Ten widok nad Bałtykiem poruszy każdego rodzica. Chodziło o zaginione dziecko

mamadu.pl 5 godzin temu
Wystarczyły sekundy, by kilkuletnia dziewczynka zniknęła pod wodą. Dzięki natychmiastowej reakcji ratowników i wsparciu plażowiczów, którzy utworzyli tzw. łańcuch życia, historia zakończyła się szczęśliwie. To ważna lekcja dla wszystkich rodziców spędzających wakacje nad wodą.


Wystarczyły sekundy, by dziecko zniknęło pod wodą


Jako mama dwóch chłopców wiem, iż wakacje nad wodą to jedna z największych atrakcji dzieciństwa. Piasek, fale, budowanie zamków, pluskanie się w morzu – to wszystko sprawia, iż nasze pociechy mogłyby spędzać w wodzie całe dnie.

Ale właśnie tam, wśród euforii i beztroski, jest też spore zagrożenie. Dziecko, które bawi się w morzu, potrafi zniknąć z pola widzenia w ciągu kilku sekund – wystarczy większa fala, chwila nieuwagi czy tłum ludzi wokół.

O tym, jak łatwo może dojść do dramatycznej sytuacji, przypomniał w swoim wpisie w mediach społecznościowych poseł i społecznik Łukasz Litewka. Opisał zdarzenie z Sopotu, które miało miejsce w kilka dni temu w długi sierpniowy weekend:

"Dziś około godz. 13:00 w Sopocie na plaży zaginęła kilkuletnia dziewczynka. Rodzice natychmiast zgłosili ratownikom zaginięcie, a ci otrzymali wyjątkowe wsparcie: plażowicze utworzyli łańcuch życia i wspólnie ruszyli, by szukać dziewczynkę. Udało się ją odnaleźć całą i zdrową. W takim kraju chcę żyć".



Pod tymi słowami Litewki pojawiło się zdjęcie, które poruszyło tysiące internautów: ludzie stojący w wodzie, trzymający się za ręce, tworzący od brzegu w głąb morza coś, co ratownicy nazywają "łańcuchem życia".

Co to jest łańcuch życia?


Łańcuch życia to spontaniczna forma pomocy, która polega na tym, iż wiele osób ustawia się obok siebie w wodzie i – trzymając się za ręce – tworzy żywy mur. Dzięki temu wspólnie mogą przeszukiwać dno i powierzchnię wody, krok po kroku, metr po metrze.

To metoda szybka, skuteczna i przede wszystkim bezpieczniejsza niż samotne szukanie. Kiedy dziecko znika z oczu, liczy się każda sekunda, a zaangażowanie wielu osób daje realną szansę na uratowanie życia.

Nie jest to rozwiązanie wymyślone przez służby. To oddolna inicjatywa, która jest wyrazem wsparcia, solidarności i współpracy ludzi, którzy stają się jedną drużyną w obliczu zagrożenia.

Panika kontra działanie


Gdy rodzice orientują się, iż ich dziecko zniknęło, pierwszą reakcją jest często panika. To naturalne – każdy z nas w takiej sytuacji czułby ogromny strach. Ale właśnie wtedy, gdy w głowie pojawia się chaos, potrzebne są szybkie i metodyczne działania. Oto, co eksperci radzą rodzicom robić, kiedy na plaży czy w wodzie ich dziecko zniknie im z oczu:

natychmiastowe zgłoszenie ratownikom – oni wiedzą, jak organizować akcję poszukiwawczą,

określenie, gdzie dziecko było widziane po raz ostatni – te informacje są kluczowe,

współpraca z innymi plażowiczami – bo każdy dodatkowy para oczu może pomóc.


Historia z Sopotu pokazuje, iż ludzie potrafią zachować się niezwykle odpowiedzialnie i solidarnie. Z opowieści Litewki wynika, iż na plaży w Sopocie nie było obojętnych plażowiczów. Nie było narzekania, iż "to nie moje dziecko". Było wspólne działanie, które zakończyło się szczęśliwie.

Takie historie jak ta znad Bałtyku przypominają nam o dwóch rzeczach:


Wakacje nad morzem czy jeziorem to czas radości, ale i czas ogromnej odpowiedzialności. Nie chodzi o to, by straszyć, ale by mieć świadomość. Czasem wystarczy fala, która na moment przykryje dziecko, byśmy je stracili z oczu. A przecież każdy z nas chce, by wakacyjne wspomnienia naszych dzieci były piękne – bez traum i dramatów.

Historia z Sopotu skończyła się szczęśliwie. Dziewczynka została odnaleziona cała i zdrowa. Ale to także lekcja dla nas wszystkich: bądźmy czujni, reagujmy, pomagajmy sobie nawzajem.

Idź do oryginalnego materiału