Synowa jest nieuprzejma, krzyczy i obraża, a syn milczy, zasłaniając się jej ciążą.

newskey24.com 6 godzin temu

Moje życie w małym miasteczku pod Gdańskiem zmieniło się w kosmar odkąd moja synowa, Kinga, zaszła w ciążę. Nasze relacje nigdy nie były ciepłe, ale przed ciążą jakoś wytrzymywałam jej chamstwo, licząc na spokój w rodzinie. Teraz jednak przelała czarę goryczy: wyzywa nas z mężem, krzyczy, poniża, a nasz syn, Tomasz, stoi obok i milczy, tłumacząc to „stanem błogosławionym”. Jej arogancja wypala we mnie dziurę, a bierność syna boli bardziej niż wszystko.

Z mężem, Markiem, od początku wiedzieliśmy, iż Kinga to nie prezent. Chamowata, nieokrzesana, patrzyła na nas z góry już od pierwszego dnia. Ale jakoś się pilnowała, nie przekraczając granic. Nie jesteśmy z wyższych sfer, ale podstawy wychowania mamy i staraliśmy się ignorować jej złośliwości. Wszystko się zmieniło, gdy zobaczyła dwie kreski na teście. Jakby ktoś zdjął z niej maskę — Kinga stała się nie do zniesienia, a jej słowa kapały jadem. Krzyczy na nas, wyzywa, a Tomasz tylko wzrusza ramionami: „Ona jest w ciąży, trzeba ją oszczędzać”. Dusimy się w tej atmosferze, ale on tego nie widzi.

Przykład? Moje urodziny zeszłego roku. Przez cały dzień stałam przy garach, żeby goście byli zadowoleni. Kinga stwierdziła, iż jedna z sałatek jej nie smakuje. Normalna osoba by przemilczała, ale ona wstała i oznajmiła: „To najgorsza sałatka w historii! Nie gotuj więcej tego paskudztwa!” Zamarłam. Goście wymieniali spojrzenia, a ja czułam się, jakbym dostała w twarz. Tomasz próbował ją uciszyć, ale Kinga tylko podniosła głos: „Mam prawo mówić, co myślę! Ta sałatka jest obrzydliwa!” Reszta gości zjadła wszystko do ostatniego liścia, tylko jej się „nie podobało”. Syn ani słowem nas nie obronił.

Ich ślub to osobna opowieść, którą wspominam z dreszczem. Kinga się upiła, paplała głupoty, a potem prawie podarła się z siostrą o jakiś banał. Goście byli w szoku, ledwo je rozdzielili. Jej rodzice siedzieli spokojnie, jakby to było codziennością. Wtedy zrozumiałam, iż ta dziewczyna nie ma hamulców. Ale choćby to nie przygotowało mnie na to, co zaczęło się w ciąży. Pod płaszczykiem „hormonów” stała się tyranem. Każde słowo wywołuje u niej furię, a my z Markiem jesteśmy workami treningowymi dla jej wyzwisk.

Gdy na USG okazało się, iż będą mieli chłopca, kupiliśmy zestaw niebieskich śpioszków. Przyszliśmy z prezentem, uśmiechnięci, a w odpowiedzi usłyszeliśmy: „O co wam chodzi? To zła wróżba, nie kupuje się przed czasem!” Kinga wrzeszczała, nazywając nas zabobonnymi idiotami, a Tomasz spuścił wzrok, nie śmiąc jej uciszyć. Wyszliśmy upokorzeni. Nie mogłam uwierzyć, iż syn pozwala, by tak traktowano jego rodziców.

Niedawno nasza córka, Agnieszka, zaprosiła nas na obiad z okazji swoich urodzin. Cieszyliśmy się na miły wieczór. Kinga wpadła na szpilkach, choć brzuch miała już spory. Delikatnie zauważyłam: „Może lepiej założyć coś wygodniejszego? To niebezpieczne”. I zaczęło się piekło. „Marzy wam się, żebym upadła i straciła dziecko?! Wypatrujecie mojego nieszczęścia!” — ryczała. Marek próbował mnie bronić, ale Kinga nazwała nas „starzyIch zdaniem, staliśmy się groźnymi staruszkami, którzy tylko czyhają na jej potknięcie.

Idź do oryginalnego materiału