Teściowa nie wie, czego chce: tęskni za nami czy nas nie znosi?

newskey24.com 7 godzin temu

Teściowa sama nie wie, czego chce: tęskać za nami czy nas nie cierpieć

Ten urlop zapamiętam na długo. Nie dlatego, iż był pełen wrażeń czy wyjątkowo przyjemny. Dlatego, iż pierwsza jego część – wizyta u teściowej – okazała się prawdziwym sprawdzianem cierpliwości. Mieszka w Radomiu, my pod Warszawą, i po ślubie widzieliśmy się tylko raz – gdy wypisywali mnie ze szpitala po porodzie. Mąż odwiedzał ją parę razy w roku, ale tylko na urodziny, na jeden dzień, bez noclegu. Teraz doskonale rozumiem dlaczego.

Dwupokojowe mieszkanie teściowej ledwo mieściło ich trójkę: ją, męża ojczyma i jego dorosłą córkę z pierwszego małżeństwa. Dlatego wcześniej mówiła, iż chętnie by nas przyjęła, ale nie ma miejsca. Jednak w każdej rozmowie telefonicznej zapewniała, jak bardzo tęskni za wnuczką, jak żałuje, iż nie jesteśmy bliżej. Mój mąż raz zaproponował nocleg w hotelu – teściowa oburzyła się, mówiąc, iż to „upokorzenie” i „nie wiadomo gdzie” nas nie wypuści.

Po kilku latach córka ojczyma wyprowadziła się do Warszawy, zwalniając pokój, i teściowa zaczęła nas intensywnie zapraszać. Mówiła: „Teraz na pewno możecie przyjechać, chcę zobaczyć Jadzię, nie mogę się doczekać!” Długo uzgadnialiśmy terminy, w końcu zdecydowaliśmy – i oto jedziemy, pełni nadziei na ciepły przyjęcie. I trzeba przyznać: powitanie było serdeczne. Teściowa rzuciła się do wnuczki, zasypywała ją pytaniami, tuliła, krzątała się w kuchni… ale ta euforia trwała dokładnie dwie godziny. Potem jakby ją podmieniono.

Przy obiedzie zaczęły się uwagi: łyżki za głośno stukają, dziecko za głośno prosi o dokuczenie, kolanem przesuwa obicie kuchennego kąta. Na początku myślałam – może źle się czuje, ciśnienie, ból głowy. Niestety, wszystko z nią było w porządku. Po prostu włączyła kontrolę na pełnych obrotach.

Już wieczorem usłyszałam mnóstwo pouczeń: iż wodę lejemy jak milionerzy, światło marnujemy, pod prysznicą stoimy za długo, lodówkę otwieramy „bez przerwy”, a chodzenie po mieszkaniu jest surowo zakazane. choćby nie przypuszczałam, iż jesteśmy tak uciążliwymi gośćmi i burzycielami porządku. Wszystko, co robiliśmy, ją irytowało.

Następnego dnia zaproponowałam mężowi ucieczkę – choćby na spacer, do parku, żeby odetchnąć. Wymknęliśmy się cicho jak myszy. Kupiliśmy coś na obiad, zajrzeliśmy do kawiarni. A po powrocie usłyszeliśmy od teściowej, iż była nieszczęśliwa bez Jadzi, tak bardzo chciała z nią wyjść… Ale jednocześnie od razu kazała wytrzeć buty, mimo iż poza oknem panowała upalna susza. Mąż, próbując złagodzić sytuację, posłuchał, ale za lekkie spojrzenie zdziwienia dostał reprymendę: „W domu musi być porządek!”

Obiad minął w grobowej ciszy. choćby Jadzia siedziała cicho, jakby wyczuwała, iż każde słowo może wywołać nową falę „cennych” uwag. Spróbowałam dodać trochę pozytywnej energii – zaproponowałam, by teściowa zabrała wnuczkę na spacer po kolacji, a my z mężem poszlibyśmy do kina. Odpowiedź była ostra: „A ja mam się teraz pod was podporządkować? Myślicie, iż nie mam swoich spraw?”

Omal się nie zakrztusiłam. Spojrzałam na męża – on już wszystko zrozumiał. Po kolacji postanowiliśmy wyjechać wcześniej. Mąż tylko powiedział: „Chyba jednak jej przeszkazaOd tamtej pory minęły już trzy lata, a my wciąż nie znaleźliśmy powodu, by tam wrócić.

Idź do oryginalnego materiału