Teściowa kupuje wnukowi wszystko, czego ja mu zabraniam. Teraz to ja jestem ta zła

mamadu.pl 1 dzień temu
Zakupy przed pierwszą klasą mogą doprowadzić do rodzinnego konfliktu. Babcia kupuje wszystko, co wpadnie jej w oko, kierując się ceną i kolorowymi nadrukami, a rodzice stawiają na jakość i bezpieczeństwo. Jak powiedzieć "stop" i nie zranić przy tym uczuć?


Babcia kupuje szkolną wyprawkę


Nie wiem, czy każda mama tak ma, ale moja siostra ma spory problem z teściową. Nie z jej obecnością, nie z radami, które czasem są cenne, ale z tym, iż wkracza w jej życie w sposób, którego siostra (ja zresztą również) nie potrafi zatrzymać. Chodzi o zakupy szkolnej wyprawki dla mojego siostrzeńca, który w tym roku idzie do pierwszej klasy.

Na początku było jeszcze miło. Teściowa była podekscytowana tym, iż jej wnuk idzie do szkoły. Siostra była zadowolona, iż babcia tak przeżywa nowy krok w rozwoju wnuka. Gdy rozmawiałam z nią o liście potrzebnych rzeczy – zeszytów, kredek, piórnika, mówiła, iż babcia powiedziała, iż chętnie dołoży się do kupna plecaka.

Mojej siostrze wydawało się, iż wszystko idzie gładko, aż do momentu, kiedy usłyszała: "Nie martw się, ja wszystko załatwię. Często wynajduję okazje, wszystko kupimy taniej, a on będzie zachwycony!".

Na początku nie zauważyłam problemu, na który żaliła mi się siostra. Myślałam sobie: "Super, dziecko będzie się cieszyło, a siostra mniej wyda". Ale gwałtownie okazało się, iż teściowa zupełnie inaczej rozumie zakup szkolnej wyprawki niż moja siostra.

Byle taniej, byle bardziej kolorowo


Najpierw kupiła mojemu siostrzeńcowi bidon, który wyglądał pięknie, bo była na nim postać z ulubionej bajki. Butelka była wykonana z miękkiego podejrzanego plastiku, a nakrętka ledwo się zakręcała.

Piórnik kupiła taki, iż wytrzymał tydzień wakacyjnej zabawy w szkołę i raczej nie doczeka roku szkolnego. Worek na buty od babci siostrzeniec pokochał od pierwszego spojrzenia, bo był z ukochanymi żółwiaki ninja. Śmierdział chińszczyzną tak mocno, iż trzeba było go zostawić na kilka dni na balkonie, żeby choć trochę się przewietrzył.

Hitem był lunchbox ze sklepu "wszystko po 5 zł". Wyglądał strasznie i nie miał certyfikatów, ale teściowa była zachwycona, bo był z jakimiś bohaterami bajki i tanio go kupiła. Nie rozumiała, iż takich produktów nie można używać z żywnością, bo są szkodliwe.

Problem jest taki, iż moja siostra nie wie, jak powiedzieć teściowej, iż nie powinna się wtrącać? Że to, co dla niej jest ekscytującą okazją, dla mnie jest potencjalnym problemem? To tak naprawdę wyrzucanie pieniędzy w błoto, bo siostra nie zamierza wykorzystać kupionych przez teściową rzeczy w wyprawce szkolnej swojego dziecka.

Nie chodzi tylko o estetykę, ale też o bezpieczeństwo i funkcjonalność. Chodzi o to, żeby dziecko mogło komfortowo korzystać z rzeczy, które ma ze sobą w szkole, a nie żeby bidon pękł w plecaku już pierwszego dnia i zalał zeszyty.

Jak rozmawiać z nachalną teściową?


Siostra jest sfrustrowana, bo każda próba negocjacji kończy się poczuciem winy i ją świetnie rozumiem. Bo przecież teściowa chce dobrze, chce sprawić euforia wnukowi. Przy tym moja siostra wychodzi na tę złą, która odbiera dziecku euforia i nie docenia jej wysiłku.

Najgorsze jest to, iż nie wiem, co jej doradzić. Co powiedzieć, żeby nie urazić? Żeby babcia nie poczuła się odsunięta, ale jednocześnie uszanowała granice? W końcu to rodzice najlepiej wiedzą, co jest odpowiednie dla ich dziecka.

Jak to ogarnąć, żeby nie psuć siostrzeńcowi równocześnie tej euforii z kupowania rzeczy do szkoły? Jak w takiej sytuacji powiedzieć teściowej "dziękuję, kochamy cię za zaangażowanie, ale nie wtrącaj się", nie raniąc jej przy tym? To sporo trudniejsze niż wybór okładek zeszytów do pierwszej klasy.

Uważam, iż moja siostra powinna cierpliwie tłumaczyć, próbować przekonywać i być może zaproponować, iż jeżeli teściowa chce się dołożyć, to może dać wnukowi pieniądze na samodzielne zakupy.

Moja siostra uważa, iż to jednak trochę przesada, bo przecież teściowa chce dobrze i ma ogromną euforia z samego chodzenia na te zakupy. Wiadomo, obie strony chcą dobrze, tylko ich definicje słowa "dobrze" w tej sytuacji zupełnie się mijają...

Idź do oryginalnego materiału