Teściowa ciągle porównuje mnie do swojej córki, a teraz doszła do wnuków!

twojacena.pl 2 dni temu

Dzisiaj znów miałam dość. Moja teściowa, Halina Władysławówna, nie przestaje porównywać mnie do swojej córki, a teraz sięgnęła jeszcze niżej – zaczęła krytykować mojego syna!

Jestem Bożeną, od ośmiu lat żoną Marka, i przez cały ten czas żyję w nieustającej wojnie z jego matką. Cokolwiek zrobię, zawsze jest źle, a jej córka, Kinga – to samo złoto. Najpierw znosiłam to w milczeniu, ale teraz przekroczyła granice – zaczęła porównywać nasze dzieci. Moja cierpliwość się skończyła. Nie będę milczeć, gdy chodzi o mojego syna!

Pobraliśmy się z Markiem zaraz po studiach. Mieszkaliśmy w małym miasteczku pod Poznaniem, ledwo wiązaliśmy koniec z końcem, ale u teściowej nie chciałam się wprowadzać. Halina Władysławówna od początku mnie nie znosiła. Marek tłumaczył: „Mama tak ma, uważa, iż żadna dziewczyna nie jest mnie warta”. To mnie nie pocieszało. Gnieździliśmy się w akademiku, potem wynajęliśmy mieszkanie, oszczędzaliśmy każdy grosz. Gdy teściowa się dowiedziała, iż płacimy za wynajem, wpadła w szał: „Po co wyrzucacie pieniądze? Mieszkalibyście u mnie, zaoszczędzilibyście na własne!” Przez cztery lata wypominała nam tę decyzję, jakbyśmy popełnili zbrodnię.

W tym czasie Kinga, siostra Marka, wyszła za mąż. Ona też nie chciała mieszkać z teściową i – o dziwo – Halina Władysławówna pochwaliła ich za niezależność! „Mądrze zrobili, po co się tłoczyć z teściową?” – mówiła. Marek był w szoku. „Mamo, dlaczego my jesteśmy źli, iż wyprowadziliśmy się, a Kinga z mężem to bohaterowie?” – zapytał. Odpowiedź dobiła mnie: „Tam teściowa taka, iż by im życie zatruła.” Ledwo się powstrzymałam, by nie krzyknąć: „A ty myślisz, iż ty mnie nie zatruwasz?” To był policzek. Zrozumiałam, iż dla niej zawsze będę gorsza od jej córki.

Kinga, trzeba przyznać, była w porządku, dogadywałyśmy się. Ale odziedziczyła po matce cechy – lubi pouczać i wiecznie jest niezadowolona. Unikałam kłótni z teściową, ale ona jakby specjalnie szukała zaczepki. Musiała wyładować swoje niezadowolenie, inaczej nie mogła spać spokojnie. Gdy zaszłam w ciążę, niemal w tym samym czasie co Kinga, Halina Władysławówna pokazała, na co ją stać. „Kinga to mądra dziewczyna, rodzi młodo, a ty, Bożena, każesz mojemu synowi harować” – powtarzała. Byłam na granicy wytrzymałości – sama ciąża wyczerpywała, a jej słowa bolały jak bat. Na rodzinnych obiadach nakładała Kindze najlepsze kąski, mówiąc: „Jedz, musisz mieć siłę.” Mnie zaś zostawały uwagi: „Za bardzo się roztyłaś, zobaczysz, co lekarz powie.” Choć lekarz zapewniał, iż waga w normie. Zacięłam zęby i znosiłam, aż w końcu przestałam jeździć do teściowej, tłumacząc się złym samopoczuciem.

Urodziłyśmy z Kingą niemal równocześnie – obie synów. Teściowa od razu orzekła, iż syn Kingi to żywy portret Marka, a w naszym Wojtku nie dopatrzyła się podobieństwa. Nie przejmowałam się tym, pochłonęła mnie macierzyńska miłość. Ale gdy Halina Władysławówna zaczęła porównywać dzieci – moja krew zawrzała. To już nie był tylko atak na mnie, ale na mojego syna. Nie chcę, żeby Wojtuś dorastał w poczuciu, iż jest gorszy. Marek twierdził, iż przesadzam, ale widziałam, jak teściowa wynosi pod niebo syna Kingi, a naszego ledwo zauważa.

Gdy Wojtkowi skończyły się cztery lata, sytuacja się pogorszyła. Teściowa nie odpuszczała: „Kinga już uczy syna siadać, a ty, Bożena, zupełnie się dzieckiem nie zajmujesz.” Gdy zapisałam syna do przedszkola, nazwała mnie wyrodną matką: „Pozbywasz się dziecka, żeby mieć święty spokój! A Kinga siedzi w domu i go wychowuje.” Te słowa paliły jak rozżarzony metal. choćby Marek zaczął dostrzegać, jak krzywdzące są jej słowa. Na razie milczę, ale nie na długo. jeżeli on nie przemówi matce do rozsądku, ja z nią porozmawiam – i to ostro.

Jestem w stanie znieść, gdy Halina Władysławówna porównuje mnie do Kingi. Ale gdy dotyka mojego syna – to przekracza wszelkie granice. Wojtuś jest jej wnukiem, ale dla niej zawsze będzie gorszy. Moje próby zachowania spokoju rozpadają się w pył i nie zamierzam już być uległa. Teściowa swoimi porównaniami zatruwa nam życie i nie pozwolę, żeby poniżała moje dziecko. jeżeli będzie trzeba, stoczę z nią tę walkę, choćby jeżeli rozsadzi to naszą rodzinę. Serce mi pęka z bólu, ale dla Wojtusia pójdę do końca. On zasługuje na miłość, a nie na lekceważenie babci, która widzi tylko swoją córkę i jej syna.

Idź do oryginalnego materiału