Ten rodzicielski trend to błąd. Przez to całe pokolenie nie będzie potrafiło ważnej rzeczy

mamadu.pl 8 miesięcy temu
Zdjęcie: Świetnym pomysłem jest ustalenie, którymi zabawkami dziecko chce się podzielić. Fot. 123rf.com


Jestem z pokolenia, które usilnie nakłaniano do dzielenia się. Brak ochoty na użyczenie choćby najukochańszej zabawki koledze był uważany za samolubstwo. Wmawiano nam, iż nie będziemy lubiani, jeżeli nie będziemy się dzielić. Wręcz zmuszano nas do "wspólnej" zabawy, bo tak "wypada". Gdy na świat przyszła moja starsza córka, zauważyłam olbrzymią zmianę w tym temacie. Początkowo choćby mi się to podobało. Dziś mam spore wątpliwości.


Prawda jest taka, iż my dorośli wcale się nie dzielimy swoimi rzeczami. Bo czy ktoś z nas daje koleżance lub koledze swój telefon, samochód lub torebkę? No nie! Dlaczego więc mamy do tego zmuszać nasze dzieci? Ma to sens!

To moje!


Dziś rodzice pozwalają dziecku decydować, czy chce się podzielić zabawkami. Kilkulatek oczywiście zwykle nie chce. Około 2-3 roku życia maluch mocno manifestuje potrzebę posiadania, to naturalne. Wielu rodziców na hasło: "To moje" przyklaskuje i mówi: "Tak kochanie, masz do tego pełne prawo".


I niby jest to ok, bo nie jest to przymusem a wyborem, ale mam wrażenie, iż rodzicom jednak coś umyka. Kiedyś mocno się zdziwiłam, gdy córka wzięła do ręki porzuconą zabawkę kolegi. Ten podbiegł i wyrwał ją z okrzykiem: "To moje". Córka się popłakała, a mama chłopca odparła: "Ma do tego prawo, bo to jego". Czyżby?

Sytuacja ta sprawiła, iż baczniej przyglądam się sytuacjom między przedszkolakami. Zaczęła mnie martwić ta tendencja do chwalenia i wspierania poczucia własności, bo czy to nie jest przypadkiem ślepy zaułek? Owszem, zabawka jest dziecka i nie musi się nią dzielić, ale czy to zwalnia kilkulatka z kultury osobistej? No i czy jeżeli dziecko nie chce się dzielić, rodzic już nie musi już w ogóle zachęcać pociechy do wspólnej zabawy?

Jak ma się tego nauczyć?


Kiedyś usłyszałam, iż "jak się nie będzie dzielić, to samo się przekona, iż nie będzie lubiane" albo "pójdzie do przedszkola i się nauczy"... tylko iż poza placówką to nie działa. Ostanie świąteczne spotkania z rodziną i znajomymi pokazują, iż współczesne dzieci nie tylko nie chcą się dzielić swoimi rzeczami, ale też często nie wiedzą, jak to robić. Efekt? Każde bawi się samo.

Byłam w szoku, gdy właśnie przez niechęć do dzielenia się dwoje dzieci grało w "swój" egzemplarz tej samej gry, każde ze swoim rodzicem, siedząc tuż obok siebie. Dziecko mówi: "moje", a mama czy tata absolutnie nie pokazują, iż wspólna zabawa może być fajna. To sprawia, iż choćby rzeczy takie jak klocki, puzzle czy planszówki, które z założenia służą do wspólnej zabawy, stają się problemem.

Brakuje także wyjaśnień, iż skoro ty się bawisz tym, to twój gość może pobawić się inną twoją zabawką. Super, iż współczesne dzieci mają poczucie własności, bo jest potrzebne, jednak, drodzy rodzice, nie zaniedbujcie wspólnej zabawy i nauki dzielenia się. To także bardzo ważne społeczne umiejętności.

Idź do oryginalnego materiału