Moje życie w małym miasteczku pod Opolem zamieniło się w koszmar odkąd moja synowa, Kinga, zaszła w ciążę. Nasze relacje nigdy nie były ciepłe, ale przed ciążą znosiłem jej chamstwo, mając nadzieję na spokój w rodzinie. Teraz jednak przekroczyła wszelkie granice: wyzywa mnie i moją żonę, krzyczy, upokarza, a nasz syn, Jakub, stoi obok i milczy, tłumacząc jej „stanem”. Jej wulgarność wżera mi się w serce, a bierność syna boli najbardziej.
Od początku wiedziałem z żoną, Danutą, iż Kinga nie jest aniołem. Arogancka, bez wychowania, od pierwszego dnia patrzyła na nas z góry. Ale przez jakiś czas trzymała język za zębami. Nie jesteśmy arystokracją, ale mamy zasady i staraliśmy się nie odpowiadać na jej zaczepki. Wszystko zmieniło się, gdy zaszła w ciążę. Jakby ktoś zerwał z niej maskę – stała się nie do zniesienia, a jej słowa – jadowite. Krzyczy na nas, obrzuca wyzwiskami, a Jakub tylko rozkłada ręce: „Ona jest w ciąży, trzeba ją oszczędzać”. Dusi mnie wściekłość, ale on tego nie widzi.
Przykład? Moje ubiegłoroczne imieniny. Danuta nakryła stół, gotowała cały dzień, chciała, żeby goście byli zadowoleni. Kindze nie spodobał się jeden z pierogów. Kulturalny człowiek by przemilczał, ale ona wstała i oznajmiła: „To najgorsze pierogi w moim życiu! Tego nie da się jeść!”. Oniemiałem. Goście wymieniali spojrzenia, było mi wstyd i przykro. Nie odezwałem się, ale we mnie wszystko wrzało. Jakub próbował ją uciszyć, ale Kinga kontynuowała: „Mam prawo powiedzieć, iż to obrzydlistwo!”. Goście, nawiasem mówiąc, zjedli wszystko do ostatniego okruszka – tylko jej „nie smakowało”. Jej słowa były jak policzek, ale syn choćby nie próbował nas bronić.
Ich ślub to osobna historia, o której myślę z dreszczem. Kinga upiła się, mówiła głupoty, a potem zaczęła się bić z kuzynką o jakieś bzdury. Goście byli w szoku, ledwo je rozdzielili. Jej rodzice siedzieli spokojnie, jakby to było normalne. Wtedy zrozumiałem, iż jej chamstwo to nie przypadek, ale część jej natury. Ale choćby to mnie nie przygotowało na to, co zaczęło się z ciążą. Pod pretekstem „hormonów” stała się tyranem. Każde słowo, każda prośba kończą się jej histerią, a my z żoną jesteśmy celem jej obelg.
Gdy na USG powiedziano im, iż będzie chłopiec, postanowiliśmy sprawić prezent – kupiliśmy niebieski komplet dla niemowlaka. Przyszliśmy w gości, wręczyliśmy z uśmiechem, a w odpowiedzi usłyszeliśmy wrzask: „O co wam chodzi? To zła wróżba, nie wolno kupować przed czasem!”. Kinga krzyczała, nazywając nas staromodnymi głupcami, a Jakub stał ze spuszczoną głową, nie śmiąc jej uciszyć. Wyszliśmy upokorzeni. Nie mogłem uwierzyć, iż mój syn pozwala, by tak traktowano rodziców.
Ostatnio nasza córka, Weronika, zaprosiła wszystkich na obiad z okazji swoich urodzin. Cieszyliśmy się, licząc na miły wieczór. Kinga pojawiła się w szpilkach, choć była już w zaawansowanej ciąży. Cicho zauważyłem: „Może lepiej założyć coś wygodniejszego? To niebezpieczne dla ciebie i dziecka”. Wtedy zaczął się koszmar. Wrzasnęła: „Marzy wam się, żebym upadła i straciła dziecko! Pewnie modlicie się, żebym połamała nogi!”. Jej oskarżenia były potworne. Danuta spróbowała mnie bronić, prosząc, by uważała, co mówi, ale Kinga wpadła w jeszcze większą furię, nazwała nas „starymi kretynami” i trzasnęła drzwiami. Jakub pognał za nią, choćby nie przepraszając. Urodziny zostały zrujnowane, siedzieliśmy przygnębieni, a goście szeptali między sobą.
Nie mogłem dojść do siebie. Gdyby moja Weronika, dojrzała matka trojga dzieci, tak mówiła do teściów, spaliłbym się ze wstydu. To nie brak wychowania – to czysty brak szacunku. Po trzech dniach Jakub zadzwonił. Nie chciałem z nim rozmawiać, przekazałem słuchawkę Danucie. Syn przeprosił, ale stwierdził, iż nie zmusi Kingi do przeprosin – „ona i tak jest na krawędzi”. Jego słowa dobiły mnie. Wychowaliśmy trójkę dzieci: Weronika to nasza duma, młodszy syn, Bartosz, jest wrażliwy i troskliwy, a Jakub… Stał się obcy. Pozwala, by żona nas poniżała, deptała po nas, wystawiała na pośmiewisko. To zdrada.
Z Danutą postanowiliśmy nie wywlekać brudów, choć moglibyśmy opowiedzieć rodzinie, a wtedy Kindze nie byłoby łatwo. Ale nie chcemy schodzić do jej poziomu. Serce mi pęka – dlaczego Jakub nie staje w naszej obronie? Czy naprawdę wychowaliśmy go na takiego słabeusza? A może Kinga zmieniła go w swoją marionetkę? Nie wiem, jak żyć dalej obok synowej, której wulgarność nas zatruwa, i syna, który przymyka na to oczy. Ich dziecko – nasz wnuk – ale boję się, iż Kinga i jego przeciw nam nastawi. Ta myśl dusi mnie, ale się nie poddam. jeżeli syn nie znajdzie w sobie siły, by jej się przeciwstawić, ja to zrobię. choćby jeżeli to rozbije naszą rodzinę.