Tę wyspę kobiety muszą opuścić na trzy tygodnie przed porodem. "Nie można się tam urodzić, ani umrzeć"

gazeta.pl 1 dzień temu
To norweskie miasteczko jest wyjątkowe nie tylko pod względem turystycznym, ale i obyczajowym. Mowa o mieście Longyearbyen leżącym na wyspie Spitsbergen. Od ponad pół wieku nie praktykuje się tam żadnych pochówków, jednak obowiązujące prawo ma wpływ także na urodzenia dzieci. Każda z kobiet w ciąży ma prawny obowiązek opuszczenia wyspy na trzy tygodnie przed planowanym terminem porodu.
Spitsbergen to największa wyspa norweskiego archipelagu Svalbard na Oceanie Arktycznym. Zaledwie 1300 km od bieguna północnego znajduje się najdalej na północ wysunięta osada miejska na świecie - Longyearbyen. Życie w tym miejscu nie należy do najłatwiejszych, głównie ze względu na panujące tam warunki atmosferyczne. Panuje tam jednak niecodzienne prawo. W miasteczku (a adekwatnie na całej wyspie) nikt nie może umrzeć, ale także się urodzić. Powód? Wieczna zmarzlina.


REKLAMA


Zobacz wideo Dominika opowiedziała o cesarskim cięciu. Nagle Marcin wypalił: "Jesteś stworzona do rodzenia dzieci"[materiał wydawcy kobieta.gazeta.pl]


Zakaz śmierci i porodów
W mieście od 1950 roku obowiązuje zakaz pochówku zmarłych ze względu na wieczną zmarzlinę, która zatrzymuje rozkład zwłok. W 1998 roku naukowcy badający przyczyny pandemii grypy hiszpanki z 1918 roku pobrali próbki z ciał sześciu pochowanych tam osób. Próbki zawierały fragmenty wirusa, toteż władze zdecydowały się wprowadzić zakaz pochówków, by uchronić mieszkające tam osoby przed groźnymi chorobami. Wspomina o tym w swoim filmie również jedna z tiktokerek z kanału @susyos.
Tu właśnie nie wolno umierać. Dlaczego? Bo ziemia jest tak zamarznięta, iż ciała się nie rozkładają. Cmentarz został już zamknięty kilkadziesiąt lat temu, dlatego iż można było wykryć wirusy w szczątkach sprzed 100 lat. jeżeli ktoś ciężko zachoruje, jest transportowany samolotem do kontynentalnej Norwegii, gdzie może umrzeć poza wyspą
- opowiada tiktokerka, która dodaje, iż podobnie sprawa wygląda z porodem. Kobiety w ciąży muszą opuścić wyspę - oczywiście dotyczy to tych wszystkich planowanych porodów, bo nikt nie jest w stanie przecież przewidzieć nagłych sytuacji.
"Oznacza to, iż możesz tu mieszkać tylko wtedy, gdy pozwala na to twoje zdrowie i jesteś w stanie się utrzymać. Nie ma tu żadnej sieci społecznej ani opieki zdrowotnej, która mogłaby cię wesprzeć, gdybyś tego potrzebował" - czytamy na jednym z podróżniczych blogów, svalbardadventures.com.


Kobiety w ciąży opuszczają wyspę. Przenoszą się na stały ląd
Longyearbyen już jakiś czasem temu zostało okrzyknięte przez turystów najdziwniejszym miastem na świecie, jednak zakazy i nakazy, które zostały tam wprowadzone, są podyktowane panującymi warunkami. To małe miasteczko, gdzie, chociaż jest szpital - nie ma w nim odpowiedniego wyposażenia, a przede wszystkim sali porodowej.


Toteż każda kobieta, która spodziewa się dziecka, musi opuścić miasteczko na trzy tygodnie przed planowanym terminem porodu, by udać się na stały ląd. - Zdarzają się niespodzianki, które miasto nazywa "dziećmi Svalbardu", choćby gdy są już dorosłe - powiedziała Cecilia Blomdahl, popularna twórczyni treści w Longyearbyen, cytowana przez portal businessinsider.com.pl.
Do Longyearbyen można dotrzeć samolotem z Oslo. To miejsce wyjątkowe i pomimo swojego dość restrykcyjnego prawa, chętnie odwiedzane przez wielu turystów. To właśnie tam można spotkać niedźwiedzie polarne, czy chociażby wziąć udział w przejażdżce psim zaprzęgiem.
Co sądzicie o tym dość nietypowym zakazie umierania i przychodzenia na świat? Czekam na Wasze komentarze i przemyślenia: anita.skotarczak@grupagazeta.pl.
Idź do oryginalnego materiału