Nie jesteśmy z siostrą identyczne
Są słowa, które rodzice wypowiadają czasem bez złych intencji, a może choćby odruchowo. Wydają się im niewinne, a czasem wręcz motywujące. Ale dla dziecka potrafią być jak cios prosto w serce.
Szczególnie widzi to dzisiejsze pokolenie 30- i 40-latków, którzy od rodziców naprawdę słyszeli różne komentarze, które dorośli czasami mówili w dobrej wierze, a czasami ze zmęczenia czy bezsilności.
Dla mnie takim zdaniem było: "Dlaczego nie możesz być jak twoja siostra?", tylko iż czasami rolą osoby porównywanej i "tej lepszej" zamieniałyśmy się z siostrą.
Rodzice pewnie chcieli, żebyśmy brały z siebie przykład i były dla siebie motywacją. Może myśleli, iż dzięki temu będziemy się wzajemnie inspirować. Ale w praktyce te słowa sprawiły, iż przez lata nosiłyśmy w sobie żal. Bo w tym zdaniu nie słyszysz: "Jesteś fajna, ale możesz spróbować inaczej". Słyszysz: "Nie jesteś wystarczająca taka, jaka jesteś".
Porównywanie rodzeństwa jest krzywdzące z wielu powodów. Przede wszystkim odbiera dziecku poczucie, iż jest akceptowane bezwarunkowo. Zamiast dumy z tego, kim jest, zaczyna czuć, iż musi udowadniać najbliższym osobom swoją wartość. I iż jest ona mierzona przez pryzmat innej osoby, a nie patrząc na jej własne osiągnięcia.
Po drugie – takie porównania ranią relację między rodzeństwem. Zamiast naturalnej więzi, wsparcia i bliskości pojawia się rywalizacja, zazdrość i poczucie, iż trzeba "pokonać" tego drugiego, żeby zasłużyć na miłość rodzica.
Żal do siebie nawzajem
Ja i moja siostra długo patrzyłyśmy na siebie przez pryzmat tego, co słyszałyśmy w dzieciństwie. Każda miała w głowie obraz tej "idealnej" drugiej. Ja widziałam w niej tę mądrzejszą, spokojniejszą, lepiej radzącą sobie. Ona widziała we mnie tę bardziej przebojową, odważną, lubianą.
I choć dziś obie wiemy, iż żadna z nas nie była gorsza, to w tamtym czasie, ale też wiele lat później już w dorosłości, czułyśmy się w cieniu tej drugiej. Nie dlatego, iż faktycznie tak było – ale dlatego, iż tak nam to pokazano.
Dlatego, kiedy zostałam mamą, postanowiłam, iż moi synowie nigdy nie usłyszą ode mnie takiego zdania. Nie chcę, żeby czuli, iż któryś jest lepszy, mądrzejszy, spokojniejszy czy bardziej "udany" czy spełniający moje wymagania bardziej. Każdy z nich jest inny i to jest właśnie piękne. Jeden ma talent do sportu, drugi przepięknie rysuje.
Jeden łatwo nawiązuje znajomości, drugi potrafi godzinami skupiać się na szczegółach w budowaniu konstrukcji z klocków. Nie chcę, by którykolwiek z nich myślał, iż doceniam go mniej, bo nie jest taki jak brat.
Jako rodzice mamy ogromną moc – możemy albo budować w dziecku poczucie własnej wartości, albo je podkopywać. I to często nie krzykiem czy karami, ale właśnie takimi "niewinnymi" zdaniami, które zostają w głowie na lata.
Dlatego dziś, zanim coś powiem do synów, staram się zadać sobie pytanie: Czy to, co powiem, sprawi, iż moje dziecko poczuje się ważne i kochane? Bardzo pomaga, gdy staję w perspektywie siebie samej, która usłyszałabym takie słowa od rodziców, mając jakieś 7-8 lat. Wtedy wiem dokładnie, czego nie mówić, by nie skrzywdzić.