Barbara Nowak siedziała w autobusie i patrzyła przez okno na znajome ulice. Każdego ranka ta sama droga do pracy, te same przystanki, te same twarze współpasażerów. Tylko dziś wszystko było inaczej. Dziś jechała po raz ostatni.
W torebce leżało wypowiedzenie z pracy. Formułka standardowa, nic szczególnego. Ale za tymi słowami kryła się historia, w którą Barbara wciąż nie mogła uwierzyć.
Autobus zatrzymał się przy centrum handlowym, gdzie mieściło się biuro firmy jej syna. Tej samej firmy, w której przepracowała cztery lata jako księgowa. Tej samej, którą Krzysztof założył zaraz po studiach, przy jej wsparciu i pomocy.
— Mamo, jesteś pewna? — spytał Krzysztof wieczorem, gdy przyniosła mu wypowiedzenie. — Może jeszcze się zastanowisz?
— Jestem pewna, synku — odparła wtedy. — Tak będzie lepiej dla wszystkich.
Ale teraz, wchodząc po schodach do biura, Barbara czuła, jak ściska się jej serce. Cztery lata życia, cztery lata pracy, cztery lata dumy z sukcesów syna — wszystko zostało w tyle.
Wszystko zaczęło się od dnia, gdy Krzysztof przyprowadził do domu Kingę. Urocza dziewczyna, inteligentna, z dyplomem ekonomii. Barbara od razu ją polubiła, cieszyła się, iż syn znalazł godną towarzyszkę życia.
— Mamo, poznaj, to Kinga — powiedział wówczas Krzysztof, promieniejąc szczęściem. — Moja narzeczona.
— Bardzo mi miło, pani Barbaro — wyciągnęła dłoń Kinga z uśmiechem. — Krzysztof tak wiele o pani opowiadał.
Pobrali się rok później. Ślub był skromny, ale rodzinny. Barbara sama przygotowała jedzenie, udekorowała salę, krzątała się jak pszczółka. Chciała, by ten dzień był wyjątkowy dla młodych.
Po ślubie Kinga zamieszkała z nimi. Mieszkanie było małe, dwupokojowe, ale starczało dla wszystkich. Barbara zawsze marzyła o dużej rodzinie, o tym, by w domu słychać było dziecięce głosy.
— Mamo, a może Kinga dołączy do nas w firmie? — zaproponował kiedyś Krzysztof przy kolacji. — Ma wykształcenie ekonomiczne, mogłaby pomóc w rozwoju biznesu.
— Oczywiście — zgodziła się Barbara. — Im więcej mądrych głów, tym lepiej.
Kinga zaczęła pracować jako menedżerka ds. sprzedaży. Energiczna, ambitna, gwałtownie się zaaklimatyzowała i zaczęła przynosić wyniki. Firma rosła, przybywało klientów, zyski się zwiększały.
— Pani Barbaro, mogę z panią porozmawiać? — zapytała pewnego dnia Kinga, wchodząc do księgowości.
— Oczywiście, kochanie. Co się stało?
— Myślałam, iż może warto zoptymalizować pracę księgowości? Przejść na nowoczesne programy, zautomatyzować procesy.
Barbara skinęła głową. Sama zdawała sobie sprawę, iż stare metody pracy odchodzą w zapomnienie.
— Masz rację, Kinguś. Ale w moim wieku trudno nauczyć się nowych programów. Ręce już nie te, pamięć szwankuje.
— To nic — uśmiechnęła się Kinga. — Pomogę. Razem się tego nauczymy.
I rzeczywiście pomagała. Pokazywała, tłumaczyła, cierpliwie powtarzała. Barbara starała się ze wszystkich sił, ale nowe technologie nie były dla niej łatwe.
Krzysztof również wspierał matkę, chwalił za wytrwałość. Tymczasem firma wciąż się rozrastała. Zatrudniono nowych pracowników, powiększono biuro, przybyło dokumentów.
— Mamo, jak sobie radzisz? — dopytywał syn. — Nie za dużo tej pracy?
— Daję radę, synku. Chociaż przyznam, iż bywa ciężko.
Barbara rzeczywiście była zmęczona. Wcześniej sama prowadziła księgowość małej firmy, teraz dokumentów było wielokrotnie więcej. Zostawała po godzinach, zabierała pracę do domu.
— Może zatrudnimy kolejną księgową? — proponował Krzysztof.
— Po co niepotrzebne wydatki? — sprzeciwiła się Kinga. — Pani Barbara ma doświadczenie, da sobie radę. Potrzeba tylko czasu w adaptację.
Kinga coraz częściej zaczęła zwracać uwagę na błędy w pracy. Raport złożony po terminie, pomyłka w obliczeniach, dokumenty niezgodne z nowymi wymogami.
— Pani Barbaro, musi pani być bardziej uważna — mówiła. — Od jakości naszej pracy zależy reputacja firmy.
— Przepraszam, Kinguś. Postaram się.
Barbara naprawdę się starała. Sprawdzała każdą cyfrę, przesiadywała nad dokumentami do późna. Ale błędy wciąż się zdarzały. Wiek robił swoje.
— Krzysztofie, musimy poważnie porozmawiać — odezwała się Kinga pewnego wieczoru, gdy myślała, iż Barbara nie słyszy.
— O czym?
— O twojej matce. Nie radzi sobie z pracą. Ciągłe pomyłki, opóźnienia. To wpływa na całą firmę.
— Kinga, nie przesadzaj. Mama pracuje sumiennie.
— Sumiennie, ale nieskutecznie. Krzysztofie, musisz zrozumBarbara wzięła głęboki oddech, westchnęła cicho i zrozumiała, iż czasem trzeba odpuścić, by znaleźć nowe szczęście.