To nie jest nasze dziecko! — powiedziała Lena, ale los miał inne plany

polregion.pl 3 dni temu

„To nie nasze dziecko!” — powiedziała Lena. Ale życie potoczyło się inaczej.

Lena stała przy kuchence, zirytowana, mieszając makaron w garnku. Jej oczy rzucały błyskawice, a głos drżał od powściąganego gniewu.

— Szymon, to nie może trwać wiecznie! — wybuchnęła. — To przecież nie nasze dziecko! Sam pomyśl, czy to nie absurd?!

Szymon ciężko opadł na stołek i westchnął z rezygnacją:

— Wiem, Lenko… Ale co możemy zrobić? Wyrzucić go na ulicę? Przecież wiesz, mama…

— Twoja mama, wybacz mi, jest główną winowajczynią tego wszystkiego! — przerwała mu ostro Lena. — To przez nią jesteśmy w takiej sytuacji!

Szymon tylko pokręcił głową. Nie miał już pomysłu, jak to naprawić. Wszystko zaczęło się, gdy jego siostra Alina rozwiodła się z mężem, który nie potrafił dochować wierności. Helena Nowak, ich matka, jako pierwsza nalegała na rozwód: taki zięć to wstyd. Alina, będąc w ciąży, została sama, urodziła chłopca — Kacpra. Jej mąż nie pojawił się ani w szpitalu, ani później.

Z początku Alina sobie radziła, ale nagle „zmęczyła się”. Stwierdziła, iż chce ułożyć sobie życie. Zaczęła spotykać się z mężczyznami, a mały Kacper zaczął przeszkadzać. Wtedy Helena „zostawiła” wnuka u Szymona i Leny — „tylko na dwa tygodnie”, w końcu to przecież rodzinne dziecko! A oni sami jeszcze nie mieli potomstwa, więc nie będzie problemu.

Ale dwa tygodnie zamieniły się w trzy miesiące. Lena była w szoku. Pracowała zdalnie, a opieka nad chłopcem spadła na nią. Alina pojawiała się coraz rzadziej, w pośpiechu, całowała syna w czoło i znikała. Miała nowego adoratora, poważnego biznesmena z innego miasta. Ten choćby nie wszedł do mieszkania — nie miał czasu w cudze dzieci.

Lena początkowo znosiła to w milczeniu. Kacper, choć nie jej syn, był dobrym, serdecznym chłopcem. Żal jej go było. Czekał przy oknie na mamę, która nie przychodziła.

Pewnego wieczoru, wykończona, Lena usiadła w kuchni i szepnęła:

— Szymon, zaczyna być niemiły… Dziś powiedział, iż nie jestem jego matką i nie mam prawa mu rozkazywać… A ja… ja jestem w ciąży.

— Co?! — zdumiał się mąż.

— Tak, Szymon. Tego przecież czekaliśmy… Ale teraz nie wytrzymam. Będziemy mieli własne dziecko. Nie dam rady dźwigać tego sama.

Dwa tygodnie później, gdy test pokazał jedną kreskę, Lena płakała. Wszystko na próżno. Tymczasem Szymon zawiózł Kacpra z powrotem do matki, która właśnie przeszła na emeryturę. Helena zapewniała, iż da sobie radę.

Ale Kacper był już w wieku, gdy zaczyna się rozumieć, iż nikt na niego nie czeka. Helena nie radziła sobie, chłopiec bił się w szkole, miał złe oceny. Wtedy teściowa znów przyszła do Leny z prośbą:

— Lenko, on cię kocha… Tylko przy tobie jest spokojny. Proszę, niech choć trochę u was pomieszka…

— A Alina?

— Alina? Matka tylko na papierze. Powiedziała mi, iż żałuje, iż urodziła Kacpra. Jej nowemu mężowi chłopiec jest niepotrzebny, sami są bliscy rozwodu…

Lena, zaciąwszy zęby, zgodziła się. I Kacper wrócił. Znów się uśmiechał, poprawił oceny. Z Leną rozmawiali w drodze do szkoły, żartowali, mieli swoje sekrety. Pewnego dnia przytulił ją i szepnął:

— Ty jesteś moją prawdziwą mamą. Kocham cię. Chcę zawsze mieszkać tylko z wami, z tobą i wujkiem Szymonem.

Lena rozpłakała się. Zrozumiała, jak bardzo kocha tego chłopca. Jakby od zawsze był jej synem.

Minęły lata. Alina się rozwiodła. Kacper został z Szymonem i Leną na zawsze. Złożyli wniosek o opiekę, a potem o adopcję.

Pewnego dnia, gdy Lena stała przy oknie, Kacper podbiegł i przytulił się do jej brzucha:

— Mamo, obiecaj, iż będę miał braciszka! Będę go chronił!

I Lena, wstrzymując oddech, uśmiechnęła się. Tym razem — na pewno dwie kreski. I szczęście. Prawdziwe.

Idź do oryginalnego materiału