Teściowa Uwielbia Obce Dzieci, a Własnym Wnukom Nie Poświęca Uwagę

newsempire24.com 2 dni temu

W Krakowie jesień spowiła miasto szarą mgłą, ale w moim sercu szalała burza urazy i rozczarowania. Jak można zachować spokój, gdy twoja teściowa, jakby była obcą osobą, odwraca się od własnych wnuków? Nie rozumiem, jak można być tak chłodną i obojętną wobec własnej krwi? A Teresa Stanisławówna powtarza tylko jedno: „Wasze dzieci, wasze zmartwienia. Ja swój obowiązek spełniłam, wychowując syna”.

Teściowa przeszła na emeryturę przed czasem. Jej młodsza córka, Kinga, właśnie urodziła bliźniaki. Przez pierwsze trzy lata Teresa pomagała jej, niańczyła maluchy, ale gdy tylko chłopcy poszli do przedszkola, natychmiast znalazła sobie dodatkową pracę. I to jaką! Została nianią w bogatej rodzinie, gdzie całymi dniami zajmuje się cudzymi dziećmi.

Teraz w domu bywa tylko w weekendy, a te dni poświęca sprzątaniu, spotkaniom z koleżankami i odpoczynkowi. Tak, zarabia niemało, ale czasu dla własnych wnuków – moich synów, czteroletniego Kacpra i dwuletkiego Wojtka – nie ma. Ani minuty. Ani odrobiny ciepła.

Razem z mężem wielokrotnie błagaliśmy ją o pomoc. Musiałam wrócić do pracy, by utrzymać rodzinę, ale dzieci często chorowały i opuszczały przedszkole. Moja mama mieszka w innym mieście, setki kilometrów stąd, a nadzieja była tylko w teściowej. Jednak odmówiła nam choćby bez wahania.

„Wynajmijcie nianię – rzuciła lodowato. – Nie przeszkadzajcie mi w pracy”.

Byłam w szoku. Gdyby moja mama mieszkała bliżej, rzuciłaby wszystko, żeby pomóc. Obiecała przyjechać na dwa tygodnie w czasie urlopu, ale co mi po tych dwóch tygodniach? Nie rozwiążą problemu. Gdy Teresa wozi cudze dzieci po zagranicznych kurortach, pływa z nimi jachtami i pozuje na plażach, ja siedzę w domu, rozdarta między chorymi synami a strachem przed utratą pracy. Rozumiem, iż trafiła na „żyłę złota”, ale jak można być tak pozbawionym serca? Czy naprawdę pieniądze są dla niej ważniejsze niż własne wnuki?

Za każdym razem, gdy widzę w mediach społecznościowych jej zdjęcia z obcymi dziećmi – uśmiechniętymi, wystrojonymi, w drogich parkach rozrywki – serce mi się ściska. Moi chłopcy nigdy nie widzieli babci na swoich przedszkolnych występach, nie słyszeli od niej bajek na dobranoc. Pytają: „Mamo, dlaczego babcia Teresa do nas nie przychodzi?” A co mam odpowiedzieć? Że ich babcia woli cudze dzieci, bo one przynoszą jej pieniądze?

Próbowałam rozmawiać z mężem, Markiem, ale on tylko rozkłada ręce. „Mama zawsze taka była – mówi. – Nie da się jej zmienić”. Ale jak mam się z tym pogodzić? Czuję się zdradzona, jakby teściowa odwróciła się nie tylko od wnuków, ale i od nas – od syna i ode mnie. Jej obojętność jest jak nóż, który powoli wbija się w żywe mięso.

Czasem myślę: może oczekuję za dużo? Ale wtedy przypominam sobie, jak moja mama, mimo zmęczenia, zawsze znajdowała czas dla mnie i moich braci. Czy nie to właśnie czyni babcię babcią? Miłość, troska, ciepło? A dla Teresy Stanisławówny liczą się tylko kalkulacja i egoizm.

Co o tym myślicie? Czy to normalne, iż teściowa stawia pieniądze ponad własne wnuki? Jak wy byście postąpili na moim miejscu?

Idź do oryginalnego materiału