Moje życie w małym miasteczku pod Bydgoszczą zamieniło się w kosmar od chwili, gdy synowa, Kinga, zaszła w ciążę. Nasze relacje nigdy nie były ciepłe, ale przed ciążą znosiłam jej chamstwo, licząc na spokój w rodzinie. Teraz przeszła wszelkie granice: wyzywa mnie i męża, krzyczy, upokarza, a nasz syn, Krzysztof, stoi obok i milczy, tłumacząc jej „stanem”. Jej arogancja wżera mi się w duszę, a bierność syna boli najbardziej.
Od początku wiedzieliśmy z mężem, Markiem, iż Kinga to nie prezent. Prostacka, niekulturalna, od pierwszego dnia patrzyła na nas z wyższością. Ale przez pewien czas jeszcze się powstrzymywała. Nie pochodzimy z pałacu, ale wychowanie mamy i staraliśmy się ignorować jej docinki. Wszystko zmieniło się, gdy zaszła w ciążę. Jakby ktoś zdarł z niej maskę – Kinga stała się nie do zniesienia, a jej chamstwo – jadowite. Darła się na nas, obrażała, a Krzysztof tylko rozkładał ręce: „Ona jest w ciąży, trzeba ją oszczędzać”. Duszą mnie łzy, ale on nie słyszy.
Przykład? Moje ubiegłoroczne urodziny. Nakryłam stół, gotowałam cały dzień, starałam się, by gościom było miło. Kinga wzięła do ust kawałek sernika i oznajmiła: „To najgorszy placek, jaki jadłam! Takiej paskudy nie podawaj więcej!” Zamarłam. Goście wymieniali spojrzenia, było mi wstyd i przykro. Milczałam, ale w środku gotowałam się. Krzysztof próbował ją uciszyć, ale Kinga ciągnęła dalej: „Mam prawo mówić, co myślę! To obrzydliwe!” Reszta gości zjadła wszystko do ostatniego okruszka – tylko jej nie smakowało. Jej słowa były jak policzek, ale syn choćby nie zaprotestował.
Ich ślub? To osobna historia, która do dziś wywołuje u mnie gęsią skórkę. Kinga upiła się, paplała głupoty, a potem rzuciła się na kuzynkę przez jakieś pierdoły. Goście byli w szoku, ledwo je rozdzielili. Jej rodzice siedzieli spokojnie, jakby to była norma. Wtedy zrozumiałam, iż jej chamstwo to nie przypadek, tylko część osobowości. Ale choćby to nie przygotowało mnie na to, co zaczęło się w ciąży. Pod pretekstem „hormonów” stała się tyranem. Każde słowo, każda prośba kończyły się histerią, a my z mężem staliśmy się celem obelg.
Gdy na USG powiedzieli, iż będzie chłopiec, kupiliśmy zestaw niebieskich ubranek. Przyszliśmy w gości, wręczyliśmy z uśmiechem, a w odpowiedzi dostałam wrzask: „Co wy, pogłupieli?! To zła wróżba, nie kupuje się przed czasem!” Kinga darła się, nazywając nas zabobonnymi głupcami, a Krzysztof stał z opuszczoną głową, nie śmiejąc jej uciszyć. Wyszliśmy upokorzeni. Nie mogłam uwierzyć, iż syn pozwala tak traktować rodziców.
Ostatnio córka, Ewelina, zaprosiła nas wszystkich na obiad z okazji swoich urodzin. Cieszyliśmy się na miły wieczór. Kinga weszła na szpilkach, choć brzuch miała już spory. Cicho zauważyłam: „Może lepiej założyć coś wygodniejszego? To niebezpieczne.” I zaczęło się piekło. Wrzasnęła: „Marzy ci się, żebym upadła i straciła dziecko! Chcielibyście, żebym połamała nogi!” Jej oskarżenia były potworne. Marek spróbował mnie bronić, poprosił, by uważała na słowa, ale Kinga wpadła w jeszcze większą furię, nazwała nas „starymi idiotami” i trzasnęła drzwiami. Krzysztof pobiegł za nią, choćby nie przepraszając. Urodziny były zepsute, a goście szeptali za naszymi plecami.
Nie mogłam dojść do siebie. Gdyby moja Ewelina, mama dwóch dzieci, tak rozmawiała z teściową, spaliłabym się ze wstydu. To nie brak maniery – to totalny brak szacunku. Po trzech dniach Krzysztof zadzwonił. Nie odebrałam, przekazałam słuchawkę Markowi. Syn przeprosił, ale oznajmił, iż nie zmusi Kingi do przeprosin – „i tak już jest nerwowa”. Jego słowa dobiły mnie. Urodziłam troje dzieci: Ewelina to moja duma, młodszy syn, Bartek – ciepły i opiekuńczy, a Krzysztof… Stał się łachmanem. Pozwala żonie deptać nas, upokarzać, kompromitować. To zdrada.
Z Markiem postanowiliśmy nie rozwlekać sprawy, choć mogliśmy opowiedzieć rodzinie – wtedy Kinga miałaby przechód. Ale nie chcę schodzić do jej poziomu. Serce pęka mi z bólu: dlaczego Krzysztof nas nie broni? Czy wychowaliśmy go tak słabym? Czy to Kinga zrobiła z niego cień? Nie wiem, jak żyć dalej przy synowej, której chamstwo nas zatruwa, i synu, który udaje, iż tego nie widzi. Ich dziecko – nasz wnuk – ale boję się, iż Kinga i jego przeciw nam nastawi. Ta myśl dusi, ale nie ustąpię. jeżeli syn nie znajdzie w sobie siły, by ją powstrzymać, sama to zrobię, choćby jeżeli rozwalimy rodzinę.