Gdy zaszłam w ciążę, wybór przedszkola wydawał mi się czymś odległym, prawie abstrakcyjnym. Dopiero gdy moje dziecko zaczęło stawiać pierwsze kroki, znajome mamy zaczęły szeptać o rankingach, rekrutacji i listach rezerwowych. Nie miałam pojęcia, iż czeka mnie coś, co bardziej przypomina casting do elitarnej szkoły niż zwykły wybór miejsca, gdzie moje dziecko będzie spędzać dni na zabawie.
Jak wybrać przedszkole?
Pierwszy krok? Research. Przeglądałam strony internetowe, fora, czytałam opinie i słuchałam przerażających historii o rodzicach, którzy zapisali dziecko zaraz po porodzie, a i tak nie dostali miejsca. Gdy w końcu stworzyłam listę wymarzonych placówek, zaczęła się prawdziwa przeprawa – wizyty adaptacyjne, rozmowy z dyrekcją i skrupulatne ocenianie placów zabaw, jadłospisu oraz programu edukacyjnego. Każde przedszkole miało swój "konkurs piękności" – w jednym liczyły się znajomości, w innym godziny pracy rodziców, a jeszcze w kolejnym odpowiedzi na podchwytliwe pytania podczas rozmowy rekrutacyjnej.
Rekrutacja do przedszkola
Kiedy nadeszła pora składania wniosków, czułam się jak maturzystka czekająca na wyniki egzaminów. Oczekiwanie na listy przyjętych przypominało stres związany z wynikami rekrutacji na studia. Było przedszkole, które zachwyciło mnie na wstępie, ale potem okazało się, iż w grupach jest po 30 dzieci, a adaptacja polega na "wrzuceniu na głęboką wodę". Było też takie, gdzie nauczycielki miały w sobie więcej ciepła niż niejeden członek rodziny, ale grafik zajęć wyglądał tak, jakby przygotowywały dzieci do kariery w korporacji.
I w końcu stało się – nadeszły wyniki. Moje dziecko dostało się do przedszkola, które było naszym numerem dwa na liście, i choć początkowo czułam rozczarowanie, gwałtownie zrozumiałam, iż w tym wszystkim chodzi o coś więcej niż rankingi. W końcu to nie miejsce, ale ludzie tworzą atmosferę, a moje dziecko każdego dnia wracało uśmiechnięte, pełne wrażeń i nowych doświadczeń.
Ranking przedszkoli – czy warto się nim sugerować?
Teraz, patrząc wstecz, widzę, jak bardzo wybór przedszkola pochłonął mnie emocjonalnie. Czy było warto? Zdecydowanie tak. Ale gdybym mogła coś sobie doradzić sprzed kilku lat, powiedziałabym: mniej stresu, więcej intuicji. Bo ostatecznie to nie elitarność placówki, a szczęście mojego dziecka jest najważniejsze.