To był zwyczajny letni dzień. Nic nie zapowiadało, iż jedna sekunda na zawsze zmieni życie rodziny pana Krzysztofa Stąporowskiego z Białogardu. Jego pięcioletni syn Szymon wyszedł na podwórko, by pobawić się z innymi dziećmi. Miał być cały czas w pobliżu domu tak, żeby tata mógł obserwować go z okna.
Współwinny tragedii, bo nie dopilnował dziecka
I obserwował. Ale gdy na moment odwrócił wzrok, doszło do tragedii. Pan Krzysztof od razu domyślił się, iż stało się coś złego. Bo gdy znów wyjrzał na podwórko, zobaczył uciekające dzieci. Szymona wśród nich nie było.
Wybiegł z domu i po chwili był w miejscu, gdzie bawił się jego syn. Znalazł jego but leżący przy niezabezpieczonej, wypełnionej wodą studzience kanalizacyjnej. Nie namyślał się ani chwili. Wskoczył do studzienki i wyjął syna. Wezwał pogotowie i zaczął reanimację. Bez skutku. Szymon zmarł.
Tragedii, która wydarzyła się 21 czerwca 2017 roku, rodzice Szymona nie zapomną nigdy. Ale teraz nie będą już musieli przeżywać jej na nowo na sali rozpraw. Wyrok, który w piątek 27 czerwca zapadł w Sądzie Okręgowym w Koszalinie, kończy bowiem bolesną batalię prawną.
Bolesną zwłaszcza dla pana Krzysztofa, który tuż po wypadku był oskarżony o to, iż nie dopilnował syna. W domyśle – też jest winny, podobnie jak ludzie, którzy nie zabezpieczyli studzienki.
Zadośćuczynienie zamiast oskarżenia
Wyrok rozwiewa wcześniejsze wątpliwości w tej sprawie. Sąd zdecydował, iż za wypadek odpowiadają władze Białogardu, bo zabezpieczenie studzienki było obowiązkiem służb miejskich. Teraz miasto ma zapłacić rodzicom Szymona zadośćuczynienie za doznaną krzywdę.
Matka chłopca dostanie 200 tys. zł, a ojciec 100 tys. zł, do tych kwot mają zostać dodane odsetki liczone od 23 maja 2019 roku. Dlaczego sąd przyznał ojcu dwa razy niższą kwotę odszkodowania? Sędzia uznał, iż choć winę za wypadek ponosi miasto, to jednocześnie uznał, iż pan Krzysztof nie wywiązał się należycie z opieki nad synem.
"Wyrok w części satysfakcjonuje. Żona otrzymała w całości to, czego się domagała, ja nie. Nad ewentualną apelacją zastanowię się z moim mecenasem" – powiedział PAP pan Krzysztof po wyjściu z sądu.
Fakt, iż pan Krzysztof dostanie zadośćuczynienie, to i tak ogromny zwrot w tej sprawie. Pierwotnie bowiem prokuratura widziała go… na ławie oskarżonych. W 2018 roku on i jego żona usłyszeli zarzuty nieumyślnego spowodowania śmierci własnego dziecka. Matkę szybko, bo już w styczniu 2019 roku, sąd oczyścił z tego zarzutu.
Ale panu Krzysztofowi, jako iż Szymon był feralnego dnia pod jego opieką, zmieniono jedynie zarzuty z nieumyślnego spowodowania śmierci na bezpośrednie narażenie na niebezpieczeństwo utraty życia. Potem jednak to postępowanie umorzono.
Koniec sądowej gehenny
Odszkodowanie za śmierć Szymona zapłaci miasto, ale żaden z urzędników nie poniósł na razie odpowiedzialności za tę tragedię. Oskarżona w tej sprawie była naczelniczka wydziału gospodarki komunalnej i mieszkaniowej Urzędu Miasta w Białogardzie.
W listopadzie 2020 roku sąd za niedopełnienie obowiązków służbowych i narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia dziecka sąd skazał ją na 10 miesięcy więzienia i wypłat rodzicom Szymona 3000 zł zadośćuczynienia.
Rok później sąd wyższej instancji ją uniewinnił jednak urzędniczkę. Sąd Najwyższy uchylił ten wyrok, ale ponowne rozpatrzenie sprawy w 2022 roku też zakończyło się wyrokiem uniewinniającym.