cały rok pracowali. Woda, łazienka, altana, basen. Dzieci pytały non-stop, kiedy znów pojadą.
„Jacy wy wspaniali! Teraz wnuki będą w raju!” cieszyła się Halina.
A teraz? „Przywieźcie je na kilka dni”.
Olga zadzwoniła do matki.
„Zawiodłaś się, córeczko. Mogła od razu powiedzieć, iż w tym roku nie weźmie twoich dzieci.”
„Co ja im powiem? Nie mamy pieniędzy na wakacje!”
„Wynajmijcie domek. Ja się nimi zajmę.”
Znaleźli mały, drewniany dom na obrzeżach miasta. Z sadem, kominkiem, huśtawką. Olga i Igor przywieźli choćby basen.
„A tak to teraz?” zawodziła Halina, gdy zabierali swoje rzeczy. „Skoro mojej wnuki nie mogły przyjechać, to i Natsia niech nie ma?”
Olga tylko wzruszyła ramionami.
„Kupiłam to dla moich dzieci. Niech Natsia kupuje zabawki dla swoich sama.”
Miesiąc minął jak sen. Dzieci bawiły się w basenie, zbierały jagody, zasypiały zmęczone i szczęśliwe.
„Tu było lepiej niż u babci!” krzyczały w drodze powrotnej.
Olga uśmiechnęła się.
„Niech teraz sama inwestuje z Natsią. My sobie poradzimy.”
Patrzyła na to wszystko jak na życiową lekcję. Wciąż była gotowa na wszystko dla dzieci. Tylko już nigdy nie uwierzy ślepo w cudze obietnice.













