Takich rodziców nianie nie znoszą. Jedno słowo i z miejsca kończą współpracę

mamadu.pl 5 dni temu
Nianie widzą więcej, niż myślisz – i nie zawsze milczą. Czasem jedno zachowanie rodzica wystarczy, by podjęły decyzję o odejściu. Choć uśmiechają się przy dzieciach, w głowie już układają list pożegnalny. O jakich sytuacjach mowa?


Niania to nie pluszak do zabawy


Nianie to nie są "panie do zabawiania dziecka", jak niektórzy wciąż zdają się o nich myśleć. To osoby, które często spędzają z naszymi dziećmi więcej czasu niż my sami. Wchodzą do naszego domu, poznają codzienność, emocje, rytuały – i próbują się w tym odnaleźć, zachowując profesjonalizm i dystans, ale też serce. Bo bez serca nie da się być dobrą nianią. Tylko że… ten zawód to nie wolontariat. To praca, za którą należy się uczciwe wynagrodzenie i szacunek.

W sieci zrobiło się głośno o nagraniu TikTokerki @busy_bunnies, która na co dzień


pracuje jako niania. Postanowiła ona podzielić się tym, co zwykle zostaje za kulisami uśmiechów i miłych SMS-ów od rodziców. I nie była to laurka.

"W dzisiejszych czasach jestem dość wybredna, jeżeli chodzi o klientów. I mam ten luksus, iż mogę taka być. Robię to dla swojego spokoju. Staram się być w partnerskich relacjach z rodzicami i pielęgnować je, szczególnie jeżeli mam z kimś pracować długoterminowo" – powiedziała.

Kiedy niania mówi "dziękuję, ale nie"


Okazuje się, iż nianie też mają swoje granice. I całe szczęście. TikTokerka jasno mówi,

że na pewno nie podejmie współpracy z trzema typami klientów:


Dodała też, iż irytują ją choćby drobne spóźnienia – nie dlatego, iż jest drobiazgowa,

ale dlatego, iż to kwestia szacunku.

Jako osoba stojąca z boku, ale też mama, muszę przyznać, iż rodzice często zapominają, iż niania nie jest na każde zawołanie. Że ma swoje życie, rachunki, emocje. Że to, co robi, wymaga zaangażowania, cierpliwości i odpowiedzialności.

Zatrudniając nianię, oddajemy jej najcenniejsze, co mamy, czyli nasze dziecko. Dlaczego więc tak często traktujemy ją jak usługodawcę, któremu można "urwać stówkę", albo zadzwonić w piątek o 21 z nowym grafikiem?

Idź do oryginalnego materiału