Tato! Chłopiec z plecakiem tajemnych sekretów

newsempire24.com 1 tydzień temu

Pewnego ranka obudziłem się, jak zwykle, w moim małym mieszkaniu na obrzeżach Warszawy. Zwykła rutyna: czarna kawa bez cukru, laptop i cisza. Żadnych spotkań, żadnego pośpiechu. Tak lubiłem.

Ale tego dnia ciszę przerwał łomot w okno. Kawa wylała mi się na dłoń. „Do jasnej cholery!” Zirytowany wyjrzałem – piłka nożna leżała na trawniku, a dzieciaki sąsiadów uciekały, chichocząc.

Właśnie miałem się wycofać, gdy go zobaczyłem.

Stał na końcu ganku w za dużym płaszczu przeciwdeszczowym, z wypchanym plecakiem. Chudy, rudowłosy chłopiec. Nie znałem go.

„Nie jesteś stąd” – stwierdziłem.

„Nie” – odparł spokojnie.

„To co tu robisz?”

Wziął głęboki oddech.

„Bo ty jesteś moim tatą.”

Śmiałem się, dopóki nie wyciągnął starej kartki z dziennika swojej matki. Moje imię. Mój adres.

„Kamil… naprawdę?”

„Mama mówiła, iż jeżeli coś jej się stanie, mam przyjść do ciebie.”

To nie mógł być żart.

„Nie możesz tu zostać.”

„Na zewnątrz leje.”

Rzeczywiście, deszcz zacinał o szyby. Ciężko westchnąłem.

„Dobrze. Jedną noc.”

W kuchni podałem mu płatki. Patrzył na miskę, potem na mnie.

„Mama zawsze nalewała mleko pierwsze.”

„Oto mleko. Otwarte.”

„Dzięki, tato.”

„Nie nazywaj mnie tak.”

„Dobrze, panie…”

Zmarszczyłem brwi.

„Twoja mama wie, iż tu jesteś?”

„Mama nie żyje.”

Zatrzymałem widelec w powietrzu.

***

Następnego dnia zabrałem go do wesołego miasteczka w Łodzi, żeby choć na chwilę zapomniał. Biegał między karuzelami, śmiał się, aż nagle… zobaczyłem *ją*.

Rude włosy, ten sam uśmiech.

„Ola?”

„Kamil?”

„Mamo!” – krzyknął Kacper i nagle wszystko stało się jasne.

„Wysłałaś go do mnie?”

„Nie. Sam wsiadł w pociąg. Z oszczędności na bilet.”

„Przez sześć lat choćby słowem nie wspomniałaś, iż mam syna!”

„Bo uciekłeś, gdy tylko usłyszałeś, iż jestem w ciąży!”

Kacper patrzył na nas z karuzeli, machając. Nie mogłem tego znieść. Odszedłem.

***

Tydzień później znalazłem jego plecak. W środku – rysunki. „Ja i tata”. Rok po roku. Ostatni: „Mama, tata i ja. Rodzina”.

Wróciłem do nich z zestawem Lego, o którym marzył.

„Wpadłem tylko na chwilę” – skłamałem, widząc ich zdumienie.

„Zostań” – szepnęła Ola.

Kacper rzucił mi się na szyję.

„Wiesz co? Może zostań trochę dłużej.”

I tak, tego wieczoru budowaliśmy razem kosmiczną stację, jedliśmy lody i śmialiśmy się, jakby te sześć lat nigdy nie istniało.

Idź do oryginalnego materiału