Tak wychowowamy całe pokolenie smutnych samotników. Sytuacja z sąsiadami dowodem

mamadu.pl 6 miesięcy temu
Zdjęcie: Nagle zaczynają udawać, że nigdy się nie poznali. Fot. 123rf.com


Relacje z sąsiadami dziś wyglądają zupełnie inaczej niż jeszcze 20-30 lat temu. w tej chwili niektórzy mieszkają latami tuż obok siebie i choćby się nie znają, a choćby jeżeli mieli okazję poznać, nie są to zbyt trwałe znajomości. Zdaniem naszej czytelniczki przykład, jaki dajemy naszym dzieciom, nie jest najlepszy.


"Świetnie pamiętam, jak wyglądało sąsiedzkie życie, gdy sama byłam dzieckiem. Byliśmy trzecim pokoleniem, które mieszka tuż obok siebie. Relacje między dorosłymi były czasem lepsze, a czasem gorsze, ale mimo to obowiązywały dwie żelazne zasady: absolutnie zawsze mówiło się 'dzień dobry' i nigdy nie wciągało się dzieci w sprawy dorosłych.

To wiele uczyło


Dzieciaki nie są głupie, świetnie widzą i słyszą, gdy dorośli się nie dogadują. My także mieliśmy świadomość, kiedy dokładnie mama pokłóciła się z 'ciocią' z sąsiedztwa. Przecież nagle kończyły się pogaduszki pod płotem czy przynoszenie sobie ciasta. Po zawieszeniu broni pogawędki nagle powracały, jak gdyby nigdy nic.

Życie dzieci toczyło się swoim stałym trybem. Bawiliśmy się, biegając od domu do domu. choćby w tych gorszych momentach żadne z nas nigdy nie doświadczyło chłodu ze strony dorosłych. Nikt nigdy nie odmówił gościny, napoju czy czegoś do zjedzenia.

Ale to działało i w druga stronę. Kiedy któreś z nas coś przeskrobało, rodzice się nie wtrącali. Czasem pomogli wyjaśnić sprawę. Może i się denerwowali, ale nigdy nie obrażali na dzieci, a już na pewno nie na ich rodziców. To świetnie uczyło, iż konflikty dotyczą konkretnych osób, a konsekwencji nie musi ponosić cała rodzina. To była także lekcja, iż ludzie czasem się nie dogadują, ale nie oznacza to końca znajomości, bo jesteśmy społecznością.

Nie znam pana


A co się dzieje, gdy dziś pojawiają się różnice zdań? Zamiast porozmawiać, wolimy udawać, iż się nigdy nie poznaliśmy… my właśnie tak straciliśmy świetnych znajomych, a nasz syn kolegę.

Na naszym osiedlu kością niezgody jest sposób parkowania. Jakiś czas temu mąż wdał się na ten temat w dyskusję z zaprzyjaźnionymi sąsiadami. Niestety różnica zdań była tak duża, iż panowie rozstali się w nieprzyjemnej atmosferze. Byłam przekonana, iż kiedy emocje opadną, wszystko wrócić na stare tory, ale byłam w błędzie.

Szybko odkryłam, iż to nie tylko nieporozumienie między panami, ale definitywne zakończenie znajomości. Jest mi przykro, bo moim zdaniem nie był to na tyle poważny konflikt, by nagle przestać sobie mówić 'dzień dobry'.

Najgorsze jednak, iż cierpią na tym dzieci. Syn sąsiadów ma zakaz zabawy z naszym dzieckiem i rozmów z nami. Cała rodzina wręcz udaje, iż nas nie zna, na ulicy mijają nas jak zupełnie obcych ludzi. Szkoda znajomości, ale przede wszystkim jestem w szoku, bo czego to uczy nasze dzieci?

Podobno to zjawisko jest w tej chwili bardzo popularne i choćby ma nazwę swoją nazwę – ghosting. Odwracając się zupełnie bez słowa, wychowamy całe pokolenie odludków, którzy będą zrywać kontakt z każdym, kto ma choć trochę odmienne zdanie.

To fatalny i szkodliwy trend".

Idź do oryginalnego materiału