„Tata jednej, a nie dwóch córek? Czy nasze dziecko nie ma serca?”

newsempire24.com 6 dni temu

On jest ojcem tylko dla jednej z dwóch córek. Ale czy nasza mała nie ma serca?

Kiedy wychodziłam za mąż za Artura, wiedziałam, iż ma córkę z pierwszego małżeństwa. Nie ukrywał tego, wręcz przeciwnie – od razu powiedział, iż nigdy nie porzuci dziecka i będzie je wspierał, jak tylko może. Szanowałam to. W końcu dziecko nie jest winne, iż rodzicom nie wyszło. Nie protestowałam, nie byłam zazdrosna, nie mieszałam się – myślałam, iż mężczyzna odpowiedzialny za swoją córkę zostanie takim samym ojcem dla naszej przyszłej rodziny.

Ale okazało się inaczej.

Gdy urodziła się Zosia, byłam pewna, iż teraz podzieli swoją miłość po równo. Rzeczywiście ciężko pracował, brał dodatkowe zlecenia, żeby zapewnić nam byt. Ale uwaga… cała uwaga szła tam, do tamtej rodziny. Każdą niedzielę spędzał ze starszą córką. Prezenty, spacery, kino, kawiarnie, zdjęcia w social mediach z hashtagami „najlepsza córka pod słońcem”. A nasza Zosia? Praktycznie nie miała z nim kontaktu. Najwyraźniej nudził się z niemowlakiem. Tłumaczył się zmęczeniem, mówił, iż jeszcze za wcześnie, iż jak podrośnie – wtedy będą się bawić, czytać, spędzać czas. Wierzyłam. Czekałam. Cierpliwie.

Ale czas mijał, a nic się nie zmieniało.

Gdy starsza córka poszła do szkoły, Artur zaczął dawać jej więcej pieniędzy. Ja wtedy już też pracowałam, więc nie było to dla nas dużym obciążeniem. Ale potem zaczęły się telefony. Ola – starsza – sama zaczęła prosić. Najpierw iPhone, potem markowe buty, potem kosmetyki, tablet, wyjazd nad morze. Jego była żona, nawiasem mówiąc, nigdy niczego nie żądała. Nie mam do niej pretensji. Ale dziewczyno bardzo gwałtownie zrozumiała, jak manipulować ojcem. A on na to pozwalał. Czuł winę. Pewnie za to, iż odszedł. I próbował to „kupić”.

Była żona choćby kilka razy się z nim pokłóciła. Mówiła, iż rozpuszcza dziecko, iż nie można zastąpić miłości prezentami. Ale Artur tylko machał ręką: „Muszę jakoś wynagrodzić”. Tylko przed naszą córką jakoś winy nie czuł. Choć z Zosią nie spędzał czasu w ogóle.

Każde urodziny starszej – wielkie święto. Balony, torty, sesje zdjęciowe. Każda niedziela – obowiązkowe spotkanie. Nigdy nie zabrał tam naszej córki. Mówił, iż starsza będzie zazdrosna. Że nie trzeba psuć relacji. A co z uczuciami Zosi? Dlaczego można ją ignorować dla cudzych emocji?

Milczałam. Ale serce mi się ściskało. Nie pokazywałam Zosi, jak bardzo mnie to boli, ale ona też widziała. Rosła w domu, gdzie ojciec jest… ale tylko na papierze. Jest obok – fizycznie. Ale sercem już nie. Śpi na kanapie, gra w telefon, rzuca dwa zdania dziennie. A ona chce, żeby i ją wziął za rękę, zapytał, jak minął dzień, poczytał bajkę na dobranoc.

Teraz starsza córka męża ma prawie szesnaście lat. Jej zachcianki stały się kosmiczne. Czasem aż mnie szokuje. Artur nigdy nie odmawia – kupuje wszystko, o co poprosi. Telefony, kosmetyki, markowe ciuchy, wyjazdy za granicę. W tym roku już dwa. A nas nie stać choćby na jeden wyjazd w roku. Zawsze brak pieniędzy. Zmęczenie. Praca.

W tym roku Zosia znowu została ze mną w mieście, gdy jej siostra wyjechała za granicę. Wtedy pękłam. Po raz pierwszy powiedziałam to wszystko. Nie krzykiem. Ale z bólem. Powiedziałam, iż jest mi przykro. Że źle to znoszę, widząc, jak zapomina o naszej córce. Że dziecko, które dwa razy w roku leci na wakacje i dostaje najnowsze telefony, nie może być „pokrzywdzone”. A Zosia… od trzech lat nie widziała morza. Nigdy nie dostała prezentu bez okazji. Ale kocha tatę. Czeka na tatę. Wierzy, iż on w końcu ją zauważy.

A on jest przekonany, iż traktuje obie córki tak samo.

Coraz częściej myślę, iż może tylko rozwód otworzy mu oczy. Może wtedy zrozumie, iż Zosia też ma uczucia. Że i ona zasługuje na ojca, a nie na cień leżący na kanapie. Tylko się boję. Bo wciąż kocham tego człowieka. Ale nie mogę już patrzeć, jak nasza córka rośnie z pustką w sercu…

Idź do oryginalnego materiału