– Wysłałam ponad 200 CV, dzwoniłam, chodziłam osobiście, a i tak nie mam pracy – mówi młoda mieszkanka Krakowa. – Mam status studenta, znam języki, szukam czegoś w sprzedaży, ale odpowiedzi brak. Coraz częściej zaczynam się zastanawiać, czy coś jest ze mną nie tak, czy z tym miastem.
Podobne relacje przewijają się przez krakowskie grupy na Facebooku, fora dyskusyjne i portale ogłoszeniowe. Dziesiątki, a może setki osób, które szukają pracy w Krakowie, alarmuje: wysyłamy CV, dostosowujemy dokumenty do ogłoszeń, składamy papiery do Żabki, Biedronki, piekarni, na zmywak, do magazynu – i nic. Zatrudnienia nie ma, odzewu brak. „Nawet jeżeli odezwą się z pytaniem o dyspozycyjność, to potem zapada cisza” – relacjonuje jedna z kandydatek.
Wydawać by się mogło, iż w ponad 800-tysięcznym Krakowie, mieście akademickim i turystycznym, z rozwiniętym sektorem usług i biznesu, pracy nie powinno brakować. Ale rzeczywistość wielu szukających zatrudnienia wygląda inaczej – jak niekończące się czekanie na telefon, rozczarowanie i poczucie bezsilności.
„Szukam od stycznia. Oszczędności się kończą”
Na jednej z popularnych grup ogłoszeniowych pojawił się niedawno wpis, który gwałtownie zdobył setki reakcji i komentarzy: „Szukam pracy od stycznia. Mam doświadczenie w administracji i spedycji. Wysłałam już dziesiątki aplikacji. Nikt nie odpowiada. Oszczędności się kończyły, teraz składam CV dosłownie na każde stanowisko”.
Pod postem rozpętała się gorąca dyskusja. Ludzie dzielili się swoimi historiami, oferowali namiary do znajomych, ale przede wszystkim pisali jedno: „mam to samo”. Studenci, absolwenci, osoby z kilkuletnim doświadczeniem, trzydziesto- i czterdziestolatki, a także ci po pięćdziesiątce – wszyscy mówią o tym samym: brak odpowiedzi, przeciągające się procesy rekrutacyjne, rozmowy, które kończą się słowami „odezwiemy się”, i… cisza.
Część komentujących przyznaje, iż szuka pracy nie od tygodnia czy miesiąca, ale od pół roku i dłużej. Niektórzy wracają do rodzinnych miejscowości, inni podejmują się dorywczych zajęć, często nielegalnych. Jeszcze inni rozważają wyjazd za granicę.
„Zbyt wysokie kwalifikacje”, „profil firmy inny niż Pani doświadczenie”
Jednym z najczęstszych problemów, na jakie wskazują kandydaci, jest brak spójności między wymaganiami ogłoszeń a odpowiedziami rekruterów.
– Wysłałam aplikację na stanowisko sprzedawcy w sklepie spożywczym. Mam roczne doświadczenie w handlu, status studenta i pełną dyspozycyjność. Odpowiedź? „Szukamy kogoś z mniejszym doświadczeniem” – mówi jedna z mieszkanek Krakowa.
Inna kobieta, mająca za sobą sześć lat pracy w obsłudze klienta i zarządzaniu lokalem gastronomicznym, usłyszała, iż „jej profil jest zbyt specjalistyczny” na stanowisko w markecie. – Czyli teraz już choćby za dobre doświadczenie można nie dostać pracy – ironizuje.
Kandydaci w wieku 35+ i 40+ relacjonują, iż w ogóle nie są zapraszani na rozmowy. Jedna z kobiet, mająca 18 lat doświadczenia w handlu, pisze, iż do jednego z marketów aplikowała… piętnaście razy tylko w czerwcu. Bez odpowiedzi. – A dzień później zobaczyłam nową pracownicę w tym samym sklepie – komentuje.
Jak wygląda krakowski rynek pracy w twardych liczbach? Ponad 11,6 tysiąca bezrobotnych, wzrost o 9,4 proc. w trzy miesiące
Na koniec pierwszego kwartału 2025 roku w Krakowie zarejestrowanych było dokładnie 11 624 osoby bezrobotne – o 1 000 więcej niż w grudniu 2024 r. Wzrost w skali kwartału wyniósł 9,4 proc., co jest jednym z najwyższych przyrostów od kilku lat. Wśród bezrobotnych dominują mężczyźni – stanowią 51,6 proc. ogółu, co przekłada się na ok. 6 tys. osób. Najwięcej bezrobotnych zamieszkuje dzielnicę Nowa Huta.
Z danych GUP wynika, iż największą grupą wiekową wśród bezrobotnych są osoby między 35 a 44 rokiem życia – 27,6 proc. Na drugim miejscu plasują się osoby w wieku 45–54 lata (25 proc.), a następnie osoby w wieku 25–34 lata (22,1 proc.). W rozbiciu na płeć: najwięcej bezrobotnych kobiet to kobiety w wieku 35–44 lata (ponad 1/3 zarejestrowanych), natomiast wśród mężczyzn dominują bezrobotni w wieku 45–54 lata (25,5 proc.).
Zaskakuje wysoki odsetek osób z wyższym wykształceniem wśród bezrobotnych – to aż 32,9 proc. ogółu, a w przypadku kobiet wskaźnik ten sięga 40,4 proc. Dla porównania: tylko 6,9 proc. bezrobotnych kobiet ma wykształcenie zasadnicze zawodowe lub branżowe. W przypadku mężczyzn najliczniejszą grupę stanowią osoby z wykształceniem podstawowym lub gimnazjalnym – 27,4 proc., a dopiero potem absolwenci studiów – 25,3 proc.
Blisko 24 proc. wszystkich bezrobotnych zakończyło edukację na poziomie podstawowym lub gimnazjalnym, a 18,8 proc. ma wykształcenie policealne lub średnie zawodowe. Osoby z wykształceniem ogólnokształcącym (np. liceum) to 14,2 proc. zarejestrowanych bezrobotnych, natomiast z wykształceniem zasadniczym zawodowym – 10,3 proc.
Długi czas szukania i brak informacji zwrotnej
Według danych publikowanych w raportach o rynku pracy, średni czas szukania pracy w Polsce stale się wydłuża. Młodzi – do 24. roku życia – czekają średnio ponad pięć miesięcy. Osoby między 35. a 44. rokiem życia – niemal osiem. Ci powyżej 55. roku życia – choćby rok.
Kraków nie jest tu wyjątkiem. Wręcz przeciwnie – wielu kandydatów przyjeżdżających tu z innych miast liczy na większe szanse i rozwinięty rynek. Zderzają się jednak z brutalną rzeczywistością. – Wysyłam CV do wszystkiego, co nie wymaga specjalnych uprawnień. Zaznaczam w ogłoszeniach, iż chcę się nauczyć, iż jestem dyspozycyjna. choćby nie dostaję informacji, iż dokument dotarł – mówi absolwentka jednej z krakowskich uczelni.
Według relacji pracowników biur rekrutacyjnych i agencji zatrudnienia, brak odpowiedzi na aplikacje to dziś norma. Firmy ograniczają koszty, zatrudniają mniej, procesy rekrutacyjne się wydłużają. A kandydaci, zamiast odpowiedzi – otrzymują ciszę.
„Nikt nie chce zapłacić, każdy chce superpracownika”
Nie brakuje też historii osób, które mimo odzewu rekruterów nie zdecydowały się na proponowaną pracę – bo warunki były nie do przyjęcia. – Zgłosiłam się do pracy jako niania. Po rozmowie okazało się, iż mam też sprzątać, gotować i robić zakupy. Za stawkę ledwo przekraczającą minimalną – mówi Magda, mieszkanka krakowskich Prądników. – Inna firma, z branży call center, wymagała pracy 10 godzin dziennie, bez przerwy, pod presją, z wymaganym targetem. Płaca: 23 zł brutto za godzinę.
– Byłam na piętnastu rozmowach w ciągu trzech miesięcy – dodaje inna kandydatka. – Mam doświadczenie, jestem po studiach. Ale byłam traktowana jak ktoś z łapanki. Słyszałam, iż „to tylko formalność”, a potem tygodniami nikt się nie odzywał.
Rynek pracownika? Już nie
Jeszcze niedawno mówiło się o „rynku pracownika” – zwłaszcza w miastach takich jak Kraków. Dziś sytuacja zmieniła się diametralnie. Zapotrzebowanie na nowych pracowników spadło do poziomów nienotowanych od czasów pandemii. Liczba nowych ofert pracy zgłaszanych przez pracodawców do urzędów zatrudnienia spadła w całym kraju, a największe trudności w rekrutacji dotyczą stanowisk wymagających konkretnego doświadczenia lub uprawnień.
Jednocześnie niemal 40 proc. pracodawców z sektora małych i średnich przedsiębiorstw deklaruje, iż nie jest w stanie znaleźć odpowiednich kandydatów z wyższym wykształceniem.
Problem polega na tym, iż oczekiwania obu stron rozmijają się coraz bardziej. Kandydaci chcą stabilnych warunków, uczciwych stawek i szacunku. Pracodawcy chcą elastyczności, dyspozycyjności i gotowości do pracy za minimalną stawkę.
Kraków zawodzi?
Wydawałoby się, iż w Krakowie – mieście z ogromną liczbą turystów, dużymi firmami outsourcingowymi i dynamicznie rozwijającym się rynkiem – znalezienie pracy nie powinno być tak trudne. A jednak.
Wielu komentujących internetowe posty podkreśla, iż w Krakowie jest „za dużo ludzi, a za mało realnych ofert pracy”. Wskazują na dużą liczbę obcokrajowców wykonujących prace fizyczne, jak również na praktyki niektórych sieci handlowych, które „prowadzą ciągłą rekrutację, ale nikogo nie zatrudniają”. Kandydaci mają poczucie, iż nie chodzi o brak ofert, ale o to, iż prawdziwych miejsc pracy jest znacznie mniej, niż wynikałoby z publikowanych ogłoszeń.
„Nie poddawaj się, ale nie licz na cuda”
Co więc robić? Niektórzy radzą, by nie wysyłać CV w ciemno, tylko dzwonić lub chodzić osobiście. Inni polecają próbować w mniejszych firmach, poza centrum, w dzielnicach mniej „okupowanych” przez studentów i turystów. Jeszcze inni mówią wprost: bez znajomości, szczęścia lub gotowości na wszystko – może się nie udać.