"Ucz się, ucz, bo nauka to potęgi klucz" – niektórzy jak mantrę powtarzają swoim dzieciom. Inni motywują, dopingują, a zdarza się, iż i nagradzają wyniki w nauce. Tak naprawdę droga prowadząca do osiągnięcia sukcesu szczególnie się nie liczy. istotny jest efekt: wiedza, ocena, pochwała.
To lekkie przegięcie
Spotkałam się z różnymi sytuacjami, historii ze szkolnych ławek słyszałam wiele. Ale sytuacja, którą opisała nasza czytelniczka, to choćby w najmroczniejszych snach by mi się nie przyśniła. Czułam złość i niesprawiedliwość. I przyznaję, iż nie chciałabym znaleźć się na miejscu tego chłopca.
"Albo ze mną coś jest nie tak, albo ta nauczycielka postradała zmysły. Lekcja geografii, pierwsza klasa liceum. Sprawdzian zapowiedziany z dwutygodniowym wyprzedzeniem. Spora partia materiału do przerobienia. Mój syn, jakimś mistrzem geografii nie jest, ale radzi sobie całkiem dobrze. Z odpowiedzi czy sprawdzianów najczęściej czwórki dostaje. Raz chyba przytrafiła mu się trója, a raz piątka.
Bo to jest trochę tak, iż on jest zdolnym chłopakiem, ale trochę leniwym. Przedmioty, które uwielbia np. matematyka, same mu do głowy wchodzą. Jednak te, za którymi nieszczególnie przepada, stawiają 'lekki opór' np. biologia czy właśnie ta geografia.
Do wspomnianego sprawdzianu syn zaczął przygotowywać się z wyprzedzeniem, a nie jak to czasami bywa, do książek usiadł dwa dni wcześniej. Widziałam, iż się przykłada, iż mu zależy. Wieczorami choćby nie grał na tym nieszczęsnym Xboxie, a siedział i powtarzał. Mąż raz choćby go przepytał i był pod ogromnym wrażeniem. Aż mi się miło na sercu zrobiło, mój kochany synek taki ambitny.
Dzień sprawdzianu. Syn wrócił zadowolony, mówił, iż dobrze mu poszło. I jak się okazało kilka dni później, poszło mu wręcz wybitnie, najlepiej z klasy. I w tym momencie kończy się piękna historia.
Ta geografica nie chciała uwierzyć, iż syn się tak dobrze wszystkiego nauczył i stwierdziła (przy całej klasie!), iż na pewno ściągał, iż nie jest to praca samodzielna. 'Na następnej lekcji z całego materiału odpowiesz przy tablicy i wtedy poznamy, jaka jest prawda' – powiedziała.
Syn wrócił ze szkoły bardzo zdenerwowany i wciąż powtarzał, iż to niesprawiedliwe. Napisałby źle, nauczycielka miałaby pretensje, napisał najlepiej ze wszystkich, też jej się nie podoba. Co za babsko?!
Nie pozwolił mi, to się nie wtrącałam, ale gdybym miała prawo głosu, to poszłabym do szkoły i wygarnęła tej kobiecie, co to tym myślę.
Na następnej lekcji syn odpowiadał przy całej klasie. Podobno wymaglowała go z każdej strony. Zadawała podchwytliwe pytania, robiła wszystko, by się wyłożył. Nie udało się, bo syn na spokojnie podszedł do tematu i nie dał się ponieść emocjom. Dostał 5+, bo podobno na 6 trzeba umieć coś spoza materiału.
Ocena w tym przypadku nie jest ważna, liczy się podejście nauczycielki. Podejście, które jest demobilizujące, lekceważące i poniżające".