Spitsbergen to największa wyspa norweskiego archipelagu Svalbard na Oceanie Arktycznym. Zaledwie 1300 km od bieguna północnego znajduje się najdalej na północ wysunięta osada miejska na świecie - Longyearbyen. Życie w tym miejscu nie należy do najłatwiejszych, głównie ze względu na panujące tam warunki atmosferyczne. Panuje tam jednak niecodzienne prawo. W miasteczku (a adekwatnie na całej wyspie) nikt nie może umrzeć, ale także się urodzić. Powód? Wieczna zmarzlina.
REKLAMA
Zobacz wideo Dominika opowiedziała o cesarskim cięciu. Nagle Marcin wypalił: "Jesteś stworzona do rodzenia dzieci"[materiał wydawcy kobieta.gazeta.pl]
Zakaz śmierci i porodów
W mieście od 1950 roku obowiązuje zakaz pochówku zmarłych ze względu na wieczną zmarzlinę, która zatrzymuje rozkład zwłok. W 1998 roku naukowcy badający przyczyny pandemii grypy hiszpanki z 1918 roku pobrali próbki z ciał sześciu pochowanych tam osób. Próbki zawierały fragmenty wirusa, toteż władze zdecydowały się wprowadzić zakaz pochówków, by uchronić mieszkające tam osoby przed groźnymi chorobami. Wspomina o tym w swoim filmie również jedna z tiktokerek z kanału @susyos.
Tu właśnie nie wolno umierać. Dlaczego? Bo ziemia jest tak zamarznięta, iż ciała się nie rozkładają. Cmentarz został już zamknięty kilkadziesiąt lat temu, dlatego iż można było wykryć wirusy w szczątkach sprzed 100 lat. jeżeli ktoś ciężko zachoruje, jest transportowany samolotem do kontynentalnej Norwegii, gdzie może umrzeć poza wyspą
- opowiada tiktokerka, która dodaje, iż podobnie sprawa wygląda z porodem. Kobiety w ciąży muszą opuścić wyspę - oczywiście dotyczy to tych wszystkich planowanych porodów, bo nikt nie jest w stanie przecież przewidzieć nagłych sytuacji.
"Oznacza to, iż możesz tu mieszkać tylko wtedy, gdy pozwala na to twoje zdrowie i jesteś w stanie się utrzymać. Nie ma tu żadnej sieci społecznej ani opieki zdrowotnej, która mogłaby cię wesprzeć, gdybyś tego potrzebował" - czytamy na jednym z podróżniczych blogów, svalbardadventures.com.
Kobiety w ciąży opuszczają wyspę. Przenoszą się na stały ląd
Longyearbyen już jakiś czasem temu zostało okrzyknięte przez turystów najdziwniejszym miastem na świecie, jednak zakazy i nakazy, które zostały tam wprowadzone, są podyktowane panującymi warunkami. To małe miasteczko, gdzie, chociaż jest szpital - nie ma w nim odpowiedniego wyposażenia, a przede wszystkim sali porodowej.
Toteż każda kobieta, która spodziewa się dziecka, musi opuścić miasteczko na trzy tygodnie przed planowanym terminem porodu, by udać się na stały ląd. - Zdarzają się niespodzianki, które miasto nazywa "dziećmi Svalbardu", choćby gdy są już dorosłe - powiedziała Cecilia Blomdahl, popularna twórczyni treści w Longyearbyen, cytowana przez portal businessinsider.com.pl.
Do Longyearbyen można dotrzeć samolotem z Oslo. To miejsce wyjątkowe i pomimo swojego dość restrykcyjnego prawa, chętnie odwiedzane przez wielu turystów. To właśnie tam można spotkać niedźwiedzie polarne, czy chociażby wziąć udział w przejażdżce psim zaprzęgiem.
Co sądzicie o tym dość nietypowym zakazie umierania i przychodzenia na świat? Czekam na Wasze komentarze i przemyślenia: anita.skotarczak@grupagazeta.pl.