W małej wiosce na północy Polski, gdzie zimowe wichry wyją wokół starych drewnianych domów, Helena z mężem daremnie czekali na przyjazd syna. Ich nadzieje rozpadały się, a serce ściskało się z żalu i bólu.
— Wygląda na to, iż nie przyjedzie — westchnęła Helena, spoglądając na męża, Krzysztofa. — Już się przyzwyczailiśmy, choćby się nie złościmy.
— Co się stało? Znowu synowa nie puściła? — zmarszczył brwi Krzysztof. — Nigdy nie dogadywaliście się.
— Może i tak — odparła Helena, a jej głos drżał od tłumionych emocji. — Ale Dawid nigdy nam czegoś takiego nie mówił. Kiedyś przyjeżdżał częściej, a teraz… Jego żona zawsze ma asa w rękawie. Wygląda na to, iż będziemy musieli wynająć ludzi, żeby naprawić dach. Syn nie może poświęcić nam choćby jednego dnia.
Helena opowiadała o swoim czterdziestoletnim synu Dawidzie z goryczą. Dwanaście lat temu wyjechał do miasta, zostawiając rodzinną wieś za sobą. Dawid jest mechanikiem, kiedyś wszystko robił własnymi rękami, teraz tylko zarządza. W mieście ożenił się z Katarzyną i kupił mieszkanie.
— Sam robił remont — wspominała Helena. — A Katarzyna tylko wydawała polecenia, co i jak. Pobrali się późno, ona miała już po trzydziestce. Nigdy wcześniej nie była zamężna, i wiem dlaczego — z takim charakterem nie każdy dałby radę. Od pierwszej chwili nie polubiłyśmy się.
— Nic dziwnego, iż tak długo była sama — dodał Krzysztof. — Pamiętam, jak próbowałaś z nią rozmawiać. To był koszmar. Co Dawid w niej znalazł?
Katarzyna prawie nie utrzymywała kontaktu z rodzicami męża. Tylko raz w roku pozwalała Dawidowi ich odwiedzić. Tym razem obiecał Helenie wziąć urlop w maju, by naprawić przeciekający dach ich domu. Jak się jednak okazało, Katarzyna miała inne plany, które zniweczyły wszystkie nadzieje.
— Katarzyna spodziewa się dziecka — powiedziała Helena z goryczą. — Zabroniła Dawidowi zostawiać ją samą. Choć jest dorosłą kobietą, pracuje jako pielęgniarka — co jej się może stać? Już na dwa tygodnie przed urlopem zaczęła go gnębić, mimo iż bilety były kupione.
— Dlaczego ona tak robi? — spytał Krzysztof, choć znał odpowiedź.
— Najpierw mówiła, iż boi się zostać sama, a potem… — Helena urwała, a jej oczy wypełniły się łzami.
— Co potem? Ona go za rękę prowadzi do pracy? Ma przecież rodziców, którzy stoją za nią murem! — oburzył się Krzysztof.
— Myślę, iż to jej rodzice ją nakręcają — ciągnęła Helena. — Powiedzieli jej, iż nie można puszczać męża samemu na wypoczynek. Mieli zięcia, który jeździł do rodziców, a potem wziął rozwód. Teraz ich młodsza córka mieszka z nimi. Więc wmawiają Katarzynie, iż Dawid jest taki sam.
— Nie można wszystkich mierzyć tą samą miarką! — wybuchnął Krzysztof. — Dawid nigdy nie dał powodu, by tak myśleć. I Katarzyna mogłaby przyjechać z nim. W czym problem?
— Przyjechać? — Helena zaśmiała się gorzko. — Nigdy by nie przyjechała. Wiesz, jak nas nienawidzi. Próbowałam z nią rozmawiać, ale to bez sensu.
Helena przypomniała sobie, jak Krzysztof raz zadzwonił do Katarzyny, próbując załagodzić konflikt. Rozmowa okazała się katastrofą.
— Co powiedziała? — spytał, choć przeczuwał odpowiedź.
— Że wiecznie czegoś chcemy, odrywamy Dawida od rodziny — głos Heleny drżał z żalu. — Że ma dość z nami walczyć. Mówi, iż mąż powinien myśleć o żonie i dziecku, a nie o zachciankach rodziców. jeżeli wziął urlop, to powinien być z rodziną. A jeszcze dodała, iż nasz dom jej nie potrzebny!
— Oto synowa! — Krzysztof zaciśniKrzysztof rzucił telefon na stół, a w jego oczach paliła się bezsilna wściekłość, bo wiedział, iż każde słowo, każde krzyki i próby przemówienia synowi do rozsądku już dawno utonęły w morzu cudzych przekonań.