Synowa odpoczywa w szpitalu, a my z mężem ledwo dajemy radę z wnukami. Mam wrażenie, iż celowo poszła do szpitala wcześniej

twojacena.pl 1 dzień temu

**Dziennik, 12 października**

Synowa odpoczywa w szpitalu, a my z mężem ledwo zipiemy pod opieką wnuków. Mam wrażenie, iż specjalnie wcześniej się tam położyła…

— Syn mówi: „Mamo, no przecież widzisz, jaka sytuacja — tylko ty możesz pomóc!” — opowiada sześćdziesięcioletnia Jadwiga Nowak z Poznania. — No i co mam zrobić? Pomagam, jak umiem. Ale sił już nie mam…

Dziesięć dni temu synowa, Kinga, w dziewiątym miesiącu ciąży, zaczęła narzekać na gorączkę, katar i ból gardła. Po paru dniach straciła węch i smak. Syn Jadwigi, Krzysztof, od rana do wieczora na budowie, więc dzieci nie miał kto pilnować. Kinga bez zastanowienia pojechała do szpitala — „na obserwację”. A dwóch maluchów — czteroletniego i dwójkę — zostawili nam, dziadkom.

— Rozumiem, iż zdrowie, iż ciąża, 41. tydzień… Ale dlaczego tak długo? Poprzednio urodziła w dwie godziny, ledwo zdążyli do szpitala. A teraz? Leży drugi tydzień jak w sanatorium. Serial za serialem, Krzysiek musiał jej choćby laptopa przywieźć, bo „czeka na skurcze”. A my tu z wnukami już nie wiemy, gdzie się schować…

Jadwiga mówi z goryczą. Nie jest osobą marudną, ale zmęczenie i poczucie niesprawiedliwości rosną z każdym dniem. Kinga zawsze wcześniej zostawiała dzieci swojej matce. Teraz nagle babcia od strony ojca jest „jedyną nadzieją”.

— Z Janem (mężem) nie młodniejemy. Od rana do nocy w wirze — jeden w pieluchach, drugi wrzeszczy, jeżeli łyżka nie ta. Nakarmić — walka, umyć — bitwa, uśpić — to już cyrk. Mama im się śni, ciągle pytają, kiedy wróci. A ja sama nie wiem…

Przypomina sobie, jak przy poprzedniej ciąży Kinga też „na zapas” pojechała do szpitala. Wtedy było jedno dziecko, które musieli na gwałtownie oddać sąsiadce, zanim babcia dojechała. Po półtorej godzinie od telefonu już była po porodzie. Wszystko błyskawicznie. I znowu — ciąża numer trzy.

— Pół roku temu Krzysiek rzucił, iż będzie trzecie. Mówię: co, rekord pobijecie? A on: „Mamo, nie martw się, wszystko pod kontrolą”. Jasne. Pod kontrolą, dopóki jest dobrze. A jak problem — od razu: „Mamo, tylko ty!”. No i co? Nie odmówię. Ale ledwo daję radę!

Starszy wnuk chodził do przedszkola, ale Kinga go wypisała — żeby „nie złapał infekcji przed porodem”. Jadwiga nie może wozić go na drugi koniec miasta — zostało siedzenie w domu. A w domu — harmider i krzyki. choćby gdy dzieci ucichną, babcia wciąż słyszy ich piski w głA teraz tylko patrzeć, kiedy i tym razem Kinga nagle „zaskoczy” nas porodem, a my znów zostaniemy z całym tym bałaganem sami.

Idź do oryginalnego materiału