Synowa nas obraża i krzyczy, a syn milczy, tłumacząc to jej ciążą.

twojacena.pl 6 godzin temu

Moje życie w małym miasteczku pod Katowicami zamieniło się w koszmar od czasu, gdy moja synowa, Kinga, zaszła w ciążę. Nasze relacje nigdy nie były ciepłe, ale przed ciążą znosiłam jej chamstwo, mając nadzieję na spokój w rodzinie. Teraz jednak przekroczyła wszelkie granice: wyzywa mnie i męża, krzyczy, upokarza, a nasz syn, Krzysztof, stoi obok i milczy, tłumacząc jej „stanem”. Jej wulgarność rozdziera mi serce, a bierność syna boli jeszcze bardziej.

Od początku wiedzieliśmy z mężem, Janem, iż Kinga to nie anioł. Arogancka, niegrzeczna, od pierwszego dnia patrzyła na nas z wyższością. Jednak przez jakiś czas trzymała się w ryzach, nie przekraczając pewnej granicy. Nie jesteśmy z wyższych sfer, ale mamy dobre wychowanie i staraliśmy się ignorować jej złośliwości. Wszystko się zmieniło, gdy zaszła w ciążę. Jakby ktoś zdjął z niej maskę – Kinga stała się nieznosna, a jej słowa – pełne jadu. Krzyczy na nas, obraża, a Krzysztof tylko rozkłada ręce: „Ona jest w ciąży, trzeba ją oszczędzać”. Duszą mnie łzy, ale on tego nie widzi.

Przykład? Moje urodziny w zeszłym roku. Przygotowałam stół, gotowałam cały dzień, chciałam, by goście byli zadowoleni. Kinga stwierdziła, iż jedna z sałatek jest „obrzydliwa”. Kulturalna osoba by przemilczała, ale ona wstała i oznajmiła: „To najgorsza sałatka, jaką jadłam w życiu! Nigdy więcej tego nie rób!” Zamarłam. Goście wymieniali się spojrzeniami, a mnie było wstyd i bolało. Milczałam, ale w środku kipiało. Krzysztof próbował ją uciszyć, ale ona ciągnęła dalej: „Mam prawo powiedzieć, iż to paskudztwo!” Goście, nawiasem mówiąc, zjedli wszystko do ostatniego okruszka – tylko jej „nie smakowało”. Jej słowa były jak policzek, ale syn choćby nie zająknął się w naszej obronie.

Ich ślub to osobna historia, o której do dziś myślę z przerażeniem. Kinga upiła się, paplała głupoty, a potem pokłóciła z kuzynką o jakąś bzdurę. Goście byli w szoku, ledwo je rozdzielili. Jej rodzice siedzieli spokojnie, jakby to było normalne. Wtedy zrozumiałam, iż jej chamstwo to nie przypadek, ale część jej charakteru. Ale choćby to nie przygotowało mnie na to, co zaczęło się w czasie ciąży. Pod pretekstem „hormonów” stała się tyranem. Każde słowo, każda prośba wywołują u niej histerię, a my z mężem staliśmy się celem jej wyzwisk.

Gdy na USG powiedziano im, iż będzie chłopiec, postanowili zrobić prezent – kupiliśmy niebieskie śpioszki. Przyszliśmy w gości, wręczyliśmy z uśmiechem, a w odpowiedzi usłyszeliśmy wrzask: „Oszaleliście?! To zła wróżba, nie kupuje się rzeczy przed porodem!” Kinga wrzeszczała, nazywając nas zabobonnymi głupcami, a Krzysztof stał ze spuszczonym wzrokiem, nie śmiejąc jej uciszyć. Wyszliśmy upokorzeni. Nie mogłam uwierzyć, iż syn pozwala, by tak traktowano jego rodziców.

Ostatnio córka, Ewa, zaprosiła wszystkich do restauracji na swoje urodziny. Cieszyliśmy się na miły wieczór. Kinga przyszła w szpilkach, choć była już w zaawansowanej ciąży. Cicho zauważyłam: „Może lepiej założyć coś wygodniejszego? To niebezpieczne dla ciebie i dziecka.” Wtedy zaczęło się piekło. Wrzasnęła: „Marzy wam się, żebym się przewróciła i straciła dziecko! Śnicie o tym, żebym złamała nogi!” Jej oskarżenia były potworne. Jan próbował mnie bronić, poprosił, by uważała na słowa, ale Kinga wpadła w jeszcze większą wściekłość, nazwała nas „starymi idiotami” i, trzasnąwszy drzwiami, wyszła. Krzysztof pobiegł za nią, choćby nie przepraszając. Urodziny były zrujnowane, siedzieliśmy przygnębieni, a goście szeptali.

Nie mogłam dojść do siebie. Gdyby moja Ewa, już matka dwójki dzieci, tak mówiła do teściowej, umarłabym ze wstydu. To nie tylko brak wychowania – to kompletny brak szacunku. Po trzech dniach KrzysztoKrzysztof zadzwonił ponownie, ale po raz pierwszy w życiu odłożyłam słuchawkę, nie mając już siły słować jego wymówek.

Idź do oryginalnego materiału