Fisher-Price to amerykańska marka produkująca zabawki edukacyjne dla niemowląt i dzieci. Jej historia sięga początku lat 30. XX wieku - Herm Fisher, Irving Price oraz Helen Schelle stwierdzili wtedy, iż świat potrzebuje zabawek, które będą odwoływać się do wyobraźni dziecka, pobudzać jego zmysły i pomagać mu poznawać świat. Myślę, iż idea, która przyświeca im od początków powstania firmy, przez cały czas jest praktykowana. Tu warto też dodać, iż w 1993 roku marka Fisher-Price dołączyła do rodziny marek firmy Mattel. Ich zabawki są polecane na grupach parentingowych i wśród moich znajomych, którzy mają dzieci. Czy faktycznie są aż tak dobre? Producent dostarczył nam swoje najnowsze rynkowe propozycje. Przetestowaliśmy je, jednak nie miał wpływu na naszą recenzję.
REKLAMA
Zobacz wideo Co zrobić w sytuacji, kiedy dziecko połknie klocki, pieniądze lub baterie? "Jak najszybciej dzwonimy pod numer alarmowy"
Stukamy, pukamy i "tworzymy" własną muzykę
Moje dziecko przepada za drewnianymi zabawkami. Mnie też urzeka ich prostota i "łatwość" obsługi. Królują więc u nas wszelkiej maści drewniane klocki, puzzle i inne układanki. Dlatego kiedy w naszym domu zagościł muzyczny stoliczek - byłam bardzo interesująca testów.
Mój trzyletni mały dżentelmen jest bardzo wybredny, jeżeli chodzi o zabawki. Trudno go przekonać do czegokolwiek innego niż autka, pociągi i układanki. Jednak stoliczek był miłością od pierwszego wejrzenia. Razem stukamy, pukamy i "tworzymy" własną muzykę. Nie zliczę, ile razy wygrywałam mu gamę, a potem on dawał mi koncert, każąc sobie bić brawo. No ubaw na całego.
"Drewniany zestaw instrumentów pomaga rozwijać koordynację ręka-oko, zręczność i zdolności sensoryczne oraz motoryczne" - czytam w opisie dotyczącym zabawki na stronie producenta. Według oznaczenia na opakowaniu stoliczek jest przeznaczony dla dzieci po drugim roku życia, jednak mój trzylatek przez cały czas jest żywo zainteresowany zabawką, a myślę, iż sprawdzi się również i u młodszych dzieci.
Jak ją oceniam? Na 5 z plusem. Atutem jest tu z pewnością bardzo staranne wykonanie, a także przyjemne dla oka kolory. Odgłos uderzania pałeczkami o ksylofon czy talerz nie jest bardzo głośny. Dla niektórych może być to minusem, ale ja jest dość wrażliwa jeżeli chodzi o wysokie dźwięki, więc dla mnie jest to bardziej zaleta aniżeli wada.
Z tej samej linii znajdziemy jeszcze zestaw do budowania i sortowania, który wspomaga u dziecka rozwój zręczności i myślę, iż też w pewnym stopniu ćwiczy jego skupienie. To nie koniec, bo wśród zabawek Fisher-Price Wood znajdziemy także kosz piknikowy z drewnianymi elementami i to, co wszystkie dzieci kochają najbardziej: drewniane puzzle.
Zabawa, zabawa, czyli "Link Squad" od Fisher-Price
Oprócz stoliczka razem z synkiem testowaliśmy również Tygryska od Fisher-Price - oj, namieszał on bardzo u nas w domu. Na początku drogi, jaką jest macierzyństwo, założyłam sobie, iż moje dziecko nie będzie miało żadnej grającej zabawki. Nie wyszło. W skrzyniach mamy auta wygrywające melodie, świecące koparki. Jest też ciuchcia, która do najcichszych nie należy. Także kiedy do naszej kolekcji dołączył Tygrysek od Fisher-Price z serii "Link Squad", wiedziałam, iż to będzie "gruba impreza".
Jednak przejdźmy do szczegółów. "Link Squad od Fisher-Price to grupa 5 wyjątkowych postaci, które łączą się ze sobą, grają, śpiewają i dostarczają ogromu radości. Tworzą prawdziwy zespół - zabawki wchodzą w interakcję, rozmawiają ze sobą, a także reagują na dźwięki i piosenki innych członków grupy" - czytamy na stronie producenta zabawek. Także nasz nowy kupel Tygrysek gra, śpiewa i porusza się w rytm muzyki. Co jeszcze potrafi?
Kiedy dziecko naciska rączkę, brzuszek i stópkę, główka Tygryska rusza się, a mikrofon podświetla w rytm muzyki, aktywując piosenki, dźwięki i wypowiedzi uczące o częściach ciała i nie tylko. "Rrrrręka. To jest R-Ę-K-A" - mówi nowy ulubieniec mojego syna. Jednak prawdziwą furorę robi funkcja nagrywania i odtwarzania głosu dziecka. Jest to ten element zabawki, który pomimo dość sceptycznego nastawienia, naprawdę mnie urzekł. Mój trzylatek naciska rękę Tygryska, krzyczy do mikrofonu to, co mu ślina na język przyniesie i czeka na moment, kiedy powtarza to Tygrysek. No szaleństwo. Uśmiech malca gwarantowany.
Ogólna ocena zabawki: tu daję 4 z plusem. Dużym atutem jest z pewnością mnogość funkcji, które zajmują na dłuższą chwilę dziecko. Opcja z nagrywaniem własnego głosu jest również warta uwagi. Ocena jest nieco niższa niż w przypadku stoliczka, a to głównie dlatego, iż nie do końca przemawia do mnie idea zabawek wydających głośne dźwięki z uwagi na natężenie bodźców wzrokowych i słuchowych u malucha. Jednak jak wiadomo, wszystko jest dla ludzi, tyle iż należy do tego podchodzić z umiarem. Tak, Tygrysek to fajna zabawka dla dziecka, kiedy chcemy nieco rozładować jego energię, jednak nie będzie ona dobrym wyborem, kiedy nasz urwis jest już zmęczony i przebodźcowany.
Z serii "Link Squad" mamy jeszcze Pandę, która jest ekspertem od liczb i kształtów, Jak - ma aż 26 przycisków z literami i interesujące sposoby na poznanie pierwszych słów, Kameleon - to znawca kolorów, a Lisek - jest ponoć prawdziwym wulkanem energii, który uczy dzieci przeciwieństw.
Zabawki wymienione w tekście zostały przesłane Redakcji w celu ich przetestowania. Producent nie miał wpływu i wglądu w treść publikacji.