*Dziennik osobisty*
Tajemnica ujawniona w dniu mojego ślubu: moja żona ma córkę!
Krzysztof, nie chciałem ci tego mówić w dniu twojego wesela W każdym razie, wiesz, iż twoja nowa żona ma córkę? mój kolega przykuł mnie do fotela kierowcy tymi słowami.
Co ty opowiadasz? odmówiłem przyjęcia tej wiadomości.
Moja żona, widząc twoją Magdę na ślubie, szepnęła mi do ucha: Ciekawe, czy pan młody wie, iż jego narzeczona ma córkę w domu dziecka?
Wyobrażasz sobie, Krzysztof? Omal nie zakrztusiłem się sałatką. Moja żona twierdzi, iż sama zajmowała się porzuceniem tej dziewczynki. Moja Ania jest lekarką w szpitalu położniczym. Pamięta twoją Magdę dzięki znamię na szyi. Powiedziała też, iż Magda nazwała córkę Alicja i dała jej swoje nazwisko. To było chyba pięć lat temu kolega obserwował moją reakcję z zainteresowaniem.
Zastygłem za kierownicą. Co za wstrząsająca wiadomość!
Postanowiłem sam wyjaśnić sprawę. Nie chciałem wierzyć w tę historię. Wiedziałem, iż Magda nie miała osiemnastu lat w dniu ślubu skończyła trzydzieści dwa. Na pewno miała życie przede mną. Ale dlaczego porzuciła własne dziecko? Jak można z tym żyć?
Dzięki mojej pracy gwałtownie znalazłem dom dziecka, gdzie wychowywała się Alicja. Dyrektor pokazał mi radosną dziewczynkę z promiennym uśmiechem:
To nasza Alicja Kowalska zwrócił się do niej dyrektor powiedz panu, ile masz lat, kochanie.
Nie sposób było nie zauważyć zeza u dziecka. Serce mi się ścisnęło. Od razu poczułem głębokie przywiązanie. W końcu to córka mojej ukochanej żony! Moja babcia zawsze mówiła:
Dziecko, choćby krzywe, to skarb dla rodziców.
Alicja odważnie podeszła do mnie:
Mam cztery lata. Ty jesteś moim tatą?
Zakłopotałem się. Co odpowiedzieć dziecku, które w każdym mężczyźnie widzi ojca?
Alicjo, porozmawiajmy chwilę. Chciałabyś mieć mamę i tatę? pytanie było głupie. Ale już chciałem przytulić to urocze dziecko i zabrać je do domu.
Tak! Zabierzesz mnie? Alicja wpatrywała się we mnie, szukając odpowiedzi w moich oczach.
Przyjdę po ciebie, ale trochę później. Będziesz na mnie czekać, kochanie? miałem ochotę zapłakać.
Będę. Nie skłamiesz? Alicja stała się poważna.
Nie skłamię pocałowałem ją w policzek.
Wróciwszy do domu, opowiedziałem wszystko żonie.
Magdo, nie ważne, co było przede mną, ale musimy wziąć Alicję. Ja ją zaadoptuję.
A spytałeś mnie, czego ja chcę? I jeszcze ta zezowata! Magda podniosła głos.
To twoja własna córka! Wyleczymy jej oczy. Wszystko będzie dobrze. Dziewczynka jest urocza! Zakochasz się w niej od razu zaskoczyła mnie reakcja żony.
Trudno mi było przekonać Magdę do adopcji.
Minął rok, zanim zabraliśmy Alicję do domu. Często ją odwiedzałem. Z czasem zbudowaliśmy więź. Magda jednak nie była zachwycona i choćby chciała przerwać procedurę. Nalegałem, by doprowadzić sprawę do końca.
Wreszcie Alicja przekroczyła próg naszego mieszkania. Najprostsze rzeczy wprawiały ją w zachwyt. Okuliści poprawili jej zeza. Zabiegi trwały półtora roku. Cieszyłem się, iż nie było koniecznej operacji.
Moja córka stała się kopią matki. Byłem szczęśliwy. Dwie piękne kobiety: moja żona i córka.
Prawie rok po opuszczeniu domu dziecka Alicja wciąż nie mogła się nasycić. Wszędzie nosiła paczkę ciastek, choćby w nocy. Nie dało się jej tego odebrać. Pozostał w niej strach przed głodem. Drażniło to Magdę, mnie zaś wprawiało w osłupienie.
Próbowałem zjednoczyć rodzinę, ale Moja żona nigdy nie pokochała córki. Kochała tylko siebie to egoizm do szpiku kości.
Kłótnie, awantury, urazy wszystko przez Alicję.
Po co przywlokłeś do domu tę dzikus Po co przywlokłeś do domu tę dzikusę? Nigdy nie będzie normalna! krzyczała moja żona, tracąc panowanie nad sobą.
Kochałem Magdę głęboko, ale życie bez niej przestało wydawać się niemożliwe, gdy pewnego dnia gdy Alicja, rozgorączkowana, tuliła swoją lalkę Zosię Magda wyrwała ją z rąk dziecka i rzuciła przez okno, a ja, biegnąc po nią po śniegu, zrozumiałem, iż w tym związku nie ma już nic do ratowania.
Rozwiedliśmy się bez walki Magda choćby nie zapytała o Alicję, a później, spotkawszy ją przypadkiem, usłyszałem tylko:
Byłeś dla mnie tylko przystankiem, Krzysztof.
Twoje oczy to szmaragdy, Magdo, ale dusza masz czarną jak węgiel odparłem bez goryczy, bo już ją przestało to obchodzić.
Wkrótce wyszła za bogatego biznesmena, a ja znalazłem prawdziwe szczęście z Ewą, która pokochała Alicję jak własną córkę i dała nam nową rodzinę, pełną ciepła i spokoju, której Magda nigdy nie potrafiłaby stworzyć.