Wujek Mirek był zabawny. Niezdarny jak niedźwiadek. Niskiego wzrostu, pulchny, z kręconymi włosami. Miał małe, błękitne oczy, przejrzyste jak cukierki. Nosił okulary. Jego twarz miała dziecięcy wyraz radosny, naiwny.
Kuba bał się mężczyzn. Wzdrygał się na ich głosy, na śmiech. Gdy na ulicy wyciągali do niego rękę jak do dorosłego, choć miał zaledwie sześć lat, natychmiast chował się za mamę.
Hania! Dlaczego twój obrońca jest taki tchórzliwy? śmiali się dorośli.
Kuba nie był tchórzem. Kiedy nastolatki odebrały piłkę sąsiadce Zosi, stanął przed nią i stanowczo powiedział:
Nie ruszajcie jej! To dziewczyna. jeżeli chcecie kłopotów, macie je ze mną!
Chłopcy odeszli.
Patrzcie, maluch się odważny znalazł! tylko to powiedzieli.
Zosia wzięła go wtedy za rękę: Chodź, będziemy przyjaciółmi!
A kiedy kot sąsiadów wspiął się na drzewo, Kuba sam się za nim wdrapał. Na szczęście mama zauważyła przez okno i wybiegła. Wezwała sąsiadów, którzy zdjęli i chłopca, i kociaka. Zabrali go do domu i nazwali Pusią.
W przedszkolu Kuba był najodważniejszy, najzdolniejszy. Stawiano go za przykład. Ale mężczyzn bał się nadal.
To zaczęło się, gdy miał dwa lata. Kiedy ojciec wrzeszczał na mamę i machał rękami. Wielki, przystojny, z czarnymi włosami i ciemnymi oczami. Gdy szedł ulicą, ludzie oglądali się za nim. Tomek był ideałem przynajmniej z wyglądu. Ale nie z charakteru. Kuba nie pamiętał, by ojciec choć raz wziął go na ręce, przytulił, pocieszył.
Przestań beczeć! Nie jesteś babą. Chłopaki nie płaczą! Nie będziesz mięczakiem. Będziesz spał sam w ciemności, żadnych bajek na dobranoc. Schowaj tę maskotkę nie jesteś dziewczynką, żeby się do nich tulić! Zepsułeś statek? Nie dostaniesz więcej zabawek, niezdaro! Wynoś się. Idź się pobaw. Nie zawracaj mi głowy. Zamknij się. Takie słowa Kuba słyszał od najbliższej osoby.
Później dowiedział się, iż był niechcianym dzieckiem. Ojciec nie chciał się żenić z mamą, ale rodzice go zmusili.
Kocha cię, Kubusiu. Może z czasem to zrozumie. Po prostu taki już jest głaskała go mama.
Czas mijał. Postawa ojca się nie zmieniała.
Trzeba było poczekać, aż sam będę chciał dziecko! Proponowałem ci to, humanistko. No i urodziło się to coś, ten zastraszony beksa! wrzeszczał ojciec.
Nie podobało mu się wszystko w Kubie. Chłopiec się przyzwyczaił. Ojca często nie było w domu. Aż w końcu odszedł. Obiecał pomagać finansowo, ale dziecka widzieć nie chciał. Nie takiego chciałem. Może kiedyś.
Mama Kuby była piękna. Długie miodowe włosy, duże oczy. Chłopcu wydawała się syreną. Ciężko pracowała.
Pewnego dnia wróciła z wujkiem Mirkiem. Był jej przełożonym w pracy. Zaoferował podwiezienie, gdy szła z ciężkimi zakupami.
Witaj, maluszku. Jestem wujek Mirek. Wpadłem do was. jeżeli to zła pora, pójdę. Przyniosłem ci… ciastka. I samolocik. Stary, dostałem go od dziadka. Mama mówiła, iż lubisz technikę. A jeszcze pluszowego króliczka. Popatrz, jaki puchaty, śmieszny, jak prawdziwy mówił wujek Mirek.
Miał miły, cichy głos. Przestępował z nogi na nogę w progu. Kuba stał w milczeniu. Znów się bał.
Nic nie szkodzi, Haniu. Pójdę. Chłopiec chce pewnie być z tobą wujek Mirek położył paczki i niezdarnie ruszył do drzwi.
Krzywy jak niedźwiadek. Kuba mimowolnie się uśmiechnął. Rzucił się do niego.
Niech pan nie idzie, wujku!
Wujek Mirek wziął go na ręce. Pachniał wodą kolońską, bułeczkami i domem.
Jaki ty piękny chłopczyk jesteś! Och, jaki śliczny! Jak dorośniesz, wszystkie dziewczyny będą za tobą biegać! Haniu, zobacz, jaki cudny malec! Nigdy takiego nie widziałem! zachwycał się wujek Mirek.
Odtąd często ich odwiedzał. Potrafił usiąść w garniturze na podłodze i bawić się z Kubą. Czytał mu książki. Gdy mama była zmęczona, sam gotował. Był w tym bardzo dobry robił zupy, kotlety, a jego ciasta były wyśmienite. Ojciec Kuby nigdy nie stał przy kuchence. choćby herbaty sobie sam nie nalał. Mówił, iż to nie męska robota.
Dlaczego pan gotuje, wujku Mirek? zapytał nieśmiało Kuba.
Bo to lubię, Kubusiu. Jestem z dużej rodziny, najstarszy. Rodzice zawsze byli zajęci, musiałem dbać o rodzeństwo. A poza tym to takie ciepłe zajęcie. Zrobić coś z miłością, nakarmić bliskich. Mama się zmęczyła w pracy, niech odpocznie odpowiadał wujek Mirek.
Ale pan też jest zmęczony. Też przecież pracował wzruszył ramionami Kuba.
Ja twardy jestem, nic mi nie będzie. Latem pojedziemy na moją działkę, tam pięknie. W studni mieszka sobie żabka. Pokażę ci. Ryby połówimy. Nazbieramy mamie stokrotek! przytulił Kubę.
Chłopiec zacisnął wokół niego rączki. Najbardziej na świecie pragnął, by wujek Mirek nigdy nie zniknął.
Miesiąc później spotkali na ulicy ojca. Przypadkiem. Był z kobietą, ledwo stał na nogach.
Kto to? Znalazłaś już zamiennik, Haniu? Szybko! Nie było nikogo lepszego, tylko to straszydło? zaśmiał się ojciec.
Za nim śmiała się jego towarzyszka.
Wujek Mirek milczał.
Tato, to wujek Mirek. Nie wyzywaj go! powiedział Kuba.
Co? Powtórz, szczeniaku! Głos ci się urwał? Jaki wujek Mirek? ojciec złapał wujka Mirka za klapy marynarki.
Nie rób tego! Tato! Proszę, nie! krzyczał Kuba, uczepiony jego nogi.
Od tamtego dnia dziadkowie ze strony ojca częściej zabierali Kubę do siebie. Ganili mamę. Obrażali wujka Mirka. Mówili, iż ojciec jest tylko jeden, a wujI tak wujek Mirek, ten niepozorny, kochający człowiek, na zawsze pozostał w sercu Kuby jako prawdziwy ojciec, a każdego lata chłopiec przynosił mu na grób świeże stokrotki, które razem zbierali na łące.