Syn chciał wypożyczyć książkę o dinozaurach. Matka go powstrzymała – powód zaskakuje i niepokoi

mamadu.pl 7 godzin temu
Na wakacjach dzieci ciągnie do basenu, lodów i trampolin. Syn mojej koleżanki poprosił o coś zupełnie innego – chciał wypożyczyć książkę. Ale jego matka skutecznie go od tego odwiodła. Powód? Zaskakujący. I – niestety – bardzo wymowny.


Hotel z animacjami, drinkami i... regałem z książkami


Byłyśmy razem w pewnym nadmorskim kurorcie dla rodzin z dziećmi, gdzie do plaży trzy kroki, a przy barze nigdy nie kończą się słodkie napoje. Typowe wakacje all inclusive: maluchy wysmarowane kremem z filtrem, pod pachą dmuchany rekin, a między lodami a pizzą – pląsy z animatorką w stroju wróżki.

I gdzieś w tym całym wakacyjnym harmidrze – kącik biblioteczny przy recepcji. Taki raczej symboliczny: kilka półek z książkami dla dorosłych i dzieci, z których część nosiła ślady kontaktu z piaskiem, sokiem i małymi rączkami.

Mój syn choćby nie zauważył tych półek. Ale syn mojej koleżanki – ośmioletni Kuba – stanął przy nich jak zaczarowany. Wysunął z regału książkę o dinozaurach i powiedział:

"Mamo, mogę to wypożyczyć? Na wieczór. Chcę sobie poczytać".

"Za duży" na dinozaury?


Zanim zdążyłam się ucieszyć, iż dziecko w tym całym nadmiarze bodźców ciągle ma w sobie ciekawość świata, usłyszałam odpowiedź, która mną wstrząsnęła.

"Dinozaury? Kuba, przecież jesteś już na to za duży. Weź coś bardziej ambitnego. Może o kosmosie?".

Chłopiec wciąż trzymał książkę w rękach, ale już bez tego błysku w oczach. Jakby ktoś zdjął z niej czar. Zapytał cicho, czy na pewno nie może tej o dinozaurach.

Matka przewróciła oczami, spojrzała na mnie porozumiewawczo – jakby chciała powiedzieć: "No widzisz, dzieci to trzeba trochę pchać do przodu" – i podała mu książkę o

Układzie Słonecznym.

Kuba wziął ją bez słowa. A potem przez cały wieczór nie przeczytał ani jednej strony.

Co adekwatnie znaczy "ambitne"?


Tamtego dnia długo nie mogłam wyrzucić tej sceny z głowy. Bo przecież dinozaury nie są


"głupie". To nie plastikowe wróżki, nie książeczka z naklejkami, ani nie krzykliwa bajka z YouTube’a.

To fascynujący, pełnoprawny temat – w dodatku taki, który w dzieciach rozpala pasję, wyobraźnię, ciekawość nauki i świata. A jednak, moja koleżanka uznała, iż książka o dinozaurach nie pasuje do jej syna. Że nie jest "na poziomie".

I zaczęłam się zastanawiać: na poziomie czego? Ambicji matki? Oczekiwań wobec ośmiolatka? Przyszłego konkursu, który wpisze do CV?

Kiedy dziecko przestaje być dzieckiem


To nie była zła matka. To była kochająca, zaangażowana mama, która chce dla swojego dziecka jak najlepiej. Tylko iż to "najlepiej" w jej głowie oznaczało ciągły rozwój, przewagę nad rówieśnikami, budowanie "poważnych" zainteresowań.

Dinozaury? To był etap, który – według niej – już trzeba było zostawić za sobą. Bo dzieci w klasie może czytają już powieści detektywistyczne. Bo sąsiedzi chwalili się, iż ich syn interesuje się biologią molekularną (chociaż ma dopiero dziewięć lat).

Ale prawda jest taka, iż jeżeli odbierzemy dzieciom prawo do tego, co je autentycznie ciekawi, to za chwilę nie będą już interesujące niczego. Zgasimy w nich ogień, bo ważniejsze okaże się to, co wypada. A nie to, co je naprawdę cieszy.

Idź do oryginalnego materiału